Serie A – 27. kolejka

Roma przegrywa z Napoli, Juve ogrywa Fiorentinę. Po tej kolejce wszyscy we Włoszech są zgodni: Stara Dama ma już trzeci z rzędu tytuł w kieszeni. Bianconerich postraszył jednak… Wolski, który był o włos od asysty na wagę remisu. Zapraszamy na podsumowanie 27. kolejki Serie A.

Juventus – Fiorentina 1:0 (1:0)

Asamoah ‘42

Pierwszy z serii trzech meczów w ciągu dwóch tygodni pomiędzy Starą Damą a Violą (lada moment dwumecz w Lidze Europy) na korzyść tych pierwszych. Dzięki temu Juve kontynuuje zwycięską passę na własnym obiekcie, która trwa już od 14 spotkań. Tym samym wyrównany został rekord wszechczasów Serie A, który ustanowiła ekipa Torino w latach 70. Pierwsza połowa minęła pod znakiem całkowitej dominacji gospodarzy, udokumentowanej wspaniałą bramką Asamoah. Reprezentant Ghany miał szczególny powód do świętowania, bowiem, jak sam przyznał w pomeczowym wywiadzie, była to jego pierwsza bramka zdobyta prawą nogą. Po przerwie dużo więcej do powiedzenia miała Fiorentina. Gościom udało się zepchnąć Juve do obrony, przy okazji dochodząc do kilku niezłych sytuacji. Niewidoczny w całym spotkaniu Mario Gomez mógł trafić do siatki Buffona po strzale głową, jednak nie potrafił odpowiednio skierować futbolówki. Z naszego punktu widzenia pozytywnym wydarzeniem było wejście na boisko Rafała Wolskiego w 65. minucie w miejsce Davida Pizarro. Polak bardzo chętnie pokazywał się do gry, a niewiele brakowało, by zanotował niezwykle ważną asystę. Ryder Matos trafił jednak tylko w poprzeczkę. Fiorentina chyba musi powoli żegnać się z nadziejami na grę w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów.

http://www.dailymotion.com/video/x1fq6pq_juventus-1-0-fiorentina-highlights_sport

Napoli – Roma 1:0 (0:0)

Callejon ‘81

Przed meczem Neapolitańczycy zapowiadali głośno: ten mecz musimy wygrać! Z kolei Giallorossi przestrzegali, że nie mogą sobie pozwolić na przegraną. Ostatecznie to gospodarze okazali się skuteczniejsi w Derby del Sole i zbliżyli się do Romy w tabeli ligowej na zaledwie trzy punkty. Trudno powiedzieć, że jest to zwycięstwo w pełni zasłużone. Pierwsza połowa była słaba w wykonaniu obydwu zespołów, ale przez większą część drugiej odsłony to goście prezentowali się lepiej, choć okazje strzeleckie wykreowała sobie każda z ekip. Bohaterem meczu okazał się Callejon, który przed strzeleniem bramki był ewidentnie do zmiany. Nie wykorzystał sytuacji sam na sam, a poza tym był średnio przydatny dla drużyny. Katastrofalny występ zanotował z kolei Hamsik. Na koniec dnia liczy się jednak rezultat końcowy, a ten jest dla ekipy Beniteza perfekcyjny. Złe nastroje w Romie potęguje również kontuzja Strootmana, którego uraz z meczu kadry odezwał się na Stadio San Paolo. Holender musiał więc przedwcześnie opuścić boisko.

[sz-youtube url=”http://www.youtube.com/watch?v=dk_RD3v1muM” /]

Udinese – Milan 1:0 (0:0)

Di Natale ‘67

Zwycięstwo na Stadio Friuli miało potwierdzić zwyżkującą formę Rossonerich i tym samym podbudować ich przed trudnym wyzwaniem w Lidze Mistrzów. Wszelkie plany wzięły jednak w łeb. Milan co prawda wypracował sobie dość znaczną liczbę sytuacji strzeleckich, jednak brakowało skuteczności. W jego grze było poza tym zbyt dużo niedokładności, a na pewno nie bez znaczenia pozostawał fakt posadzenia na ławce Balotellego, Kaki i Taarabta. Gospodarze z kolei otrząsnęli się po zeszłotygodniowej klęsce w Cagliari (przed meczem z mediolańczykami właściciel drużyny zaordynował wysłanie piłkarzy na dodatkowy obóz treningowy), wykańczając rywali koronkową akcją Pereyry, Fernandesa i niezniszczalnego Toto di Natale. Piotr Zieliński niestety ponownie cały mecz spędził na ławce rezerwowych. Wydaje się, że jego główną nadzieją jest w tym momencie szybkie zagwarantowanie sobie przez klub z Udine utrzymania w Serie A. Wówczas trener Guidolin być może pokusiłby się o sprawdzenie piłkarzy, którzy normalnie nie są przez niego wyznaczani do gry. A do tego jeszcze trochę brakuje.

