Było już o beniaminkach w Serie A, Ekstraklasie, Premier League i Bundeslidze… Tak więc zagrajcie w „Zgadnij czego brakuje” i domyślcie się o czym będzie dzisiejszy artykuł.
Betis Sevilla
Zespół z Sevilli powraca do elity po rocznej rozłące. Brakowało ich! Nieraz prezentujący bardzo ofensywny futbol, nawet w starciach z gigantami, gracze Verdiblancos po odpokutowaniu win wracają do Primera Division w niezłym stylu. Ligę wygrali, choć nad trzecią drużyną (która bezpośredniego awansu nie ma, a może jedynie wywalczyć go w barażach) mieli zaledwie dwa punkty przewagi. Przegrali jednak ostatnie dwa mecze, w których awansu byli już pewni.
W piłce chodzi o strzelanie bramek, a tych Betis zdobył całkiem sporo. Ba!, strzelili aż 73 goli, jednak przy tym stracili sporo, bo aż czterdzieści. Wyrok rozstrzeliwania rywali wypełniała dwójka wyborowych i bardzo doświadczonych snajperów – Ruben Castro i Jorge Molina. Razem zdobyli aż 51 bramek, czyli więcej niż połowa drużyn w Segunda Division! 34-letni Ruben Castro zdeklasował wręcz rywali w wyścigu o koronę króla strzelców, zdobywając 32 bramki(a do tego 13 asyst!), o dziewięć więcej niż drugi Sergio Araujo. Atak zespołu uzupełnia rezerwowy Vincenzo Renella, który zimą wzbudził zainteresowanie warszawskiej Legii. Napastnik ten zdobył 6 bramek.
Żeby padały gole, to przecież ktoś musi te piłki dogrywać – od tego są pomocnicy. Druga linia Verdiblancos jest znacznie młodsza. Tu najwięcej czasu na boisku spędzili 24-letni chilijski pomocnik, Lolo Reyes, 25-letni Senegalczyk Alfred N’Diaye, a także tacy zawodnicy jak Xavi Torres i Dani Ceballo. Ten ostatni to młodziutki 18-letni pomocnik, który w tym sezonie pokazał skalę swojego talentu – regularne występy, 5 goli, 5 asyst, a teraz nadarzy się okazja do zaprezentowania się w Primera Division. Wśród piłkarzy drugiej linii sporo grali również Javier Matilla, Foued Kadir oraz Francisco Portillo. Ten pierwszy był przed długi czas podstawowym zawodnikiem Betisu, jednak z gry na kilka miesięcy wyłączyło go zerwanie więzadeł krzyżowych.
W druzynie Pepe Mela, poza dwójką, a w zasadzie trojką napastników, nikt inny prawie nie strzelał. Wśród pomocników, jedynie młodziutki Ceballo zdobył więcej niż dwie bramki w ciągu całego sezonu! Były szkoleniowiec West Bromwich Albion preferował bardzo ofensywną grę z naciskiem na właśnie napastników. Szczególnie, że obrona zbyt szczelna nie była. Blok defensywny, złożony najczęściej z dwójki stoperów – Jordi Figuerasa i Bruno Gonzaleza, wspieranych na bokach przez Francisco Molinero i Francisco Varelę/Jorge Casado, stracił przecież w minionym sezonie nie tak małą liczbę czterdziestu goli. Antonio Adan, broniący regularnie dostępu do bramki Betisu, piłkę z siatki wyciągał jednak zaledwie 35-krotnie. Aż pięć goli gracze z Sevilli stracili w dwóch ostatnich meczach sezonu, kiedy to dostępu do bramki bronił Dani Gimenez.
Przed sezonem zajdzie w drużynie kilka roszad. Klub pozyskał za 600 tysięcy euro wypożyczonego wcześniej Kadira, a także przedłużył wypożyczenie Portillo. Betis czekają także dwa poważne wzmocnienia – do zespołu dołączą brazylijski napastnik Petros, a także Rafael Van der Vaart. Większych ubytków na razie nie ma, jednak trzeba pamiętać, że liga startuje dopiero w sierpniu, toteż jeszcze wiele się może zmienić. Jeśli jednak większych roszad już nie będzie, typujemy raczej spokojne utrzymanie Verdiblancos w elicie.
Sporting Gijon
Sporting na powrót do Primera Division czekał ciut dłużej niż Real Betis. Kiedy w Polsce rozgrywane było EURO, gracze Sportingu Gijon „świętowali” spadek do drugiej ligi. Powrót po trzech latach do elity z pewnością humory poprawi. Pytanie brzmi jednak inaczej: czy pobyt w najwyższej lidze nie będzie trwał zaledwie rok?
Gracze Rojiblancos zdobyli w tym sezonie 57 bramek, jednak zaledwie jeden ich zawodnik przekroczył „dychę”. Za strzelanie goli odpowiadało wielu graczy, wystarczy wspomnieć, że poza 11 trafieniami Guerrero, 9 bramek zdobył Carlos Castro, po siedem Jhony i Pablo Perez, a pięć goli dołożył Lopez. Nie było więc w Sportingu piłkarza, którego by obrońcy przeciwnika musieli strzec jak własnego cienia – każdy ofensywny zawodnik mógł zaskoczyć. Gracze z Gijon mają bardzo młody zespół. Wystarczy wspomnieć, że wśród czwórki najlepszych strzelców zespołu najstarszy ma 24 lata. Ba! Nie licząc bramkarzy, żaden ponad 30-letni zawodnik nie zagrał w tym sezonie nawet minuty! Wśród stanowiących o sile zespołu jest wielu takich, którzy w czasach gdy Sporting z ligi spadał nie mogli pójść do sklepu po alkohol. Choćby 20-letni napastnik Carlos Castro, czy młodszy od Carlosa o dwa miesiące, kameruński pomocnik Dani Ndi.
