Mourinho i Wenger jak yin i yang? Mkhitaryan wyjaśnił. I chyba wygrał na loterii

Jedni niezwykle przyjaźni i ludzcy, drudzy surowi, rygorystyczni i zimni. Jak świat długi i szeroki, tak typów trenerów jest mnóstwo. O dziwo nie ma jednej recepty na idealnego menedżera, a kapitalne wyniki mogą osiągać absolutne przeciwieństwa. Tym razem dostaliśmy zestawienie dwóch, w ostatnich latach prawdopodobnie najbardziej kojarzonych z Premier League trenerów.

Arsene Wenger i Jose Mourinho to z całą pewnością jedni z najbardziej znanych menedżerów na świecie. Obaj z kolosalnym doświadczeniem, z wyrobioną marką i szacunkiem u znawców piłki (nie tych piszących „WengerOut”). Mimo innej wizji piłki, trochę innych możliwości drużyn przez nich prowadzonych, nie da się uniknąć porównań. O zupełnie innych charakterach tych panów niech świadczą ich docinki słowne, a nawet bezpośrednie starcia…

O różnicach między Francuzem i Portugalczykiem można by pisać książki, zagłębiając się w niezliczone aspekty psychologiczne, społeczne etc. Czasem jednak warto przysłowiowo wziąć byka za rogi i podejść do tematu najprościej, jak się da. A chyba nie da się prościej, niż słuchając opinii zawodnika, który w ostatnim czasie pracował z obojgiem.

Henrikh Mkhitaryan po fantastycznej grze w BVB dał się skusić na Anglię, na wielki Manchester United. Tam jednak nic nie ułożyło się tak jak planował, ze współpracą na linii trener-zawodnik na czele. Niemal oczywistym jest, że Ormianin to typ piłkarza, który by pokazywać pełnię swoich możliwości musi być pewny siebie i czuć ogromne zaufanie i wsparcie trenera. Ot, taki rodzaj psychiki. Na jego drodze stanął jednak Mourinho, znany ze specyficznego podejścia, o czym niedawno przekonał się Luke Shaw. Anglik wytrzymał krytykę i docinki, wziął się w garść. Nie wszyscy tak potrafią…

Z drugiej strony mamy Wengera, który mimo dobrej aury raczej nie jest aż tak lubiany przez swoich zawodników jak np. Klopp, jednak ma bardzo humanitarne podejście. Z reguły stonowany, wyważony, do tego mający ogromny autorytet. Wystarczy spojrzeć na liczbę młodych zawodników, których w swojej karierze wprowadził na najwyższy poziom. Stawianie na młodzież jest stosunkowo proste w takich klubach jak Monaco, BVB czy Ajax, jednak w niezwykle wymagającej Premier League to nie lada sztuka. Przejdźmy jednak do konkretów i tego, co zauważył Mkhitaryan:

– Mourinho wymagał dużo od graczy, był bardzo ostry. Arsene Wenger jest bardziej przyjazny, stara się zrozumieć, umie myśleć o sytuacji zawodnika, jest spokojniejszy. To jest różnica.

– Wydaje mi się, że zostawiłem swój wkład w Manchesterze, mimo że miałem trudności. Wygraliśmy trzy trofea w półtora roku, to nie jest coś czym może się pochwalić każdy. Wygraliśmy Ligę Europy, zdobyłem bramkę. Jeśli ludzie mówią, że nie osiągnąłem wiele, to ich opinia. Ja mogę tylko powiedzieć, że odniosłem wiele sukcesów w klubie – podsumował swoją przygodę Mkhitaryan.

Mimo tych słów Ormianin na pewno wie, że stać go na więcej. Na północy Anglii źle trafił, w Londynie ma szansę się odbudować. Po kapitalnym debiucie przyszedł gorszy mecz z Tottenhamem, ale przecież nie od razu Rzym zbudowano. Mkhitaryan potrzebuje czasu, przyzwyczajenia się do zmiany i wtedy może być mocny. Jemu zmiana barw może wyjść tylko na lepsze – został oddany bez żalu, a trafił w jedną z lepszych opcji. Trafiło mu się jak wygrana na loterii, teraz wszystko zależy od niego.

Totolotek: Zarejestruj się i graj bez podatku! – KLIKNIJ W LINK I ODBIERZ BONUS!

Komentarze

komentarzy