Klasyka z Football Managera

Jestem przekonany, że każdy, kto w swoim życiu zasmakował wirtualnej kariery menadżerskiej, będzie wiedział doskonale, co poczuł pewien sympatyk Football Managera.

Czasami wybieramy słabszą drużynę, prowadzimy ją od „zera”, powoli pniemy się w hierarchii ligowej, a w myślach sięgamy już tryumf w Lidze Mistrzów, chociaż dopiero co cudem udało się nam dojść do półfinału krajowego pucharu. Gdy wydaje się, że wszystko jest na dobrej drodze, przychodzi chwilowy kryzys, przegrywamy kilka spotkań i niczym w Ekstraklasie… zostajemy zwolnieni. Wówczas nawet nasi sąsiedzi słyszą, jak bardzo jesteśmy z tego powodu szczęśliwi. Sam pamiętam swoją przygodę z Portsmouth, gdzie po mozolnych awansach do kolejnych lig, wygraniu FA Cup, i wreszcie po powrocie do Premier League, zostałem wyrzucony na bruk przez kilka porażek

Wróćmy jednak do Andy’ego Murray’a, fana FM 2015, o którym wspomniałem na początku i który miał w głowie jeden cel – zdetronizować Bayern Monachium na niemieckim podwórku i osiągnąć wszystko, co tylko się da z Borussią Monchengladbach. Niestety, jego historia potoczyła się podobnie do mojego „Pompey” i chłopak w chwili kryzysu drużyny został bez pracy, tej wirtualnej oczywiście. Swoją frustrację postanowił przenieść na Twittera, gdzie zamieścił wpis o zwolnieniu na oficjalnej stronie ekipy z Nadrenii. Co ciekawe, klub odpowiedział na jego pretensje słowami… „Przepraszamy, ale rezultaty nie były wystarczająco dobre”.

fm

To był kolejny cios dla Andy’ego, a wystarczyło odpalić wcześniej zapisany plik i niczym w „Powrocie do przeszłości”, zmienić bieg historii bez konieczności czekania na burzę z piorunami.