Status quo na szczycie La Liga po 36. kolejce

Sobota w hiszpańskiej Primera Division stała pod znakiem meczów zespołów walczących o tytuł mistrzowski. Faworyci zgodnie wygrali swoje mecze, nie tracąc przy tym bramki. Plan wykonany, można przygotowywać się do następnych spotkań. W przypadku Barcelony będą to derby z Espanyolem, a w przypadku zespołów z Madrytu będą to rewanżowe starcia w Lidze Mistrzów. 

Pierwszy do boju przystąpił Real Madryt, który na trudnym terenie w Sociedad musiał zmierzyć swoje siły z Baskami. To właśnie na Estadio Anoeta niedawno przegrała Barcelona 0:1. Jednak dzisiejszy mecz stał pod znakiem nieobecnych. Zarówno gospodarze, jak i goście z różnych względów nie mogli skorzystać z usług wielu kluczowych graczy. Baskowie nie mogli wystawić do gry zawieszonego za kartki Carlosa Veli, a także kontuzjowanych Agiretxe i Inigo Martineza. Dłuższe urazy leczą już Canales i Jonathas. Zinedine Zidane nie miał do dyspozycji kontuzjowanych Karima Benzemy i Cristiano Ronaldo. Ponadto w kadrze meczowej nie było Toniego Kroosa, a na ławce zaczęli mecz Pepe, Carvajal i Marcelo. Rotacja spowodowana była rewanżem z Manchesterem City w Champions League. Swoja szansę dostał przede wszystkim Borja Mayoral, ale wychowanek La Fabriki nie wniósł wiele do ofensywnych poczynań „Los Blancos”. Sam mecz stał na słabym poziomie. Kluczowa akcja miała miejsce w 80. minucie. Lucas Vazquez dokładnie dośrodkował z prawej strony, a Gareth Bale po raz kolejny strzałem głową zmusił do kapitulacji Geronimo Rulli. Przed tygodniem to także Walijczyk był bohaterem starcia z Rayo Vallecano.

Następni na boiska wyszli podopieczni Diego Simeone. Na Vicente Calderon Atletico podejmowało Rayo Vallecano. „Cholo” postanowił jeszcze bardziej zamieszać w składzie aniżeli „Zizou”. Atletico zagrało w 3/4 piłkarzami rezerwowymi. Na ławce nie było generała „Cholo” Simeone, Argentyńczyk bowiem został zawieszony i do końca sezonu mecze swojego zespołu będzie musiał oglądać z trybun. Jednak poradził sobie i kontakt z „bazą” był przez cały mecz poprzez Gabiego.

Gra Atletico się nie kleiła. Od początku Angel Correa próbował rozrywać błyskotliwymi akcjami defensywę Rayo, ale nie kończyło się to zagrożeniem bramki gości. Po przerwie więc trzeba było na boisko wprowadzić trio Koke, Fernando Torres i Antoine Griezmann, by ratować wynik. To właśnie Francuz, zaraz po wejściu z ławki, wpisał się na listę strzelców i Atletico podobnie jak Real wygrało swój mecz 1:0.

Barcelona, znając już wyniki Realu i Atletico, aby ponownie wskoczyć na fotel lidera, musiała pokonać Betis. W przeciwieństwie do rywali z Madrytu, Luis Enrique nie musiał stosować rotacji w składzie i na Estadio Benito Villamarin w Sewilli zobaczyliśmy once de gala. Barcelona wygrała 2:0, nie pozostawiając złudzeń, ale duża w tym też zasługa gospodarzy. Po pierwsze, Heiko Westermann już w 36. minucie z powodu dwóch żółtych kartek musiał opuścić murawę, osłabiając swój zespół, a po drugie – po przerwie prezent Barcelonie do spółki zrobili bramkarz Adan i obrońca Pezzela, fatalne nieporozumienie wykorzystał Ivan Rakitić, strzelając do pustej bramki. Swoją drogą kibice Betisu nadal pamiętają, że Rakitić grał dla rywala zza miedzy. W jednej z sytuacji ktoś z trybun próbował trafić Chorwata butelką z wodą, gdy ten wykonywał rzut rożny. Drugą bramkę tego wieczora dołożył Luis Suarez i należy odnotować, że „El Pistolero” jest w fenomenalnej dyspozycji. Po czterech golach strzelonych w meczu z Deportivo oraz czterech w starciu z Gijon tym razem wpisał się na listę tylko raz. Asysty przy obu bramkach zanotował Leo Messi, dodajmy, że obie najwyższych lotów! Tym samym Argentyńczyk wyszedł na czoło klasyfikacji asystentów.

Dziwna sytuacja miała miejsce w samej końcówce. Z niewiadomych powodów Claudio Bravo poprosił o zmianę i w bramce zobaczyliśmy ter Stegena.

Po 36. kolejce zatem nic w kwestii mistrzostwa Hiszpanii się nie wyjaśniło. Faworyci La Liga zgarnęli komplet oczek, a to zapowiada emocje w dwóch ostatnich seriach gier.

Komentarze

komentarzy