Real „księżniczka z fochem” Madryt – inni pokażą, jak mieć klasę

W hiszpańskiej piłce głośno było ostatnio o wielu rzeczach. Standardowo – transferowe ploteczki, zwycięstwa, porażki, Real w finale LM, Barcelona z mistrzostwem. Teoretycznie nic nadzwyczajnego, jednak właśnie to ostatnie przysporzyło wiele dyskusji i rozważań. „Królewscy” zerwali z tradycją, nie serwując swojemu największemu rywalowi mistrzowskiego szpaleru.

Jak wiemy wszystko zaczęło się w grudniu, kiedy Real Madryt zdobył KMŚ, a w ligowym terminarzu wypadło akurat na mecz z „Dumą Katalonii”. Ta stwierdziła, że nie zorganizuje szpaleru, co oczywiście rozwścieczyło Zinedine Zidane’a i jego podopiecznych. Rzecz w tym, że niesłusznie.

W całej historii nie zawsze organizowano szpalery dla zdobywcy klubowego mistrzostwa świata (wcześniej Pucharu Interkontynentalnego). W 1960 roku nie oddano w ten sposób hołdu Realowi Madryt, ale w późniejszych latach (1998, 2002) Espanyol i Mallorca wykazały się dobrą wolą. Podobnie było po tytule Barcelony w 2009 roku, kiedy szpaler zorganizował Villarreal z… Ernesto Valverde na ławce. Z kolei dwa lata później sam Pep Guardiola poprosił L’Hospitalet, by go nie robili. W ostatnich latach Real zdominował LM (a co za tym idzie, również KMŚ), a najważniejsze europejskie trofeum (i „oczywiście” KMŚ) dołożyła Barcelona. Podsumowanie? KMŚ 2014 – szpaler Valencii dla Realu. KMŚ 2015 – szpaler Betisu dla Barcelony. KMŚ 2016 i 2017 – brak szpaleru Sevilli i Barcelony dla Realu.

Pierwsze odczucie jest takie, że „Sevilla i Barca fe”, bo jak tak można. Prawda jest taka, że nie ma etycznego obowiązku, by urządzać szpaler z okazji rozgrywek, w których się nie grało. Można, ale brak takiego gestu nie jest postawą anty fair-play. Zresztą – po takim sukcesie szpaler, jeśli już, robi się tylko raz, symbolicznie, w najbliższym meczu. Po krajowym mistrzostwie każda drużyna powinna okazać szacunek komuś, kto zdobył krajowy tytuł. Mistrzostwo w 30. kolejce? – Osiem szpalerów od kolejnych drużyn.

Tak to powinno wyglądać, ale nie wygląda. Zidane podrażniony grudniową sytuacją zerwał z tradycją, podjudzając jeszcze bardziej stosunki między klubami, jak i ich kibicami. Przełóżmy to na życie. Konkurs na pracownika miesiąca, dziesięciu kandydatów po uczciwej rywalizacji dostają wyniki, wygrał jeden. W firmie – mimo iż nie każdy się lubi – panuje zasada, że kandydaci sobie gratulują, więc czy chcą czy nie, robią to. Drugi front: jeden z pracowników wywalczył spory kontrakt z innego źródła. Dzięki niemu rywalizował z innymi projektami, a nawet wygrał. Wraca do pracy, przechodzi przez drzwi biura i… no właśnie. Czy z pozostałych dziewięciu jeden musi mu gratulować? Może, ale jeśli wyjątkowo go nie lubi, wcale nie musi. W końcu nie mógł się wykazać w bezpośrednim pojedynku…

Całe szczęście, że przez postawę Realu, którego trener i zawodnicy zachowali się jak księżniczki z fochem, było to tylko jednorazowe odstępstwo. Jak donoszą hiszpańskie media, już jutro Villarreal odda królowi co królewskie i zorganizuje Barcelonie na Camp Nou szpaler. Można się spodziewać, że zobaczymy jeszcze dwa inne, w końcu do zakończenia rozgrywek Barcelonie zostały trzy starcia. W obliczu tego decyzja Zidane’a nie wygląda jak rewanż za karygodny brak szacunku Barcelony, tylko zwykłe uniesienie się honorem i znalezienie pretekstu, by nie zrobić tego, co należy.

Kliknij i odbierz zakład bez ryzyka 120 zł + 10 zł na START + 400 zł od depozytu!

Komentarze

komentarzy