Viva Espana – podsumowanie 3. kolejki

Almeria 1:1 Cordoba
Na początek mało medialny mecz i stosunkowo niezbyt atrakcyjny dla polskich kibiców (choć widziałem ostatnio chłopaka, który miał plecak z herbem Almerii, więc może ktoś im w Polsce kibicuje). W pierwszej połowie oglądało się to znakomicie, a dwie szybko zdobyte bramki dodatkowo podgrzały atmosferę. Potem było już więcej walki, posypały się żółte kartki, ale i tak było to całkiem niezłe widowisko (na pewno lepsze niż Pogoń – Ruch, które odbywało się mniej więcej o tej samej porze). Obie drużyny mają problem z ostatnim podaniem, a napastnicy (Hemed w Almerii i Havenaar w Cordobie) nie są gwarancją dobrej gry pod bramką rywala. Rozczarował w tym spotkaniu głównie Havenaar (Hemed bardziej pasuje do stylu gry Almerii), bo oprócz liczbą fauli nie wyróżnił się niczym ciekawym.

Barcelona 2:0 Ahtletic Bilbao
Szkoda, że to spotkanie odbyło się w sobotę o 16:00, bo trochę straciło magię wielkiego widowiska, ale jest to celowy zabieg władz BBVA związany ze sprzedażą praw do transmisji do państw wschodnich. Niemniej jednak kibice gospodarzy i tak licznie stawili się na Camp Nou – w liczbie 80 tysięcy. Na dobre do składu powrócił Neymar. Brazylijczyk zaliczył prawdziwe „wejście smoka” i popisał się dwoma bardzo ładnymi bramkami. „Blaugrana” przeważała przez 90 minut, a Athletic jedynie od czasu do czasu odgryzał się groźnymi kontrami. Świetnie dysponowany był jednak Pique, a do tego coraz mocniej do pierwszego składu puka Montoya (świetny w pierwszej połowie). W ogóle Barcelona rozkręca się z meczu na mecz i trzeba przyznać, że ich gra wygląda teraz naprawdę dobrze, a w tym pojedynku, gdyby nie fatalne sędziowanie i gdyby nie dwie fenomenalne interwencje Iraizoza mogłaby zdobyć jeszcze dwie, trzy bramki.

Malaga 0:0 Levante
Niestety w tym meczu bramek nie zobaczyliśmy. Trudno się jednak dziwić, gdy Levante nie oddało żadnego celnego strzału, a Malaga nieudolnie waliła głową w mur. Zresztą zespół Javiego Gracii ogląda się ciekawie, ale tylko fragmentami i poszczególni piłkarze mają duże wahania formy. Roque Santa Cruz chyba nie jest jeszcze w takim gazie jak w poprzednich sezonach. Natomiast Levante znane jest ze swojego topornego stylu i ich postawa absolutnie nie dziwi. Ekipa z Walencji zdobywa dopiero pierwszy punkt i chyba ciężko będzie liczyć w tym sezonie na coś więcej niż utrzymanie – aczkolwiek poczekajmy jeszcze z takimi wyrokami.

Real Madryt 1:2 Atletico Madryt
Wydarzenie kolejki dla Atletico. Po raz kolejny Real długo męczył się z rywalem zza miedzy i wyglądał bardzo przeciętnie na tle swojego rywala. Co z tego, że miał 62% posiadania piłki, oddał blisko 20 strzałów na bramkę, gdy grał słabo w środku pola i popełniał mnóstwo błędów. Słabiutki start nie spodobał się zwłaszcza fanom „Królewskich”, którzy nie przywykli do sąsiadowania w tabeli z Eibarem. Swoją agresję postanowili wyładować na samochodach swoich pupili. Podobno najbardziej dostało się furze Garetha Bale’a (aż mnie zabolało jak mam przed oczami to piękne białe audi), ale ogólnie wszyscy podopieczni Carlo Ancelottiego nie mają łatwego życia. Ciekawe tylko jak obrońcy trofeum zadebiutują w Lidze Mistrzów z FC Basel?

A Atletico po słabym meczu w pierwszej kolejce podniosło się, może nie z kolan, ale z kanapy i gra dokładnie tak jak w zeszłym sezonie. Wrócił Arda Turan i od razu pokazał, że to absolutny lider i gwiazda tej drużyny.

Na początku wiele osób dziwiło się dlaczego broni Moya, a nie sprowadzony za grube, azerskie dolary Jan Oblak, ale chyba Simeone wiedział co robi obsadzając na tej pozycji tego pana, bo hiszpański golkiper broni na wysokim poziomie od samego początku.

Celta Vigo 2:2 Real Sociedad
Szczęśliwy remis Realu po samobóju Jonny’ego w 92. minucie. Gospodarze mogą sobie pluć w brodę, bo znów na własne życzenie stracili punkty. Trzeba jednak docenić Real, bo po słabym początku i upokorzeniu w europejskich pucharach znów gra atrakcyjnie i chyba dołączy do czołówki.