Wyobrażacie to sobie – najwyższa średnia wieku wyjściowego składu w tym sezonie, to niespełna 26 lat, a najniższa, z meczu przeciwko Valladoid, to, uwaga… 22,7! Tak młody skład, uzupełniony 31-letnim bramkarzem Pichu Cuellarrem wywalczył drugie miejsce w Segunda Division.
Z klubu przed sezonem odejdzie 23-letni pomocnik, Jean Muniz, z którym nie przedłużono kontraktu. Nie wynikało to jednak raczej z kaprysu zawodnika, bowiem Muniz był ledwie rezerwowym. Do klubu z kolei wraca 27-letni lewy obrońca Roberto Canella, który w zeszłym sezonie zaliczył 9 epizodów w Primera Division w bartwach Deportivo. Na razie, jak widać, transferowego szaleństwa nie ma, jednak czasu jest jeszcze sporo…
Sportingowi może być trudno o utrzymanie, jednak warto dopingować tę drużynę, bo ktoś, kto tak odważnie stawia na młodzież, zasługuje na uznanie!
UD Las Palmas
Zanim przejdziemy do przestawienia Wam tej drużyny, chcieliśmy przytoczyć pokrótce historie Girony, która dla jednych jest świetnym argumentami za, a dla innych świetnym argumentem przeciw barażom o awans. No, bo taka Girona na dwie kolejki przed końcem miała 78 punktów, dwa punkty przewagi nad trzecim wówczas Sportingiem, i w normalnym systemie byłaby już prawie pewna awansu, bowiem nad czwartym zespołem miała 6 punktów przewagi. Gironie zdarzyło się jednak zremisować w ostatniej kolejce z nie grającym już o nic Lugo. Ten remis był najkosztowniejszym w całym sezonie – zespół spadł na trzecie miejsce, wyprzedzony przez Gijon i musiał zadowolić się barażami. W barażach Girona odpadła już w półfinale, z Zaragozą… Od tej właśnie Zaragozy, w sezonie zasadniczym, zdobyła 21 (słownie: dwadzieścia jeden) punktów więcej. Ta sama Zaragoza była również bliska zwycięstwa w finale, jednak zasadą bramek na wyjeździe przegrała z Las Palmas, a decydującego gola straciła w 85. minucie rewanżowego meczu.
Zespół rodem z Gran Canarii zaliczył bardzo dobry sezon i jego awans kosztem Realu Saragossa jest po trzykroć bardziej sprawiedliwy od ewentualnego odwrotnego scenariusza. Do bezpośredniego awansu zabrakło bowiem 4 punktów…
Zespół Paco Herrery zdobył w tym sezonie największą, ex aequo z Betisem, liczbę bramek – 73 trafienia. Ponad 20 z tych 73 trafień było dziełem Sergio Araujo. 23-latek został drugim najlepszym strzelcem Segunda Division. Jednak poza Argentyńczykiem, Las Palmas miało wielu równorzędnych strzelców, którzy nękali defensywę rywali. Nauzet, Momo, Jonatan Viera, Roque Mesa oraz Vicente Gomez zdobyli łącznie 30 bramek…
Zespół z Las Palmas swój sukces zawdzięcza mieszance młodości i doświadczenia. Najlepszy strzelec ma 23 lata, kolejny w strzeleckiej tabelce Nauzet – 30. Następny Jonatan Viera to 25 lat, ale trzeba pamiętać, że mający tyle samo trafień Momo jest od Viery o 7 lat starszy. Sami widzicie…
Średnia wyjściowej jedenastki oscylowała najczęściej gdzieś w okolicach 27 lat. Nawet na bramce mieliśmy wiekowy misz-masz, bowiem w 30 meczach bronił 33-letni Casto, a 12 razy między słupkami stał 9 lat młodszy Lizoain.
Najważniejsze dla Las Palmas działo się najczęściej z przodu. Podopieczni Paco Herrery dużo strzelali, jednak również całkiem sporo tracili. Ostatecznie „wesoły” futbol się opłacił, jednak przed sezonem klub straci dwa ważne ogniwa. Do Belgii wraca Jonathan Viera, a z klubu odchodzi również pierwszy golkiper – Casto. Najważniejsze jest jednak wykupienie z Boca Juniors Sergio Araujo, co skutkuje tym, że najważniejszy zawodnik zespołu pozostanie w klubie i będzie mógł straszyć golkiperów Primera Division.
Zespół z Wysp Kanaryjskich powinien uczynić ze swojego stadionu twierdzę – jest to najbardziej wysunięty na południe klub La Liga, w związku z czym, choćby mistrz Hiszpanii, FC Barcelona, na mecz z piłkarzami Herrery będzie musiał przebyć 2500 km! Tak wycieńczeni goście z pewnością nie będą grali na 100 % swoich możliwości.
Zespół zostanie jeszcze prawdopodobnie wzmocniony, jednak transferowych cudów trudno oczekiwać. Nasz typ to utrzymanie, ale bez walki o cokolwiek więcej.