Śladami stranierich – awanse, spadki i Sobota show

Jedyni walczą o awans, inni bronią się przed spadkiem, a w piłce jak w życiu – nic nie przychodzi za darmo. Ostatnio przekonało się o tym kilku stranierich z Damienem Perquisem na czele. Jak dotąd nie informowaliśmy o jego występach dla Betisu, gdyż uznaliśmy, że z Polską łączy go jedynie… przeszłość w postaci nieudanego Euro 2012. Tym razem jednak, głównie z powodu nieudolności innych reprezentantów, poświęcimy trochę miejsca rosłemu stoperowi oraz kilku innym piłkarzom, którzy na naszych łamach gościli rzadko albo wcale. Zapraszam na piętnasty odcinek „Śladami stranierich”.

Na początek bohater weekendu – Waldemar Sobota. Nie tak dawno tytuły prasowe krzyczały o słabej postawie polskiego skrzydłowego w jego pierwszym sezonie poza granicami kraju. Przypomnijmy: Sobota, który do sezonu 2009/2010 włącznie reprezentował barwy zespołów niższych klas rozgrywkowych (przede wszystkim MKS Kluczbork), w wieku 23 lat zadebiutował w Ekstraklasie w barwach Śląska. Przez kolejne trzy sezony zdobył we Wrocławiu mistrzostwo i Superpuchar Polski oraz trafił do kadry, a po rozpoczęciu obecnych rozgrywek walnie przyczynił się do wyeliminowania belgijskiego Club Brugge w trzeciej rundzie eliminacji do fazy grupowej Ligi Europy. Eksplozja formy dynamicznego skrzydłowego zaowocowała… ofertą z Belgii, dzięki czemu Sobota przeniósł się właśnie do Brugii i rozpoczął przygodę z zachodnią piłką po 89 występach w rodzimej Ekstraklasie. Suma transfery wyniosła okrągły milion euro.

Obecnie portal Transfermarkt.de wycenia Polaka na dwa razy tyle. W Jupiler Pro League Sobota zaliczył w obecnym sezonie 22 występy (3 bramki i 3 asysty). Obecnie trwają rozgrywki play off, w których wystąpił sześciokrotnie – i właśnie w ostatnim, szóstym występie, Sobota dołożył do swojego dorobku kolejne trafienie oraz dwie asysty. Wcześniej nie było tak różowo: ostatnio reprezentant Polski grywał jedynie w końcówkach spotkań, a jego pozycja w zespole zdawała się stopniowo słabnąć. Na szczęście karta odwróciła się w najlepszym możliwym momencie. Po 36 kolejkach klub Polaka prowadzi w ligowej tabeli i ma spore szanse na czternaste w historii mistrzostwo Belgii oraz udział w przyszłorocznej edycji Champions League… Byłoby pięknie. Poniżej skrót sobotniego spotkania:

Pozostajemy w krajach Beneluksu by poinformować o występach Polaków grających w Holandii: z Eredivisie w fatalnym stylu żegna się Roda Kerkrade. Zespół polskich bramkarzy, Filipa Kurto i Mateusza Prusa, przyszły sezon rozpocznie w Eerste Divisie, czyli na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej. O niskim poziomie drugiej ligi holenderskiej najlepiej świadczy fakt, że jej gwiazdami byli tacy zawodnicy jak Johan Voskamp czy Koer Van der Biezen, którzy nie poradzili sobie w Śląsku i Cracovii. Czołowym strzelcem tych rozgrywek był również nasz Piotr Parzyszek, który na dobre przepadł po transferze do Charltonu, a i Michał Janota z Korony należał swego czasu do wyróżniających się zawodników ligi w barwach Go Ahead Eagels.

Kurto, który przez cały sezon był podstawowym bramkarzem zespołu z Kerkrade, nie pomógł drużynie w zachowaniu ligowego bytu – więcej bramek wpuścił jedynie golkiper przedostatniego NEC Nijmegen. W sobotę Roda przegrała u siebie z Groningen 1-2, a nazwisko Polaka zaczęto łączyć z Wisłą Kraków, w barwach której grał już przed transferem do Holandii. Inny bramkarz znad Wisły, Przemysław Tytoń tradycyjnie z perspektywy ławki rezerwowych obserwował grę PSV w meczu ze Zwolle. Przez 78 minut na boisku przebywał za to Mateusz Klich. Polski rozgrywający musiał przełknąć gorycz porażki – jego zespół przegrał 1-2 i spadł na dziesiąte miejsce w tabeli, PSV zajmuje czwarte miejsce.