Celta ma bardzo duży potencjał i aż szkoda, że w pełni go nie wykorzystuje …


Rayo Vallecano 2:3 Elche
Wreszcie Przemysław Tytoń mógł podnieść rękawice w geście triumfu. Bardzo emocjonujące spotkanie (choć godzina 12:00 w niedzielę nie sprzyja graniu w piłkę), gdzie dobry futbol aż czuć było na kilometr. Rozczarowuje jednak Rayo, bo przed sezonem zrobiło kilka świetnych transferów, a tymczasem znów początek sezonu w ich wykonaniu to degrengolada. „Piraci” grają kombinacyjnie, ofensywnie, ale kompletnie gubią się w obronie i popełniają czasem takie błędy, że nawet u nas w ligach okręgowych takich nie widać.

Aha – jeżeli Alberto Bueno dalej będzie w takiej formie to chyba może już rozglądać się za jakimś lepszym klubem. To co zrobił z Elche to maestria!

Valencia 3:1 Espanyol
Chyba singapurska rewolucja zaczyna przynosić rezultaty, bo „Nietoperze” grają jak za dawnych lat. Tym razem ograli Espanyol, choć nie był to dla nich spacerek i musieli się tym razem trochę zmęczyć. Owszem strzelili pierwsi gola, ale potem długo nie mogli stworzyć sobie sytuacji bramkowej. Co ciekawe w całym meczu podopieczni Espirito oddali sześć strzałów – wszystkie celne, a trzy z nich zamienili na bramki. Trio PPP – czyli Parejo, Piatti, Paco, to w tej chwili największy skarb tej drużyny i teraz aż nie mogę się doczekać, jak wspomniana paczka wypadnie w starciu z Realem czy Barceloną.

Sevilla 2:0 Getafe
Ależ Unai Emery miał w tym okienku skuteczność. Co transfer, to wzmocnienie i wielka wartość dodana dla drużyny. Świetnie wkomponował się Grzegorz Krychowiak, dzięki któremu Bacca mógł zamienić rzut karny na bramkę, kolejnego gola strzelił Aleix Vidal. W ogóle „Krycha” jest bardzo wysoko oceniany przez wszystkie portale na Półwyspie Iberyjskim.

Getafe nie mogło poradzić sobie z szybko grającymi rywalami i często uciekało się do fauli. Będzie miało naprawdę duże kłopoty, żeby utrzymać się w tym sezonie w Primera Division, bo nie widać tutaj przede wszystkim drużyny, ale też lidera, który potrafiłby zrobić coś niekonwencjonalnego.

Granada 0:0 Villareal
Bardzo wyrównany mecz, w którym niewiele było efektownych i efektywnych strzałów. Na pewno to Granada może czuć się wygranym, bo przecież  wiele osób mówiło, że w tym sezonie musi w końcu spaść – a tymczasem jest to jedna z sześciu niepokonanych ekip.

Villareal przejął kontrole na boisku, ale kompletnie nic z tego nie wynikało. W ogóle gra podopiecznych Garcii nie za bardzo się kleiła i wypada tylko liczyć, że wkrótce „Żółta łódź podwodna” znowu wypłynie na powierzchnię.

Eibar 0:1 Deportivo La Coruna
Starcie dwóch beniaminków, w którym emocji było tyle co przy myciu naczyń. Deportivo oddało jeden strzał i akurat pech chciał (pech dla Eibaru), że piłka wpadła do bramki. Szczęśliwcem okazał się Dominguez. Można powiedzieć, że goście przełamali złą passę, bo w Segunda Division raz zremisowali z Eibarem (1:1), a raz przegrali (1:2).  O Podopiecznych trenera Fernandeza można być spokojnym, bo patrząc na to jak rozkręcają się z meczu na mecz i na ich transfery to chyba wszystko zmierza w dobrym kierunku – czyli w stronę utrzymania. Natomiast Eibar dzielnie walczył i napsuł sporo krwi swoim przeciwnikom – tylko co z tego skoro po tym spotkaniu nie powiększył zdobyczy punktowej.

LINK DO TABELI – klik!

Do People Always Get Diamond Engagement Rings
free gay porn Sardar Sahib Indian Cuisine is sure not to disappoint

Casting call announced for the Minneapolis Diaspora Fashion Show F
black porn In case you can’t tell by watching the footage

A Short Introduction for Jollibee Food Corporation
cartoon porn I do not own any leggings or any pants other than jeans

Tales at the 70th Venice Int’l Film Festival
girl meets world I have very few pictures of my childhood left

Aeropostale Firing on All Cylinders
how to lose weight fast And who will do her nails

Top 7 Latest Trends in Blogging and Social Media in 2014
miranda lambert weight loss Columbia’s VP in charge of world production

How to Make a Cotton Skirt
christina aguilera weight loss and Yukari merely seeks her mother’s approval

What Is the Job Environment for a Fashion Designer Like
weight loss tips He gives peace to the dead

Komentarze

komentarzy