http://www.dailymotion.com/video/x1fk9dl_udinese-1-0-ac-milan_sport?search_algo=1

Inter – Torino 1:0 (1:0)

Palacio’30

Torino tym razem bez zawieszonego za kartki Kamila Glika przegrywa po raz trzeci z rzędu i traci już siedem punktów do szóstej lokaty. Maszyna Giampiero Ventury wyraźnie zaczęła szwankować. Brakuje przede wszystkim skuteczności, jaką Immobile i Cerci imponowali we wcześniejszej fazie sezonu. Niemniej jednak wygrana nie przyszła Interowi łatwo, więc nie należy w tym momencie skreślać szans Granaty na poprawę pozycji w tabeli. Mazzarri był zmuszony do odkurzenia stoperów, na których normalnie nie stawia (Ranocchia, Campagnaro, Andreolli), jednak Handanoviciowi udało się zachować czyste konto. Decydującą i zarazem bardzo efektowną bramkę głową zdobył Palacio. Opiekun Nerazzurrich najadł się jednak sporo nerwów, o czym nie omieszkał wspomnieć po meczu. Jego zdaniem oddanie inicjatywy przeciwnikowi przy zaledwie jednobramkowym prowadzeniu jest proszeniem się o karę. Tym razem obyło się bez niej, ku radości obecnego (wyjątkowo) na trybunach prezydenta Thohira. Inter ma już tylko punkt straty do czwartej Violi i właśnie ta lokata jest w tym momencie głównym celem mediolańczyków.

http://www.dailymotion.com/video/x1fqt4j_inter-1-0-torino-ourmatch-net_sport?search_algo=1

Catania – Cagliari 1:1 (0:0)

Bergessio ’62 – Vecino ‘53

Niezwykle ważne, zwłaszcza dla gospodarzy, starcie w walce utrzymanie. Jak to zwykle bywa w tego typu meczach, nie obyło się bez dramaturgii. Gdy w 73. minucie za drugą żółtą kartkę z boiska wyleciał lewy obrońca gości Avelar (co ciekawe właśnie na to spotkanie oddelegowano najlepszego włoskiego arbitra, Nicolę Rizzolego) można było zacierać ręce przed nieuchronnie bardzo intensywną końcówką meczu. I tak w istocie było. Gospodarze robili co mogli, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, jednak obijanie słupków bramki Avramova nie wystarczyło. Po końcowym gwizdku trener gospodarzy długo z niedowierzaniem spoglądał przed siebie, komentując później, że jego podopieczni zrobili wszystko co mogli, by zgarnąć trzy punkty. Nie do końca zadowolony był też opiekun gości Diego Lopez: wierzę, że gdybyśmy zostali do końca meczu w jedenastu, moglibyśmy to spotkanie wygrać.

Parma – Hellas Verona 2:0 (1:0)

Biabiany ’20, Schelotto ‘90

Przed tym weekendem obie drużyny miały na koncie po 40 oczek i nieoczekiwanie wciąż posiadały bardzo realne szanse na grę w Lidze Europy. Oczywiście jedno spotkanie niczego w tej kwestii nie przesądziło, ale to Parma usadowiła się wygodniej na atrakcyjnym szóstym miejscu. Goście mieli w tym starciu swoje szanse, jednak szczęście było po stronie podopiecznych Donadoniego. Swojego dnia nie miał też golkiper przyjezdnych Rafael. Przy pierwszej bramce nie popisał się refleksem, gdy futbolówka odbiła się od słupka, natomiast w końcówce w głupi sposób stracił piłkę w polu karnym na rzecz Cassano, którego strzał lobem dobił sprowadzony w zimie z Sassuolo Schelotto. Trener ekipy ze Stadio Ennio Tardini podkreśla jednak, że sezon jeszcze się nie skończył, a już za tydzień mecz z Milanem, który na pewno nie podda się łatwo w walce o awans do europejskich pucharów.

