Wenger znów odleciał – zabrano mu… trofeum Ligi Mistrzów

Jeszcze 15 lat temu nazwisko Francuza budziło ogromny szacunek, a wśród rywali strach. Czas jednak przemija i mimo że Wengerowi wciąż nie można odmówić wielu rzeczy, już zdecydowana większość chciałaby, by zszedł ze sceny. No, albo przynajmniej darował sobie niektóre swoje wypowiedzi.

Arsene Wenger słynie w ostatnich latach z wypowiedzi, w których winę za wszelkie zawodowe przeciwności losu zrzuca na horoskopy, układy rosyjskiej mafii, ocieplenie klimatu czy migrację łososi w Kanadzie. Mniej więcej tak to wygląda. Francuz, którego szanse na zwolnienie były w tym sezonie większe niż zwykle, znów wyszedł cało z opresji, a tysiące transparentów z napisem #WENGEROUT zdaje się nie robić na nim wrażenia.

Temat słuszności – czy też jej braku – pozostania Francuza na The Emirates jest jak rzeka i nie będziemy teraz go poruszać. Zamiast tego przytoczymy kolejną perełkę, jaką raczył nas opiekun „Kanonierów”. Zapytany o system VAR, nie omieszkał przytoczyć kilku przykładów z przeszłości, w których to jego drużyna została okradziona. Złej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy?

– Bramka Barcelony w finale Ligi Mistrzów w 2006 roku padła ze spalonego. Wygrywaliśmy 1:0 na pół godziny przed końcem meczu. Przez tego gola przegraliśmy tytuł (porażka z Barceloną 1:2, finał LM, 2006).

– Druga żółta kartka van Persiego była bardzo ważna, ponieważ w tamtym momencie mieliśmy zapewniony awans, grając przeciwko bardzo mocnej drużynie. Była to trudna do zaakceptowania decyzja sędziego, przez nią straciliśmy szansę na awans (porażka z Barceloną 1:3, 1/8 finału LM, 2011).

– Kościelny dostał czerwoną kartkę za faul w polu karnym na Lewandowskim, który jednak wracał wtedy z pozycji spalonej. Te trzy sytuacje przychodzą mi teraz do głowy, ale nie wspomniałem o wielu innych (porażka z Bayernem 1:5, 1/8 finału LM, 2017).

Kolejnym podobnym zdarzeniem mogłoby być np. wyrzucenie z boiska Gibbsa zamiast Oxlade-Chamberlaina. Biorąc pod uwagę „wagę” wspomnianych zdarzeń, warto pochylić się nad finałem Ligi Mistrzów sprzed ponad 10 lat. Kapitalny wówczas skład Arsenalu z czarującym co chwila Thierrym Henrym walczył jak równy z równym z Barceloną Ronaldinho. Wytknięcie takiego błędu jest jednak niesmaczne, zważywszy na to, co działo się przy stanie 0:0. Barcelona zdobyła bramkę, jednak sędzia wolał – nie wiedzieć czemu – wyrzucić z boiska Lehmanna i podyktować rzut wolny. O tym Francuz chyba już zapomniał.

Co do słuszności wprowadzenia VAR raczej nikt nie ma obiekcji, jednak wypominanie zdarzeń sprzed lat jest mocno niesmaczne. Na takiej zasadzie absolutnie każda drużyna mogłaby lamentować nad pucharami, które jej się należały i awansach, z których je okradziono. Panie Wenger – zdecydowanie lepiej byłoby w końcu skupić się na swojej pracy. A jeśli nastąpiło zrozumiałe zmęczenie materiału oraz potwierdzenie, że „z pustego i Wenger nie naleje”, po prostu zrobić miejsce innym.

forBET – Zarejestruj się z kodem EURO21, wpłać 100zł, a na Twoim koncie pojawi się 250zł!

 

Komentarze

komentarzy