Zdrowsi i mający własne ściany. Dlaczego Atletico wygra derby Madrytu?

Club Atletico de Madrid v Athletic Club - La Liga

El Classico od wielu lat jest hitem nad hitami i marką samą w sobie, ale od kilku, za sprawą progresu Atletico, derby stolicy Hiszpanii nabierają również prestiżu i mimo że nadal za najważniejsze pod względem otoczki uważa się derby Sewilli, to w Madrycie walka idzie nie tylko o prymat w mieście, ale o prymat w kraju i uratowanie ligi przed Barceloną.

Bez wątpienia w dużo lepszej sytuacji przystępują do tego meczu „Królewscy”. Real prowadzi w lidze i ma dwa punkty przewagi nad Barceloną. Atletico jest dopiero czwarte, a strata do lokalnego rywala to sześć oczek. Niby niewiele, bo jesteśmy we wczesnej fazie sezonu, ale dla „Rojiblancos” ten dystans zaczyna być niepokojący. Mimo nie najlepszych meczów w ostatnim czasie – wyjazdy do Sewilli i San Sebastian – można znaleźć wiele pozytywów oraz nadziei dla ekipy „Cholo” Simeone na wygraną w dzisiejszych derbach.

Ściany pomagają

Nie ma co się oszukiwać, własny stadion zawsze będzie sprzyjał, a własny kibic lepszy od obcego. Tutaj warto zwrócić uwagę na różnice pomiędzy trybunami na Bernabeu a Vicente Calderon. „Atleti” ma dużo bardziej żywiołowych fanów i nie jest tajemnicą, że podczas meczów jest tam głośniej, aniżeli w teatrze Realu. Znając temperament „Cholo” Simeone czy Mono Burgosa, można spodziewać się podgrzewania i tak gorącej atmosfery, która jeszcze bardziej udzieli się kibicom.

W aspektach piłkarskich „Rojiblancos” u siebie też nie mogą narzekać. Ostatnich sześć meczów derbowych na stadionie Atletico, to zdecydowanie korzyść po stronie gospodarzy. Bilans 3–3–0 oraz stosunek bramek 9:3 pokazuje, że Realowi niewygodnie się gra na tym obiekcie.
Passa 22 meczów bez porażki w lidze na VC, a gdyby odjąć dwa spotkania z Barceloną, to urosłaby do 33 gier! W tym sezonie poległ tam już Bayern, a jedyną ekipą, która była w stanie wywieźć jakiekolwiek punkty, było… Deportivo Alaves.

Na marginesie warto zaznaczyć, że sędzią będzie David Fernandez Borbalan, który w ogólnym rozrachunku ma lepsze statystyki meczów Realu niż Atletico:

Real: 20–6–6
Atletico: 11–8–8

Ale inaczej sprawa wygląda, gdy weźmiemy pod uwagę derby Madrytu, które miał okazje prowadzić trzy razy:

2008/2009 (liga) – 1:1
2014/2015 (Superpuchar) – 1:0 dla Atletico
2015/2016 (liga) – 4:0 dla Atletico

Zresztą ubiegły sezon był wyjątkowo pechowy dla Realu, gdy sędziował Borbalan, bo klasyk z Barceloną również przegrał w stosunku 0:4, a andaluzyjski arbiter biegał wtedy po boisku…

Zdrowie

Przy okazji składania sobie życzeń, zawsze najbardziej podkreślamy te dotyczące zdrowia i w tej materii Zinedine Zidane może rozumieć to najlepiej. Brak Casemiro, brak Pepe oraz Moraty to spore straty. Oczywiście przy tak szerokiej ławce do załatania, ale dające dyskomfort przy ustalaniu składu. Dodatkowo po kontuzjach i urazach wracają Sergio Ramos i Karim Benzema. Forma obu panów jest niewiadomą, szczególnie w przypadku kapitana „Królewskich”. Francuz ma rozpocząć na ławce, co oznacza grę bez nominalnego napastnika, wszak „CR7” oraz Bale, mimo swojego ofensywnego usposobienia i strzelania bramek, są skrzydłowymi, a dzisiaj będą mieli do odegrania trochę inne role.

„Cholo” Simeone przez chwilę również mogł czuć niepokój związany ze zdrowiem swoich podopiecznych, ale w jego przypadku wszystko poszło po myśli „Colchoneros”. Wszyscy, włącznie z Antoine’em Griezmannem, Nico Gaitanem i Janem Oblakiem doleczyli się i są gotowi do gry.

Powrót do starych zwyczajów

W ostatnich spotkaniach Simeone wolał wystawiać nieco bardziej ofensywną wersję swojego zespołu. Przestawiał do środka pola Koke, dzięki czemu na skrzydłach mógł zmieścić Angela Correę i Yannicka Ferreire-Carrasco. Być może było to efektowne, ale szybko odbiło się na wynikach. Ostatnio wracał do ustawienia bardziej zrównoważonego, ale jeszcze nie przynosiło to pożądanych efektów. Mimo wszystko miejsce Koke jest na boku pomocy, gdzie ma większy luz w rozegraniu, zejściu do środka i zrobieniu miejsca bocznemu obrońcy – Filipe Luisowi czy Juanfranowi, w zależności na której stronie operuje.

Skład raczej bez niespodzianek, bo wszyscy zdrowi, nikt nie jest zawieszony. Jedyna niepewność pozostaje w środku pola, ale tutaj prawdopodobnie obok Gabiego zobaczymy kogoś z dwójki Saul–Tiago. Jeśli ma być bardziej ofensywnie, wyjdzie wychowanek „Atleti”, jeśli wszystko zostawić w rękach kwartetu atakujących, to zagra Portugalczyk.

Wracając do kłopotów kadrowych Realu, warto przyjrzeć się środkowi pola. Duet Modrić–Kovacić nie ma praktycznie żadnej alternatywy. Oczywiście można kombinować i przesuwać Isco, ale to już będzie zaburzenie równowagi między obroną a atakiem. Jak się kończy przeładowanie pomocy ofensywnymi zawodnikami, to już Real i Zidane wiedzą z warszawskiej autopsji. Tutaj przed chorwackimi zawodnikami zagrają prawdopodobnie Isco oraz Lucas Vazquez. Ten drugi powinien pełnić rolę zawodnika box-to-box, gdyż zaangażowanie w grę defensywną jest na najwyższym poziomie spośród wszystkich ofensywnych piłkarzy Realu.

Atletico przez słabe mecze w Sewilli i San Sebastian teraz nie pozostawia sobie miejsca na kolejne błędy, tym bardziej w bezpośrednich meczach. Wygrana oznacza powrót do gry, zaś porażka byłaby katastrofą, wszak ewentualna strata dziewięciu punktów po 1/3 sezonu to wynik nie zły, ale fatalny. Zwłaszcza jeśli mówimy o zespole, który tego lata wydał na wzmocnienia prawie 90 mln euro.

Komentarze

komentarzy