Sampdoria – Livorno 4:2 (0:2)

Krsticić ’49, Ceccherini ’53 (sam), Okaka ’68, Gabbiadini ‘75 – Mbaye ’19, ‘27

Gości z Toskanii czekało w tej kolejce najtrudniejsze zadanie spośród całej piątki drużyn najbardziej zagrożonych spadkiem do Serie B. Nie ma więc wielkiej niespodzianki w tym, iż jako jedyni z tego grona odnieśli porażkę, jednak muszą soczyście pluć sobie w brodę. Roztrwonienie dwubramkowej przewagi do przerwy spotkania może ich w końcowym rozrachunku srogo kosztować. Amaranto zszokowali publikę na Stadio Luigi Ferraris za sprawą dwóch trafień 19-letniego bocznego obrońcy z Senegalu Ibrahima Mbaye. W przerwie Sinisa Mihajlović wstrząsnął jednak drużyną Blucerchiatich, dokonując jednocześnie dwóch zmian personalnych oraz modyfikując ustawienie na bardziej ofensywne (trójząb z przodu: Gabbiadini, Okaka, Eder). Wszystkie założenia sprawdziły się perfekcyjnie, dzięki czemu w drugiej odsłonie na boisku była już tylko jedna drużyna. Na standing ovation zasłużył sobie Okaka. Dzięki kolejnym trzem punktom Sampa może praktycznie czuć się bezpieczna. Niestety nie zobaczyliśmy na placu gry ani Pawła Wszołka ani Bartosza Salamona. Obaj zajęli miejsca na ławce rezerwowych.

Lazio – Atalanta 0:1 (0:0)

Moralez ‘60

Po zaskakującej wyjazdowej wygranej nad Fiorentiną wydawać by się mogło, że Lazio rozpocznie skuteczny marsz w kierunku czołowych lokat, zapominając jednocześnie o odpadnięciu z Ligi Europy. Nic bardziej mylnego. Mecz z Atalantą odbył się w cieniu protestu kibiców, których na trybunach pojawiła się zaledwie garstka. Widoczne były jedynie transparenty atakujące prezydenta Claudio Lotito: albo on, albo my. Fani mają za złe, że właściciel klubu nie inwestuje odpowiedniej ilości gotówki, a kolejną iskrą zapalną była styczniowa sprzedaż Hernanesa. Sam Lotito stanowczo odpowiada, że nie zamierza odejść, a w przyszłości jego obowiązki przejmie jego syn. Dodatkowo akcentuje, iż pod jego kierownictwem Lazio wyszło na prostą w kwestiach finansowych, dzięki czemu klub funkcjonuje na zdrowych podstawach. Z kolei dla Atalanty jest to druga wygrana z rzędu, co pozwala puścić w niepamięć kompromitujące 0:4 na własnym stadionie przeciwko Parmie. Podopieczni Stefano Colantuono są już w tym momencie bardzo blisko utrzymania.

Bologna – Sassuolo 0:0

Bezpośrednia batalia w walce o opuszczenie strefy spadkowej, która jednak żadnej ze stron specjalnych korzyści nie przyniosła. Obie ekipy przystąpiły do spotkania osłabione (m.in. brak Kone wśród gospodarzy oraz Berardiego w kadrze Sassuolo). Nieco lepsze humory mogą mieć raczej przyjezdni, bowiem udało im się przerwać bardzo dołującą serię porażek. Do upragnionego 17. miejsca, które okupuje ich niedzielny rywal tracą jednak wciąż 5 oczek. Na pewno nie wszystko jeszcze dla podopiecznych Eusebio di Francesco (to już jego druga przygoda z drużyną Neroverdich w tym sezonie; zastąpił Alberto Malesaniego) stracone, ale obecnie są wskazywani jako najbardziej pewny kandydat do spadku.

Chievo – Genoa 2:1 (1:0)

Paloschi ‘5 (k), ’90 (k) – Gilardino ‘88

Przed wizytą w Weronie trener Genoi Giampiero Gasperini apelował o to, by koncentrować się po prostu na każdym kolejnym meczu zamiast szumnie zapowiadać walkę o Europę. Zaczęły bowiem pojawiać się w mediach głosy, iż Rossoblu powinni włączyć się do walki o czołową szóstkę. Wydarzenia na Stadio Bentegodi potwierdziły słuszność słów Gaspa. Co prawda sam szkoleniowiec uznał wynik za bardzo niesprawiedliwy, jednak same rzuty karne wydają się być podyktowane słusznie. Goście pokazali dużą dozę walki i ambicji, doprowadzając do wyrównania, ale brak należytej  koncentracji ze strony Marco Motty skutkował drugim rzutem karnym. A ten ponownie pewnie wykorzystał Alberto Paloschi. Chievo wciąż ma jednak tylko trzy oczka przewagi nad strefą spadkową, w związku z czym podopieczni Coriniego muszą wyleją jeszcze wiele litrów potu zanim zapewnią sobie grę w Serie A w przyszłym sezonie.

Tabela:

 

Źródło: telegazeta.tvp.pl

/Paweł Gawron/