Trzy najbardziej pamiętne momenty derbów Manchesteru z ostatniej dekady

correa

Już w najbliższa sobotę w okolicach południa, na ulicach Manchesteru wszelka aktywność ludzka zostanie zmniejszona, każdy kto choć w najmniejszym stopniu interesuje się piłką nożną, będzie w tych godzinach oglądał derbowe starcie na Old Trafford. Rywalizacja obu zespołów przybrała na znaczeniu dopiero w ostatnich latach. Wszystko zaczęło się od momentu dokapitalizowania zespołu Manchesteru City przez szejków z wypchanymi sakiewkami. Od tamtej pory „głośny sąsiad” nieco urósł i od kilku sezonów także walczy o wygranie Premier League. Zanim jednak zabrzmi pierwszy gwizdek w tegorocznych derbach, cofnijmy się w czasie. Oto naszym zdaniem trzy najbardziej pamiętne momenty derbów Manchesteru z ostatnich kilku sezonów. 

„O matko boska!”, czyli gol z innej planety Rooney’a

Trafienie, które przeszło do historii. Gol, który rozpalił do czerwoności. Przewrotka Rooneya będzie wspominana jeszcze przez wiele lat. Bramka została wybrana najładniejszym trafieniem w sezonie 2010/11 w całej Premier League. Myślę, że mógłby to być także gol tego stulecia. Naprawdę ciężko ot tak w pamięci odnaleźć bramkę bardziej spektakularną, a zarazem tak ważną. Ważną, bo dającą zwycięstwo ekipie Czerwonych Diabłów. Wszystko miało miejsce 12 lutego na Old Trafford, strzelanie tego dnia rozpoczął Nani, czym wyprowadził gospodarzy na 1-0. W drugiej połowie wyrównał David Silva, ale w stan niezwykłej ekstazy widzów zgromadzonych w Teatrze Marzeń wprowadził gracz z dychą na plecach w czerwonej koszulce.

Czerwone Diabły wygrały derbowe starcie 2:1, a bohaterem został Rooney. O tej bramce dyskutowano długimi tygodniami. Nawet dziś, po 5 latach kiedy wspominamy tego gola, pewnie macie gęsią skórkę na ciele oglądając powyższy filmik. Wcale się nie dziwimy.

„Why always me?”, manifest Super Mario

Kilka miesięcy po derbach okraszonych przewrotką Roo, w październiku 2011 roku byliśmy świadkami największej derbowej klęski Manchesteru United na Old Trafford. 1:6 to był naprawdę policzek dla podopiecznych Sir Aleksa Fergusona. Bohaterem zespołu z Etihad Stadium był Mario Balotelli. Strzelił dwie bramki, pewnie niewielu z Was te trafienia sobie potrafi przypomnieć,a przed Waszymi oczyma jest Mario unoszący koszulkę meczową i pokazujący napis „Why always me?„. Włoski napastnik to trudny charakter, angielskie tabloidy miały z nim wiele tematów. Co chwila z różnych błahych powodów lądował na czołówkach The Sun itp. Przyczyny były pozasportowe. A to dał się złapać z większą ilością gotówki na przednim siedzeniu, a to odpalał fajerwerki w łazience, były sprzeczki z Roberto Mancinim i wiele tego typu występków. Koszulka z napisem i pytaniem „Dlaczego zawsze ja?” to z pewnością swego rodzaju manifest, czy słuszny oceńcie sami. My wspominając derby Manchesteru powyższą scenę mamy przed oczami, bo był to jeden z tych momentów, który zapamiętany zostanie na długie lata.

rulli

„Fergie time”, czyli specjalność zakładu

Przez długie lata Manchester United słynął ze skutecznej pogoni za rywalem, za grą do samego końca. Sir Aleks Ferguson swoją osobowością i wywieraniem presji na innych osobach rzekomo potrafił wpływać zdaniem wielu obserwatorów na to, ile minut doliczy sędzia do regulaminowego czasu. Po sieci krążyły nawet prześmiewcze obrazki z bocznym sędzią, który wskazuje tabliczkę z napisem „Dopóki strzelą”. Czerwone Diabły zdobyły niezliczoną ilość bramek w doliczonym czasie gry. Najbardziej pamiętne w Barcelonie podczas finału Ligi Mistrzów w 1999 roku. Do sytuacji z doliczonych minut wymyślono nawet barwne określenie, „Fergie time”. Tego typu zdarzenie mieliśmy w derbowym pojedynku w sezonie 2009/10. Była 6. kolejka Premier League, Czerwone Diabły prowadziły 3-2, w 90.minucie Craig Bellamy zdołał wyrównać. Wydawało się, że skończy się podziałem punktów. Podobno derby lubią remisy. Nic z tego, kiedy wybiła 96. minuta na zegarze, o losach meczu przesądził rezerwowy Michael Owen. Chłopak, który nie miał łatwego wejścia na Old Trafford. Przecież Owen, co by nie było, to zawsze wychowanek odwiecznego wroga, Liverpoolu. Gol w derbach, w takim momencie zmienił jednak w pewnym stopniu ocenę sytuacji. Spora część kibiców patrzyła na Anglika łaskawszym okiem.

milik

Z czego zapamiętamy sobotnie derby? Czy wydarzy się w nich coś nadzwyczajnego, o czym będziemy z gęsią skórką na ciele mogli wspominać latami? Czy raczej będzie to starcie z cyklu „z dużej chmury mały deszcz” jak podczas rywalizacji z poprzedniego sezonu, kiedy to oba zespoły zakpiły sobie z widzów i obserwatorów odstawiając szopkę na Old Trafford? Jakby nie było, na pewno warto w sobotnie popołudnie zasiąść przed telewizorami i jak mawia Andrzej Twarowski zapiąć pasy!

Odbierz darmowe 20 zł w nowym polskim bukmacherze forBET. Graj za darmo!

Komentarze

komentarzy