Już dziś o godzinie 18:00 rozpoczną się Derby della Scala, a więc starcie Chievo z Hellas Veroną. Obie ekipy zagrają przeciwko sobie dopiero po raz czwarty w Serie A, jednak w żadnym wypadku nie umniejsza to rangi tego spotkania.
Powszechnie używana nazwa derbów Werony wiąże się z możną rodziną Scaligerich, której dominująca rola przypadła na lata świetności miasta w okresie średniowiecza i wczesnego renesansu. „Scaligeri” obecnie oznacza coś związanego z Weroną, dlatego też zarówno Chievo, jak i Hellas chętnie przypisują sobie przydomki zawierające to właśnie określenie. Oba kluby dzieli jednak kolosalna różnica, jeśli chodzi o ich losy na przestrzeni lat. Co prawda Chievo zostało założone już w 1929 roku, jednak związane z przedmieściami miasta przez większą część swojej historii nie było absolutnie żadną konkurencją dla Hellas, który mógł czuć się totalnym dominatorem na lokalnej scenie. Prawdziwym stemplem potwierdzającym ambicje tego klubu było wywalczone w 1985 roku pierwsze i jedyne jak dotąd scudetto. Rozstrzygnięcia w owym sezonie były jednymi z najbardziej niespodziewanych w historii włoskiego calcio. Juventus, który w tym samym roku sięgał po Puchar Europy, rozgrywki zakończył dopiero na szóstym miejscu, natomiast Roma, postrzegana za równie silną ekipę, uplasowała się tuż za Starą Damą. Co ciekawe, niedługo po tym wydarzeniu na obecne Stadio Bentegodi, które od lat było domem dla Hellas, wprowadziło się również Chievo. Zmusiły go do tego surowsze stadionowe wymagania po awansie do czwartego poziomu rozgrywek. Sporo lat musiało jednak jeszcze upłynąć zanim doszło do pierwszego starcia derbowego pomiędzy tymi drużynami. Fani Hellas żartowali, że prędzej osły zaczną latać niż ich zespół zmierzy się na tym samym szczeblu ligowym z Chievo. W 1994 roku los sprawił, iż obie ekipy wylądowały w Serie B, gdzie doszło do derbowych konfrontacji na Stadio Marc’Antonio Bentegodi. Od tego momentu przyjęło się nazywać ekipę Chievo właśnie… Latającymi Osłami. W pierwszym meczu padł remis 1-1, natomiast w rundzie rewanżowej to ci teoretycznie słabsi utarli nosa Hellasowi, wygrywając 3-1. Obie ekipy zakończyły sezon w środku tabeli, dzięki czemu kolejne konfrontacje pomiędzy nimi nastąpiły bardzo szybko. Rozgrywki 1995/96 były jednak bardzo udane dla tej bardziej utytułowanej ekipy, która wywalczyła awans do elity, przy okazji dwukrotnie wygrywając derbowe pojedynki. Dopiero w 2001 roku ich śladem podążyło Chievo, dzięki czemu właśnie wtedy doszło do pierwszych derbów Werony na poziomie Serie A. W listopadzie tegoż roku przy obecności blisko 40 tysięcy widzów Hellas zwyciężył 3-2, jednak były to tylko miłe złego początki. Rewanż zakończył się wynikiem odwrotnym, a na domiar złego mistrzowie Włoch z 1985 roku spadli z ligi. Od tego momentu to Chievo zaczęło rozdawać karty w mieście Romeo i Julii. Hellas pogrążał się nawet w czeluściach Serie C, podczas gdy Latające Osły miały przyjemność gry w eliminacjach Ligi Mistrzów. Dopiero sezon 2013/14 zagwarantował kolejne Derby della Scala.
23 listopada 2013 roku to Chievo było górą, wygrywając w doliczonym czasie gry dzięki bramce młodego Słoweńca Dejana Lazarevicia. Tym razem zapowiada się na równie wyrównany mecz. Co prawda to Hellas w tabeli sytuowany jest dużo wyżej, jednak jego ostatnia forma nie pozwala w ciemno stawiać na ekipę Andrei Mandorliniego. W poprzedni weekend wygrali oni u siebie z Genoą 3-0, ale to u Chievo poziom motywacji jest na wyższym poziomie. To oni walczą w bezpośredniej rywalizacji o utrzymanie w Serie A, podczas gdy Hellas takowe już dawno sobie zagwarantował. Niestety, prawdopodobne jest, iż zabraknie najbardziej głośnych fanów Hellas z grupy kibicowskiej Butei. Protestują oni w ten sposób przeciwko nadmiernie wysokim cenom biletów. Swoje ubolewanie z powodu tej decyzji wyraził nawet trener Chievo Eugenio Corini, zauważając, iż w ten sposób Derby della Scala nieco tracą na atrakcyjności. Trudno się dziwić, patrząc na poniższe obrazki.
[sz-youtube url=”http://www.youtube.com/watch?v=iIPkSAGYphY” width=”640″ height=”400″ /]
Oczywiście jego podopieczni, teoretycznie przypisani do roli gospodarzy, będą starać się robić wszystko, by zmazać plamę po ostatnim nieudanym meczu przeciwko będącemu w słabej formie Milanowi. Wiszące w powietrzu trzy oczka to nie tylko gwarancja pozycji dominującej w mieście, ale także bezcenna pomoc w walce o utrzymanie. Hellasowi takie niebezpieczeństwo nie grozi, przez co wydaje się, że to Latające Osły gryźć trawę będą w bardziej agresywny sposób, co powinno im zapewnić dobry wynik. Mimo tego, iż Luca Toni wciąż marzy o grze na mundialu w Brazylii i chętnie poszuka okazji to wpakowania piłki po raz 16. w bieżących rozgrywkach. Wszystko rozstrzygnie się jednak, jak zawsze, na boisku.
/Paweł Gawron, Twitter @pablo_zzp/