Marazm Barcelony trwa. Valencia bezlitosna na Camp Nou

Jeśli tydzień temu po przegranej Barcelony z Realem Sociedad końcowa faza ligi hiszpańskiej wydawała się coraz bardziej intrygująca, to teraz – po kolejnej wpadce zespołu z Katalonii – emocje zdają się sięgać zenitu. Tak ciekawej końcówki sezonu w La Liga nie było od lat.

A wszystko za sprawą Valencii, jeszcze kilka tygodni temu tak wyśmiewanej z powodu fatalnych rządów Gary’ego Neville’a. „Nietoperze” w pierwszej odsłonie na Camp Nou byli wręcz kalką Atletico Madryt ze środowego spotkania Ligi Mistrzów. Dobrze i intensywnie bronili we własnym polu karnym, a także wyprowadzali zabójcze kontry, dzięki którym zadali dwa potężne ciosy. To był sposób na zneutralizowanie przeżywającą kryzys w ostatnim czasie drużynę Luisa Enrique. Do przerwy było 2:0 dla gości.

Problemy Valencii rozpoczęły się na 20 minut przed końcem, kiedy to 500. bramkę w karierze strzelił Leo Messi. Jak się później okazało, była to ostatnia chwila uniesienia na Camp Nou. Barcelona co prawda napierała, ale nie udało jej się zdobyć kolejnej bramki. Najlepszą sytuację zmarnował Gerard Pique, który będąc na 5. metrze pola karnego, nie potrafił skierować piłki do bramki. Pod koniec niektórzy zawodnicy gospodarzy byli mocno zirytowani tym, że gra się nie chce kleić. Widać to było m.in po Neymarze, który nakładką próbował zatrzymać swojego przeciwnika. Gdyby trafił w nogę – czerwo murowane.

messi

Przegrana niezwykle komplikuje ligowy byt Barcelony. Za plecami liderów czają się oba madryckie kluby. Atletico gładko rozprawiło się 3:0 z Granadą po zabójczym spotkaniu Fernando Torresa oraz Koke. Ekipa Diego Simeone dzięki temu zwycięstwu zrównała się punktami z obecnymi mistrzami Hiszpanii i mało prawdopodobne jest, by teraz – kiedy poczuła krew – odpuściła szansę na ligowy tytuł. Nie zapominajmy również o zespole Zidane’a, który jest napompowany awansem do półfinału Champions League i podobnie jak rywale zza miedzy zdaje się wkraczać w szczytową formę.

Przypomnijmy, że w lutym przewaga „Blaugrany” wynosiła dziewięć punktów nad drugim Atletico. Dziś oba zespoły są na równi. Przed nami jeszcze pięć kolejek. Aż boimy się pomyśleć, jak to wszystko się zakończy.

Komentarze

komentarzy