Z angielskich boisk – Jose, zjedz Snickersa!

Derby Londynu? Wpadka „Świętych”? Wszystko w drugiej kolejce Premier League zostało przyćmione. Przyćmione przez hit, który miał nas zachwycić i przy okazji rozwiać wątpliwości. Czy jesteśmy zatem po tym, ale i po pozostałych meczach mądrzejsi? Trochę na pewno. Dostrzec można bowiem było, że…

Świetna gra Leicester to nie przypadek

Jeden z głównych kandydatów do spadku wciąż zaskakuje. Po efektownym zwycięstwie nad Sunderlandem, teraz ekipa Ranieriego zgarnęła komplet w meczu z West Hamem. Dokładnie z tym samym West Hamem, który tydzień wcześniej ograł na Emirates „Kanonierów”. Leicester nie przestaje zaskakiwać i jest fenomenem tego sezonu. Co ich wyróżnia, to niezwykle ofensywna gra. Tydzień temu po zdobyciu pierwszej bramki nie zaprzestali ataków, czego efektem były dwie kolejne. Teraz zagrali identycznie. Bramka w 28 minucie na 1-0? Dla nas to za mało! Strzelamy kolejną 11 minut później. Pytanie tylko, czy ten akt fantazji, ale i szaleństwa nie okaże się dla „Lisów” zgubny, gdy po zdobyciu sensacyjnie bramki, takie City, czy Arsenal skarcą ich za taką grę.

Europejskie puchary? Najpierw trzeba się utrzymać w lidze

Oczywiście to dopiero druga kolejka i nie należy jeszcze patrzeć na tabelę, ale musicie przyznać – widok w dolnych jej rejonach takich drużyn jak Tottenham, czy Southampton może szokować. Obie te ekipy zaliczyły niezły falstart. „Koguty” można jeszcze tłumaczyć z porażki z United, ale remis ze Stoke, gdy do 78 minuty prowadziło się 2-0? Na takie wpadki w Anglii nie ma miejsca. A co ze „Świętymi”? Okazuje się, że tam kluczowymi elementami byli Clyne i Schneiderlin. Jak bowiem inaczej wyjaśnić tak tragiczne wyniki? 0-3 z Evertonem u siebie? Z Evertonem, który w pierwszej kolejce nie dał rady beniaminkowi? Nie tak Soton miał w tym sezonie zaskakiwać

Komplety punktów w stylu „Fergiego”

Dwie najbardziej utytułowane drużyny na Wyspach są niesamowicie konsekwentne. Po dwa mecze, po 6 punktów, po 2 czyste konta i po dwie strzelone bramki. Tak wygląda póki co sezon w wykonaniu Liverpoolu i Manchesteru United. Do złudzenia przypomina to właśnie „Czerwone Diabły” za czasów Fergusona (oczywiście mówię tu o zaledwie kilku sezonach). Gra jest bowiem słaba, w ataku niewiele się udaje i oba zespoły mają spore problemy. Ale co najważniejsze – zdobywają komplety punktów. I nie ważne, że jedyna bramka pada przy sporej pomocy obrońcy rywali, czy ze spalonego. Zwycięstwo to zwycięstwo i przez ten konkretny fakt można obecnie mówić o świetnym starcie sezonu w wykonaniu ekip Rodgersa i Van Gaala.  O stylu ludzie po paru miesiącach nie będą pamiętać.

Klasyczny Mourinho

Na koniec hit. Spotkanie na szczycie zakończyło się efektownym zwycięstwem Manchesteru City. „Obywatele” grali jak z nut i mogli nawet wygrać wyżej. Innego zdania jest oczywiście „The Special One” (jego pomeczowa wypowiedź tutaj). Teraz powstaje pytanie – czy da się w ogóle z Chelsea wygrać? Nie wiem, co musieliby zrobić rywale, aby Mou docenił ich i przyznał się do tego, że był gorszy. Nawet wygrana 10-0 byłaby pewnie „szczęśliwa”, bo w pierwszych minutach rywal powinien ujrzeć czerwoną kartkę. Idealnie pasuje tutaj ciut zmieniona wypowiedź Henry’ego – właściciela Liverpoolu: „Co oni palą na tym Stamford Bridge?”

Gracz kolejki – Romelu Lukaku

Wybór nie był prosty. Genialne zawody rozegrał Ozil (98% celności podań!), Mahrez i Vardy znowu szaleli na boisku, nieźle radził sobie Shelvey, czy Clyne. Wybór padł jednak na Lukaku. Strzelić dwie bramki na St.Mary’s to nie jest prosta sprawa. Pytanie tylko, czy Belg zachowa swoją regularność i pomoże Evertonowi przebrnąć przez ten trudny terminarz?

Bramka kolejki – Joel Ward vs Arsenal

Cała akcja Crystal Palace mogła się podobać. A to wykończenie OBROŃCY!? Palce lizać:

 

Komentarze

komentarzy