Stadiony na sprzedaż

Ludzie od zarania dziejów poszukiwali boskiego pierwiastka w codziennej, zwykłej egzystencji. Siła żywiołów natury zrodziła strach i potrzebę ulokowania dziękczynnych peanów na rzecz jego stwórcy w specjalnie przygotowanych świątyniach. W piłkarskim świecie nazywamy je stadionami. To na nich wiara czyni cuda, a chłopcy zmieniają się w herosów.

Finał najstarszych klubowych rozgrywek na świecie rozegrano w 1872 roku na „pożyczonym” stadionie drużyny krykieta Kennington Oval. Obiekt gościł finalistów Pucharu Anglii przez kolejne 20 lat, aż do 1892 roku kiedy to widowisko przeniesiono na Fallowfield w Manchesterze. Rosnąca popularność futbolu na Wyspach wymuszała zmiany infrastrukturalne, które najszybciej wyłapali na Goodison Park. Od 24 sierpnia 1892 roku kibice Evertonu mogą dumnie witać drużyny przyjezdne na pierwszym piłkarskim stadionie w Anglii.

W ciągu 123 lat działalności obiekt „The Toffees” przeszedł liczne modernizacje oraz był świadkiem wzlotów i upadków klubu z niebieskiej części Liverpoolu. Do dziś stanowi miejsce spotkań miejscowych sympatyków futbolu, spełnia swoje funkcje społeczne i marketingowe. W nazwę Goodison Park wpisana jest historia, tradycja i szacunek dla każdego, kto kiedykolwiek wybiegał na murawę w koszulce Evertonu. Nikt z ponad 40 000 kibiców odwiedzających dom 9-cio krotnego mistrza Anglii nie wyobraża sobie, by weekendowe popołudnia spędzać np. na McDonald’s Stadium. Póki co wszyscy ludzie związani z Evertonem mogą spać spokojnie, czego nie można już powiedzieć o fanach piłki z Madrytu.

Miejscowy Real najpierw „odchudził” klubowy herb o chrześcijański krzyż, by nie drażnić muzułmańskich inwestorów z National Bank of Abu Dhabi, a przedwczoraj hiszpańskie media podały informację, jakoby nazwa Estadio Santiago Bernabeu miała przejść do historii. Wszystko za sprawą innego inwestora ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, konsorcjum International Petroleum Investment Company. Przelew w wysokości 500 milionów euro przekonał Królewskich do zmiany nazwy stadionu na Abu Dhabi Bernabeu. Prezes Santiago zapewne przewraca się w grobie, a stołeczni kibice zaczynają masowo kupować rozmówki arabskie. Tak na wypadek, gdyby oficjalnym językiem Realu miała zostać mowa Chalifa ibn Zajid Al Nahajjana.

O ile transparentne logo sponsora na koszulkach nikogo już nie szokuje, o tyle zmiana nazwy stadionu wciąż pozostaje sprawą delikatną i mocno kontrowersyjną. Tradycja nazywania obiektów na cześć zasłużonych dla klubu jednostek lub dzielnic, w których je wybudowano, powoli staje się zarezerwowana dla najbardziej wytrwałych i odpornych na pokusy wielomilionowych kontraktów. Cała machina ruszyła oczywiście w światowej stolicy marketingu sportowego, gdy amerykański potentat na rynku browarniczym Anheuser-Bush Companies, zaproponował wykupienie praw do nazwy stadionu baseballowej drużyny St. Louis Cardinals. W efekcie sezon 1954/1955 popularne „kardynały” rozgrywały już mecze na Bush Stadium. Praktyka imiennego sponsorowania obiektów sportowych rozwijała się w USA sprawniej niż na Starym Kontynencie i nie budzi już tak dużych emocji.

Dla kibiców piłki nożnej sprawa jest dużo bardziej skomplikowania. Kiedy kilka lat temu władze Newcastle United rozważały zmianę nazwy St. James’ Park, fani wyraźnie sprzeciwiali się temu pomysłowi. Ostatecznie po 119 latach stadion przemianowano na SPOTRS DIRECT ARENA. Nie pomogły emocjonalne przemówienia na temat tradycji, budowaniu tożsamości i poczucia bycia częścią spójnej, lokalnej społeczności. Podobne dramaty przeżywano w Boltonie, Wigan, Dortmundzie czy Warszawie.

Nieco odmienny stosunek towarzyszy nowo powstałym stadionom, które wówczas zyskują sponsora tytularnego. Arsenal przenosząc się na Emirates nie zdradzał Highbury. Zmieniając lokalizację stadionu rozpoczynał nowy rozdział w swojej historii, nie tracąc przy tym autentyczności. Podobnie było w Monachium, kiedy Bayern przeprowadzał się na Allianz Arena.

Rywalizacja w piłce nożnej wykracza daleko poza równo przycięta murawę. Gabinety dyrektorów i prezesów tylko czekają na okazję do marketingowego wyprzedzenia konkurencji. Wszystko co nie jest zakazane, jest dozwolone. I chociaż sukces zawsze smakuje wybornie, to ten odniesiony na Westfalenstadion, Anfiel Road, Camp Nou, Old Trafford czy Estadio Santiago Bernabeu ma w sobie dodatkową odrobinę wyjątkowej magii.

Komentarze

komentarzy