Terry schodzi na boczny tor u Antonio Conte

conteterry

Dobre wyniki w Chelsea bez Johna Terry’ego? Jeszcze jakiś czas temu sytuacja nie do pomyślenia, teraz jednak całkiem realna. Antonio Conte po zmianie formacji bez skrupułów odsunął Anglika od podstawowego składu. Czy to preludium końca pewnej epoki w historii Chelsea?

Cztery spotkania, komplet czystych kont oraz maksimum punktów – tak wygląda bilans „The Blues” w październiku. Bilans – co warte dodania – osiągnięty bez kapitana, prawdziwej ostoi drużyny w postaci Johna Terry’ego. Człowiek, od którego każdy menedżer Chelsea od czasu przejęcia klubu przez Romana Abramowicza (i za wyjątkiem Rafaela Beniteza) rozpoczynał ustalanie podstawowego zestawienia, tym razem został odsunięty od składu.

Cała sytuacja rozpoczęła się od kontuzji kostki Anglika, której nabawił się w spotkaniu ze Swansea. Początkowo miał być to niegroźny uraz wykluczający Terry’ego na maksymalnie 2-3 spotkania, po których obrońca miał wrócić do gry. Pobieżnie tak było, ale z powrotem do podstawowej jedenastki był jednak pewien problem. Antonio Conte przed spotkaniem z Hull postanowił zmienić formację na grę z trójką środkowych stoperów, na co jego zespół zareagował wręcz idealnie. To spowodowało, że nawet po powrocie do pełni sprawności 35-letniego defensora włoski menedżer nie zamierzał majstrować przy swojej formacji obronnej złożonej z Cahilla, Luiza oraz (na co dzień bocznego obrońcy) Azpilicuety.

Trzy kolejne spotkania ligowe przeciwko Leicester, Manchesterowi United oraz Southampton bez obecności w składzie Terry’ego zakończone na zero z tyłu tym bardziej nie poprawiły sytuacji kapitana „The Blues”. Conte jasno przyznaje, że Terry jest potrzebny drużynie, jednak po tym stwierdzeniu Włoch zwykle dodaje, że: „niezależnie od tego, czy jest na boisku”. Może być to jasny sygnał, że monopol na pierwszy skład po prostu się skończył.

Trudno jest dziwić się obecnemu menedżerowi Chelsea. W spotkaniu pucharowym z Leicester Terry wyglądał najgorzej z trójki stoperów, powodując dodatkowo niepewność u Davida Luiza, który nie pełnił na King Power Stadium roli centralnego stopera (jak w ligowych spotkaniach), lecz zaledwie pół-bocznego. Obrona to newralgiczna formacja Chelsea, którą, przychodząc do klubu, Conte chciał jak najszybciej wzmocnić nowymi graczami. Po walce o Bonucciego, Koulibaly’ego, a nawet Romagnoliego, zarząd sprowadził mu Davida Luiza. Eksperci jasno przyznawali, że był to wybór numer 6-7 dla Conte. Mimo to obecna sytuacja wykazuje, że Brazylijczyk doskonale radzi sobie w formacji, która niejako jest łatką włoskiego menedżera.

Podobny przypadek dosięgnął Branislava Ivanovicia, który po fatalnym poprzednim sezonie i katastrofalnym początku obecnej kampanii został odsunięty od pierwszego składu. Co ciekawe – Conte był pierwszym menedżerem, który od czasu rządów w stolicy Anglii Andre Villasa-Boasa postanowił wykonać taki ruch.

Terry był odsuwany powoli od składu już w poprzednim sezonie, za rządów Jose Mourinho. Portugalczyk we wrześniu aż czterokrotnie wybierał inną parę środkowych obrońców, ponadto w spotkaniu z Manchesterem City zmienił swojego podopiecznego już przed drugą odsłoną spotkania.

Władze klubu dość długo debatowali nad nową umową dla Anglika. Finalizacja kontraktu nadeszła dopiero kilka dni po zakończeniu poprzednich rozgrywek Premier League. Przed obecnymi rozgrywkami Conte kilkukrotnie spotykał się z Terrym, aby wytłumaczyć mu, że w nowym sezonie będzie musiał jeszcze mocniej pracować, by zostać w podstawowym składzie. Sugerowano, że Terry – w przypadku dojścia do klubu kolejnego defensora – zostanie dopiero czwartym środkowym obrońcą w hierarchii Conte. Spekulacje okazały się błędne i John tradycyjnie rozpoczął sezon, będąc pierwszym wyborem menedżera. Jak pokazuje perspektywa czasu, było to bardziej spowodowane brakiem nowego obrońcy i ciągłej rehabilitacji Kurta Zoumy, aniżeli obecnej formy Anglika.

Sytuacja obecnego kapitana Chelsea nadal jest patowa. Jego regularne występy miały nakłonić zarząd do ponownego przedłużenia umowy z klubem. Brak spotkań spowoduje, że Terry powoli może zacząć rozglądać się za innymi opcjami. Pierwsza z nich to wyjazd do Chin i odcinanie kuponów, zaś druga to zrobienie kroku ku trenerce. Anglik od jakiegoś czasu przechodzi niezbędne szkolenia i dość regularnie uczestniczy w sesjach treningowych adeptów szkółki „The Blues”. Kto wie, być może jest to optymalne rozwiązanie?

Komentarze

komentarzy