Tony Pulis już wie, że pazerność nie popłaca. Zamiast zarobić, stracił kilka milionów

Tony Pulis has never experienced relegation as a manager.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia – mówi znane porzekadło, które tyczy się szczególnie „połykania” pieniędzy. Wiadomo, że te nie śmierdzą i nigdy ich za wiele, nawet jeśli chodzi o menedżerów z Premier League. Wysokość ich pensji może przyprawić o zawrót głowy, ale nawet ów fakt nie jest w stanie sprawić, by przestali na siłę szukać kolejnych źródeł dochodu. Tak, jak uczynił to jeden z walijskich szkoleniowców. 

Tony Pulis nie jest może szczególnie znany, na pewno swoją sławą ustępuje Guardioli, Kloppowi, Mourinho czy Wengerowi, ale od pewnego czasu nie na rzeka na brak pracy na Wyspach. Dotychczas prowadził on mniej utytułowane kluby angielskiej ekstraklasy, ale i tak zdążył dorobić się w nich sporej gotówki. Wydawać by się mogło, że Pulis na tyle zdołał zabezpieczyć przyszłość swoją i swojej rodziny, że będzie potrafił zachować klasę względem jednego ze swoich byłych klubów, który po nieznacznej zwłoce przelał na jego konto obiecane pieniądze za osiągnięcie sukcesu sportowego.

Chodzi mianowicie o Crystal Palace, którego właściciel zapłacił Pulisowi z lekkim poślizgiem obiecane dwa miliony szterlingów za utrzymanie przez niego w elicie „Orłów” po zakończeniu sezonu 2013/2014. Kiedy obejmował on stery drużyny pod koniec listopada 2013 r., jego przełożony obiecał mu, że w zamian za utrzymanie londyńskiej ekipy w Premier League, trener będzie mógł liczyć na pokaźny bonus. Perspektywa zgarnięcia całkiem przyjemnej sumki sprawiła, że Walijczyk dwoił się i troił, by drużyna ze stolicy Imperium spełniła oczekiwania prezesa, co też nastąpiło.

A skoro tak, Pulis zaczął niecierpliwie czekać aż obiecane dwie bańki zasilą jego konto. Nie podobało mu się, że pieniądze nie trafiły do niego w umówionym terminie, jednak właściciel klubu, Steve Parish, uregulował wszystkie zaległości względem swego podwładnego. Pulis jednak, czując się oszukanym, już po pierwszym meczu Crystal w kolejnym sezonie, opuścił drużynę. Nie dość, że mocno skomplikował swoim posunięciem sytuację „The Eagles”, to na dodatek postanowił pozwać ich sternika, domagając się odszkodowania za niewypłacenie obiecanego bonusu w terminie.

Zachowanie obecnego coacha West Bromwich Albion tak rozsierdziło Parisha, że też postanowił szukać sprawiedliwości u władz Premier League, które przyczyniły się do jego stanowiska i kilka miesięcy temu nakazały Pulisowi zwrot dwóch milionów funtów, twierdząc, iż jego zarzuty pod adresem Crystal Palace były bezpodstawne. Jak można przypuszczać, taki obrót spraw nie przypadł do gustu menedżerowi, więc postanowił odwoływać się od decyzji organu mediacyjnego PL w sądzie, ale i tam także nie usłyszał korzystnego dla siebie wyroku, a co więcej – musiał nie tylko oddać 1,5 miliona funtów bonusu, ale też zapłacić ponad dwa miliony za oszustwo, jakim było posądzanie Parisha o niewypłacenie wszystkich pieniędzy w określonym terminie.

Pazerność Pulisa okazała się zatem dla niego wielce zgubna, ponieważ zamiast zarobić okrągłą sumę, stracił dużo więcej. Nie tylko pieniądze, ale też twarz, ponieważ w środowisku trenerów uchodzi teraz za nazbyt łasego na pieniądze krętacza, który tylko szuka okazji, by łatwo dorobić się kolejnych milionów.

Komentarze

komentarzy