Wygląda na to, że kluczowy moment tego sezonu w lidze naszych zachodnich sąsiadów przypadł bardzo wcześnie. Siedem punktów – przy takiej formie monachijczyków, tak krótkiej ławce Borussii i w obliczu rewanżu na Allianz Arena taka przewaga może okazać się nie do odrobienia. Rozbita kontuzjami drużyna Kloppa robiła co mogła, ale to wystarczyło tylko na godzinę gry z niesamowitym Bayernem.
Pierwszy z dwóch mających ogromne znaczenie w kontekście całego sezonu meczów Borussia przegrała, choć tak naprawdę ciężko mieć do niej wielkie pretensje. Listę nieobecnych w drużynie żółto-czarnych przed hitem 13. kolejki Bundesligi można było przeczytać praktycznie wszędzie, o problemach Kloppa wiedział także Bayern. Mimo to mistrz Niemiec nie rzucił się na zdziesiątkowaną obronę BVB, a gospodarze przez większą część meczu stwarzali sobie więcej klarownych sytuacji.
Ciężko gdybać przy wyniku 0:3, ale o sytuacjach Lewandowskiego, Reusa czy Mkhitaryana będzie się jeszcze w Dortmundzie mówiło przez jakiś czas. Postawa Dortmundczyków w tym spotkaniu to spore zaskoczenie, bo choć mecz skończył się zapowiadaną przez wszystkich klęską, to niewielu spodziewało się tak dobrego meczu w wykonaniu piłkarzy w żółto-czarnych strojach. Wynik jest druzgocący, ale trzeba pamiętać, że dwie ostatnie bramki padły w końcówce meczu, kiedy gospodarze rzucili wszystko na jedną kartę i porażka jedną, dwiema czy trzema bramkami nie robiła dla nich różnicy.
Bayern grał w swoim stylu, bardzo długo utrzymywał się przy piłce, ale brakowało w tych akcjach przyspieszenia, zrywu, pobudzenia, które przyszło wraz z wielkimi gwizdami osiemdziesięciotysięcznej publiczności na Signal Iduna Park. Można powiedzieć, że piłkarzom Guardioluzaczęła się układać gra w momencie zejścia Mandżukicia, ale bardziej obstawiałbym właśnie ożywienie spowodowane wejściem człowieka, który tu dorastał, wychował się jako piłkarz i jako człowiek, wdrapywał się na kolejne szczeble kariery, aż wreszcie stał się pierwszoplanową gwiazdą.
Mario Gotze. Dortmundowi zawdzięcza praktycznie wszystko, jednak przed tym sezonem zdecydował się przenieść do wielkiego rywala BVB, Bayernu. To właśnie na niego cały stadion gwizdał i to właśnie on przechylił szalę zwycięstwa na korzyść Bawarczyków, otwierając wynik meczu.
W drużynie gospodarzy prym wiódł zastępujący parę Subotić-Hummels Sokratis. Gra w parze z Friedrichem przeciwko drużynie, która wygrała w poprzednim sezonie wszystko i jest od 38. meczów niepokonana to nie jest najłatwiejsza robota na świecie. Grecki stoper wraz z Benderem, Großreutzem i Kubą Błaszczykowskim byli najbardziej wyróżniającymi się piłkarzami BVB. Oprócz zmarnowanej sytuacji na plus swój występ zaliczyć może Robert Lewandowski, zawiedli natomiast pozostali ofensywni piłkarze: Reus i Mkhitaryan, nic po wejściu nie pokazali Aubameyang i Hoffman.
Bayern po sobotnim szlagierze zdystansował głównego rywala do mistrzostwa kraju, bo pomimo zwycięstwa 1:0 z Herthą nikt na poważnie nie traktuje Bayeru Leverkusen jako kandydata do wygrania Bundesligi. Siedem punktów po trzynastu kolejkach to bardzo dobra zaliczka przed resztą sezonu, dająca głęboki oddech i jeszcze więcej luzu.
W Dortmundzie natomiast nie mogą sobie pozwolić na załamywanie rąk i szybko muszą się pozbierać. Już za kilka dni czeka ich bowiem nie mniej ważne starcie w Lidze Mistrzów z Napoli, brak zwycięstwa w tym spotkaniu skutkuje odpadnięciem z Champions League i grą w Lidze Europy na wiosnę. Przed sezonem takiego scenariusza w Dortmundzie nie zakładali w najczarniejszych snach.
Borussia Dortmund – Bayern Monachium 0:3
0:1 – Mario Gotze (66.)
0:2 – Arjen Robben (85.)
0:3 – Thomas Muller (89.)
Piłkarz meczu: Philipp Lahm
Cichy bohater: Manuel Neuer
Najgorszy na boisku: Manuel Friedrich
/Bartek Stańdo/