Taranujący Arsenal, piękne gole, dziurawy Liverpool i przygnębiające City. Podsumowanie 31. kolejki Premier League

31. kolejka angielskiej ekstraklasy nie mogła rozczarować fanów brytyjskiej piłki nożnej. Nawet zwolennicy pięknych bramek mogli zawiesić swój wzrok na Premier League, bo naprawdę było w czym wybierać. Musimy przyznać, że mieliśmy bardzo duży problem z wyborem najpiękniejszej bramki, bo to co zaprezentowali nam w tej kolejce strzelcy, przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Zapraszamy na raport z kolejnego zestawu gier angielskiego futbolu.

(+) Maestria po angielsku

Gole, które padały w tej kolejce były po prostu przepiękne. Ta kolejka obfitowała w bramki, które na pewno znajdą się w „TOP10 najładniejszych trafień sezonu”. Przede wszystkim wspaniały był gol Charliego Adama, który zza połowy (o ironio) pokonał bramkarza Chelsea – Thibaut Courtois. Gdyby ktoś jeszcze nie widział:

https://www.youtube.com/watch?v=Y2utvOTINSw

Równie  piękne były w tej kolejce gole Alexisa Sancheza z Liverpoolem, Wayne’a Rooneya z Aston Villą oraz Jermaine’a Defoe w prestiżowym meczu z Newcastle. Podobać też się mogło przelobowanie Boaza Myhilla przez Bobby’ego Zamorę. Oto wszystkie wspominane bramki:

  1. Sanchez:

https://www.youtube.com/watch?v=ibt3dqXELfI

  1. Rooney:

https://www.youtube.com/watch?v=UQnKNaKopRY

  1. Zamora:

  1. Defoe:

 

Jest w czym wybierać. Mateuszowi najbardziej podobał się gol Defoe. Mnie osobiście zachwyciło trafienie Sancheza. A które trafienie Wam najbardziej przypadło do gustu?

[poll id=”89″]

 

(+) Rozpędzony Arsenal

 Drużyna Arsene’a Wengera zjechała na lewy pas na autostradzie, włączyła 6 bieg i niczym niezawodne BMW M3 zdaje się wyprzedzać kolejnych rywali. Ta metafora dobrze oddaje obecną dyspozycję Arsenalu. W tej kolejce ofiarą „Kanonierów” padł Liverpool. Arsenal zagrał miły, bardzo przyjemny dla oka futbol, połączony z diabelską skutecznością i efektywnością. Był zarazem fajny jak i skuteczny, parafrazując słowa pewnego polskiego rapera. Liverpool praktycznie nie zaistniał w Północnym Londynie i wrócił z bagażem czterech bramek, sam zdobywając zaledwie jedną. Czyżby to właśnie „Kanonierzy” mieli zostać ostatnią drużyną, która jest jeszcze w stanie postraszyć Chelsea? Przypominamy, że na Emirates rozegrany zostanie jeszcze bezpośredni mecz pomiędzy tymi dwoma ekipami. W przypadku zwycięstwa Arsenalu może być szalenie gorąco. W tej chwili rozgrywki Premier League dobrze podsumowuje ten obrazek:

konie

 

Czy Arsene Wenger po meczu z Chelsea wreszcie będzie mógł poczuć się tak? Przypominamy, że „Kanonierzy” walczą także o obronę Pucharu Anglii. Sezon dla Arsenalu nie jest wcale taki zły.

wenger1

(+) Patent na Sroki

Nieważne w jak słabej formie znajduje się Sunderland, na derby z Newcastle zawsze jest zmobilizowany na sto procent. Ta teoria potwierdziła się także w tej kolejce. „Czarne Koty” wygrały prestiżowy mecz 1:0 po fantastycznej bramce Defoe i są coraz bliżej potwierdzenia swojej obecności w przyszłej kampanii Premier League. Może to być bardzo pozytywny zastrzyk energii dla klubu, który do końca sezonu będzie bił się o utrzymanie.

(-) Dziurawa defensywa „The Reds”

Jeszcze niedawno ta drużyna była na fali, wygrywała mecz za meczem, notowała seryjnie czyste konta i realnie myślała o zajęciu miejsca w top4. Obecnie Liverpool stracił chyba resztki nadziei, po tym, jak przegrał dwa kluczowe spotkania. Tym razem katem okazał się Arsenal, który już po pierwszych pięciu minutach powinien prowadzić 2-0. Ekipa Brendana Rodgersa miała problemy z wymienieniem paru celnych podań, nie mówiąc już o atakowaniu rywala. Do tego dochodziła obrona, która popełniała błąd za błędem. Brak Martina Skrtela okazał się kluczowy, bowiem Kolo Toure w pojedynkę mógł zapewnić „Kanonierom” 3 punkty już na początku spotkania. Do tego dochodził tragiczny Moreno, fatalny Allen i słaby Lucas Leiva, którego tylko powrót po kontuzji lekko usprawiedliwiał. Trzeba jednak przyznać, że większy udział w tej kanonadzie miała genialna gra Arenalu, aniżeli ospała postawa Liverpoolu, a bramki numer 2 i 3 są tego najlepszym dowodem:

https://www.youtube.com/watch?v=-H7jr0mMu-c

https://www.youtube.com/watch?v=ibt3dqXELfI

(-) Trwający koszmar West Hamu

Po serii porażek West Ham wygrywa z Sunderlandem. Czy oznacza to odrodzenie się „Młotów” na ostatnią fazę sezonu? Skądże! Drużyna prowadzona przez Sama Allardyce’a przegrywa 2 tygodnie później z czerwoną latarnią ligi – Leicester nawet, gdy „Lisy” nie wykorzystują rzutu karnego. Brakuje już epitetów, by opisać formę West Hamu w tym roku kalendarzowym. Z ekipy, która biła się o europejskie puchary nie zostało już nic. Zawodzi Carroll, przestał strzelać Sakho, obniżył loty Downing. Tym sposobem drużynie z Upton Park pozostało już tylko wyczekiwanie do nowego sezonu, ponieważ w tym nie mają już za wiele do ugrania.

(-) Koniec marzeń Manchesteru City

Trudno jest sobie wytłumaczyć to, co stało się na Selhurst Park w miniony poniedziałek. Obrońca tytułu, walczący w dodatku o ponowne jego zdobycie ulega Crystal Palace – drużynie, która chyba w genach ma zapisane niszczenie cudzych marzeń (przypomina się zeszły sezon i pamiętny remis 3-3 z Liverpoolem). Manuel Pellegrini zapewne wylądował po tym meczu na dywaniku i wszystko wskazuje na to, że w lecie Chilijczyk będzie szukał nowego pracodawcy. Nie potrafi on bowiem wyciągnąć zespołu z dołku, w jakim się znajduje. Na chwilę obecną Manchester City, zamiast spoglądać na poczynania Chelsea, musi myśleć częściej o tym, aby obronić czwarte miejsce, bo zespoły z miejsc 5-7 mogły po tej kolejce zwietrzyć szansę.

Jacek Walkiewicz, Mateusz Musik

 

 

 

Komentarze

komentarzy