Jest poniedziałek, dzień jak co dzień w Nowym Jorku. Ktoś zarabia ogromne pieniądze, 80% populacji je akurat potrójnego burgera z majonezem, a na Brooklynie słychać strzały. W tym czasie ksiądz Michael wraca do domu po odprawionej śpiewająco mszy i jak każdy szanujący się obywatel NYC, odpala Twittera. W tym momencie zostaje zbombardowany gratulacjami na swoim koncie z okazji przenosin do Celticu. Wszyscy życzą mu powodzenia w nowym klubie, sukcesów i życiowej formy… Tylko jedna rzecz się nie zgadza, Michael Duffy, bo o nim mowa, w ogóle nie gra w piłkę, co więcej, nawet nie interesuje się futbolem. Jak kilka dni później powiedział dla BBC radio: Patrzę na te wszystkie nazwiska i nie wierzę własnym oczom. Przecież ja nawet nie znałem tych ludzi. Co zatem się stało? Wkradł się mały, ale jakże istotny błąd. Okazało się, że konto piłkarza, który rzeczywiście zasilił klub z Glasgow, to @michaelduffy_, natomiast ksiądz posługuje się @michaelduffy. Mała pomyłka, a tyle zamieszania…