Wytypowanie zwycięzcy dzisiejszego pojedynku pomiędzy Sevillą a Fiorentiną nie jest łatwe. Trafiły na siebie drużyny mające wiele wspólnego i posiadające za sterami wciąż młodych i niezwykle utalentowanych trenerów. Hiszpanie są jednak o mały kroczek przed Włochami i wydaję się, że to oni ponownie zagrają w finale.
Przede wszystkim Emery
To szkoleniowiec, który wprowadziłby nawet Cordobę na salony, gdyby tylko powierzono mu takie zadanie. Pracoholik, który spędza po kilkanaście godzin dziennie, aby tylko rozpracować swoich rywali, lub przygotować następny mikro-cykl treningowy dla swoich piłkarzy. Nawet w samolocie analizuje zapis video na swoim laptopie. Obsesyjna praca nie przeszkadza mu jednak zacytować mądre zdanie z ostatnio przeczytanej książki, czy błysnąć inteligentnym żartem, a także spędzić trochę czasu z rodziną, którą jak sam przyznaje jest dla niego największym hobby. Niektórzy porównują go z Benitezem, ale to niezbyt dobry zabieg, bo Emery ma inny charakter i temperament. Trener Sevilli szaleje przy ławce, prowadzi ciągłą polemikę z arbitrem technicznym – jest w prawdziwym transie. Tego samego wymaga też od swoich zawodników – aby w czasie meczu byli zahipnotyzowani, niezwykle zaangażowani w każdy element piłkarskiego rzemiosła i żeby przenosili na boisko to co wypracowali na treningach. To ostatnie jest u Hiszpania niezwykle ważne, bo nie po to przecież człowiek siedzi tyle godzin nad obmyślaniem taktyki, żeby potem jeden zawodnik zniweczył plan całej drużyny. Za porzucenie założeń taktycznych często grozi ławka i nieprzyjemny ochrzan. Rzadko trybuny, bo Emery wychodzi z założenia, że lepiej mieć węższą kadrę, ale za to taką gdzie każdy będzie czuł się doceniany, każdy zagra „kilka” minut w sezonie i każdego będzie można wprowadzić na wyższy poziom. To myślenie idealnie sprawdza się w szatni Grzegorza Krychowiaka i spółki, bo choć ich boss jest często nerwowy, potrafi być surowy, to jednak każdy traktuje go z ogromnym szacunkiem i sympatią. Bo poza meczami Unai jest spokojnym, normalnym facetem, z którym można pogadać w klubowym gabinecie nie tylko o problemach boiskowych. W dodatku