Czas na wspomnianego Damiena Perqiusa. Po wyleczeniu wszystkich kontuzji (a przyznać trzeba, że te wyjątkowo „trzymały się” obrońcy z polskim obywatelstwem), zdołał on zaliczyć dziesięć występów w Primera Division, osiem w Lidze Europy i jeden w Copa del Rey. I chociaż w większości meczów był jednym z pewniejszych punktów swojej ekipy, nie zdołał uchronić jej przed spadkiem do Segunda Divison. Zresztą, jak tego dokonać, gdy partnerzy dają się ogrywać w taki sposób…?

Podobne cyrki defensywa Betisu odstawiała w niemal każdym spotkaniu. W sobotnim, domowym meczu przeciwko Realowi Sociedad upust swej złości dali kibice klubu z Sewilli, którzy w niewybrednych słowach obrażali drużynę oraz kierownictwo klubu. Estadio Benito Villamarin roiło się wręcz od wymownych transparentów… Ciężko wyrokować, jaka przyszłość czeka samego Perquisa, jego kontrakt kończy się bowiem w 2015 roku. Powrót do kadry, w której ostatnie spotkanie rozegrał ponad rok temu, z pewnością pomógłby mu w znalezieniu nowego pracodawcy.

Inni Polacy – Bartłomiej Pawłowski oraz Cezary Wilk, nie wystąpili. Deportivo Wilka jest liderem Segunda Division i mimo dotkliwej porażki 0-3 z Ponferradiną, nie powinno mieć problemów z powrotem do La Liga. Polski pomocnik nie tak dawno udzielił entuzjastycznej wypowiedzi na temat życia w Hiszpanii i stylu tamtejszej piłki. Oby w ślad za tymi słowami poszła regularność w występach, której ostatnimi czasy zaczyna mu brakować.

Ciekawostka: bój o grę w Segunda Division stoczy La Hoya Lorca CF, której barwy reprezentuje od niedawna Radosław Wiśniewski. Były pomocnik Pogoni Szczecin nie zdążył jednak zadebiutować do tej pory w barwach nowego klubu.

Nasz jedynak w Portugalii, czyli Paweł Kieszek tradycyjnie bronił bramki Victorii Setubal, tym razem w zremisowanym 1-1 meczu z Bragą. Klub Polaka jest ósmy w tabeli i piąty od końca pod względem straconych bramek. Do zakończenia sezonu pozostały dwie kolejki.

Włochy: na ławkę powrócili Paweł Wszołek i Bartosz Salamon, a ich Sampdoria pokonała Chievo 2-1. 90 minut dla Torino zagrał kapitan Kamil Glik, a w końcówce meczu Fiorentiny na boisko wszedł Rafał Wolski. W Serie B pierwszy poważny zawód Pawła Bochniewicza, który najpierw strzelił bramkę samobójczą, by następnie wylecieć z boiska w efekcie drugiej żółtej kartki. Jego Reggina ma już tylko matematyczne szanse na pozostanie w Serie B i wszyscy w klubie powoli godzą się ze spadkiem.

Statystycznie najlepiej wygląda oczywiście sytuacja Glika – rozegrał 33 spotkania ligowe, w których dwukrotnie trafiał do siatki i zanotował jedną asystę. Ostatnio zainteresowanie usługami „Il Capitano” przejawiała Borussia Dortmund. Wolski swoje statystyki poprawił stosunkowo niedawno – na ten moment uzbierał trzynaście ligowych gier, bramkę i asystę. Dziewięć razy wchodził na boisko z ławki rezerwowych. Więcej, bo 17 gier zaliczył Paweł Wszołek, który jednak nie zapisał na swoim koncie żadnych trafień. O reszcie pisać nie ma sensu – Kupisz, Skorupski, Salamon i Zieliński przez cały sezon zajmowali się jedynie oglądaniem spotkań swoich drużyn z perspektywy szerokich ławek rezerwowych.

Brak niezwykłych doniesień z Rosji i Rumunii, gdzie gra wielu naszych zawodników, zrekompensujemy Wam skrótem meczu Southamptonu. „Święci” z Arturem Borucem w składzie pokonali 2-0 nie byle kogo, bo Everton. Zwróćcie uwagę na piękne bramki samobójcze Oviedo i Colemana. Wojciech Szczęsny dziś zagra z Newcastle.

Na koniec Twitter. Arek Milik informuje o powrocie do treningów i wspiera… Daniego Alvesa:

Milik

… a Kamil Glik w gustownym dresie przemierza stadion Torino:

Glik

 

/Maciek Jarosz/

Komentarze

komentarzy