Szokujące doniesienia. Karius nie ponosi winy za błędy w finale?

Sezon już praktycznie za nami, wszyscy ekscytujemy się już głównie myślami o mundialu i rozgrywkami 2018/2019. Ten miniony jednak nie daje nam o sobie zapomnieć, głównie za sprawą ostatniego wielkiego meczu, który w nim ujrzeliśmy, czyli starcie w finale Ligi Mistrzów pomiędzy Realem Madryt i Liverpoolem.

Mecz ten z wielu względów był… finałem rozczarowań. Większość kibiców, nawet tych bezstronnych, rozmyślała po meczu „co by było, gdyby…”. Wszystko przede wszystkim za sprawą szybkiej kontuzji Mohameda Salaha, bez którego „The Reds” nie byli tą samą drużyną. W drugiej połowie show w negatywnym znaczeniu skradł Loris Karius, a jego błędy przesądziły o porażce. Cały świat zdążył go skreślić i wyśmiać w każdy możliwy sposób, jednak niedawno poznaliśmy fakty, które rzucają nowe światło na ten aspekt.

Kolejnym antybohaterem wg wielu był Sergio Ramos. To właśnie on – chcący lub niechcący, zdania są podzielone – wyeliminował Salaha z wielkiego meczu. Mniej mówiło się o jego starciu właśnie z Kariusem, w którym postanowił „sprzedać łokcia” niemieckiemu bramkarzowi.

Sytuacja nie wydawała się szczególnie groźna, w końcu Niemiec szybko podniósł się z murawy i nie narzekał na wielki ból. Niestety – dwie minuty później rzucił piłkę pod nogi Benzemy, a na siedem minut przed końcem meczu nie potrafił odbić piłki po strzale Garetha Bale’a ze znacznej odległości. Na pierwszy rzut oka zwykłe głupie błędy, ale warto wrócić do sytuacji z Ramosem.

Liverpool – jak donosi amerykańska stacja ESPN – wysłał swojego bramkarza na badania neurologiczne do Stanów Zjednoczonych. Tam przeszedł obserwację u specjalistów od urazów głowy ligi NFL, którzy 31 maja stwierdzili, że Karius w wyniku zderzenia z Ramosem… doznał wstrząśnienia mózgu (wyniki ujawniono później). To oczywiście mogło mieć niemały wpływ na dalszą postawę Niemca, który przecież już kilkadziesiąt sekund po zdarzeniu popełnił pierwszy fatalny błąd. Takie co prawda zdarzały mu się w przeszłości, ale przed finałem prezentował równą, dobrą formę.

Chcąc nie chcąc wszystko znów sprowadza się do Ramosa, który „załatwił” dwóch zawodników Liverpoolu. Teraz naprawdę nie warto ciągnąć dyskusji na temat tego, czy zrobił to celowo, czy nie. Każdy, kto zna poczynania boiskowe Hiszpana, wie, że ten potrafi wykazać się boiskowym chamstwem. Nawet jeśli tym razem było inaczej (Ramos twierdzi, że niczemu nie jest winny), a wspomniane zdarzenia to czysty przypadek, dla Realu te zbiegi okoliczności okazały się bardzo szczęśliwe…

Załóż konto w ETOTO i odbierz zakład bez ryzyka do kwoty 100 zł

Komentarze

komentarzy