Transfery, Guardiola, dziewczyna Nasriego… – sobotni raport z piłkarskiego świata

„Wtorkowy freestyle” powinien być we wtorek, wiem. Tak czy inaczej, przypatrując się ostatnim wydarzeniom ze świata piłki, stwierdziłem, że niektóre sprawy zwyczajnie nie mogą czekać. Tym bardziej, że za kilka dni piłkarski świat wygeneruje kolejne tematy do skomentowania, spychając te dzisiejsze na bocznicę. Żyjemy w erze mediów szybkiego przekazu – i bardzo dobrze.

***

Francja + wielka impreza = skandal – to proste równanie sprawdza się w ostatnich latach ze szwajcarską (bynajmniej nie francuską) regularnością. Tym razem potomkowie Napoleona zadbali o spieprzenie klimatu przygotowań jeszcze przed rozpoczęciem turnieju, ba – nie rozpoczęły się nawet przedmundialowe przygotowania. Ba – nie skończył się przecież sezon klubowy!

Tym razem destabilizacją atmosfery wokół „Tricolores” zajęła się… Angielka. Anara Atanes, nieznana dotąd w kręgach piłkarskich modelka, nakazała za pośrednictwem Twittera pieprzyć Francję i jej selekcjonera. Powód? Godny pożałowania… Wszystko przez to, że Didier Deschamps pominął w swoich powołaniach zawodnika Manchesteru City, Samira Nasriego. Trenerowi Francuzów najwyraźniej nie spodobała się wizja masowego gang bangu, do którego nawoływała narzeczona piłkarza, a skutkiem całego zamieszania jest pozew cywilny przeciwko dziewczynie, który poparła zresztą francuska federacja.

Cała sprawa, z pozoru skrajnie głupia i niegodna dalszego opisu, ma jednak wiele wątków pobocznych. Pierwszy: wyobraźcie sobie, jak na miejscu szefa „francuskiego PZPN-u” zachowałby się na przykład Grzegorz Lato? Ja wyobrażam sobie długi, pięciominutowy śmiech, zakończony żartem co najmniej równie błyskotliwym, co ten:

Eh, życie bez Grzegorza nigdy nie będzie takie samo. Wracam jednak do meritum: Deschamps tłumaczy brak powołania Nasriego charakterem piłkarza oraz faktem, że ten nie potrafi radzić sobie z rolą rezerwowego – a taka prawdopodobnie czekałaby go w Brazylii. W tezę głoszącą, iż problem tkwi w głowie zawodnika, idealnie wpisują się krytyczne słowa byłego selekcjonera, Raymonda Domenecha, który w swojej autobiografii poświęca pomocnikowi całkiem sporo miejsca. I nie szczędzi krytycznych uwag dotyczących jego charakteru, a także sposobu funkcjonowania w grupie.

Przeglądając kadrę Francuzów doszedłem do wniosku, że personalnie jest to świetny zespół, w niczym nie ustępujący faworytom – Brazylii, Niemcom czy Hiszpanom. Hugo Lloris to naprawdę dobry fachowiec i jeden z najlepszych technicznie bramkarzy w Europie. Przed sobą będzie miał zawodników młodych (Sakho, Varane) i doświadczonych (Sagna, Evra) – osobiście właśnie z tej czwórki zestawiłbym defensywę. Drugą linią rządzić powinien Paul Pogba oraz ktoś z dwójki Cabaye – Matuidi, z przodu nie gorzej: oprócz Ribery’ego i Benzemy powołani zostali między innymi Griezmann i Remy.

Tyle o Francuzach, którzy mają wszelkie dane, by osiągnąć sukces – o ile znów nie stracą całej energii na wewnętrzne nieporozumienia.

***

Samuel Eto’o pozwolił sobie nazwać Jose Mourinho „głupcem” w udzielonym ostatnio wywiadzie, co mogło sugerować tylko jedno: Kameruńczyk jest już dogadany z nowym klubem. I rzeczywiście – w przyszłym sezonie, wspólnie z innym weteranem Dimitarem Berbatovem, stworzy atak AS Monaco, które zdobyło co prawda wicemistrzostwo Francji, ale – delikatnie rzecz ujmując – nie porywało swoją grą.

Ciekawy duet, dwie silne osobowości. Zapomniałem jednak o najważniejszym: po kontuzji do gry wraca przecież Radamel Falcao. Jeżeli Kolumbijczyk zostanie w Księstwie, dla jednego z weteranów zrobi się zdecydowanie zbyt ciasno.

***

Liverpool rozgląda się już za nowymi piłkarzami, ale nie uprzedzajmy faktów. Gdyby wierzyć we wszystkie spekulacje, dotyczące ewentualnych wzmocnień „The Reds”, kadra zespołu liczyłaby 120 piłkarzy. Mnie zainteresowało co innego: podobno Brendan Rodgers jest fanem talentu napastnika Swansea, Wilfreda Bony’ego. Tak się składa, że ja też. I pomyślałem sobie, że chociaż atak jest najsilniejszą formacją LFC, w obliczu występów w Lidze Mistrzów znalazłoby się w nim miejsce dla kolejnego zawodnika. Bony do Liverpoolu pasowałby idealnie.

Po przegranym meczu z Chelsea ktoś stwierdził, że w tego typu spotkaniach sprawę załatwiłby… Andy Carroll. Bardzo możliwe. Bony także umie grać głową, a od Carrolla różni go jedna zasadnicza sprawa: umie także grać nogami.

Tymczasem według „The Sun”, Arsene Wenger bez względu na wynik dzisiejszego finału FA Cup podpisze nowy kontrakt z Arsenalem. Informację tą przyjęto z ulgą… w Manchesterze, Liverpoolu i innych dzielnicach miasta nad Tamizą – jeden konkurent do przyszłorocznego tytułu mniej to zawsze wspaniały prezent na zakończenie sezonu.

***

Na koniec Pep Guardiola i jego ulepszanie doskonałości: Frank Ribery nie wytrzymał i na kilka dni przed finałem Pucharu Niemiec dał upust swojej frustracji, krytykując trenera za zbyt wielką rotację w składzie. Biorąc pod uwagę, że lider Bawarczyków rozegrał wiosną… 9 (!) spotkań ligowych, trudno się dziwić. Jakby tego było mało, w osiemnastce na Borussię zabrakło miejsca dla Marko Mandżukicia. Gdyby ktoś miał wątpliwości czy dla Lewandowskiego znajdzie się miejsce w podstawowym składzie Bayernu…

A Ribery jak to on – jak zwykle nie wyczuł momentu na wylewanie swoich żalów (żali?).

 

/Maciek Jarosz/

Komentarze

komentarzy