Za nami pierwszy sobotni mecz, a zarazem drugi w grupie A. Na Stade Félix-Bollaert położonym w Lens stanęły naprzeciwko siebie reprezentacje Albanii i Szwajcarii. Faworytem tego spotkania byli podopieczni Vladimira Petkovicia, każdy wynik inny niż zwycięstwo byłby traktowany jako spora niespodzianka.
Zespoły wyszły w składach:
Albania – Berisha – T. Xhaka (62. Kace), Mavraj, Cana, Hysaj – Agolli, Kukeli, Abrashi, Lenjani, Roshi (74. Cikalleshi) – Sadiku (82. Gashi)
Szwajcaria – Sommer – Lichtsteiner, Schaer, Djorou, R. Rodriguez – Shaqiri (88. Fernandes), Behrami, Dzemaili (76. Frei), G. Xhaka, Mehmedi (62. Embolo)- Seferović
Powtórzyła się sytuacja z ostatniego mundialu w Brazylii, gdzie naprzeciw siebie w barwach innych krajów stanęli bracia Boateng. Tym razem sprawcami takiej sytuacji byli bracia Xhaka: Taulant (Albania, FC Basel) oraz Granit (Szwajcaria, Arsenal).
Spotkanie rozpoczęło się dość nerwowo, widać było, że obie drużyny chcą jak najlepiej wejść w turniej i nie popełnić błędu. Jednak nie uchronił się od niego albański bramkarz. Już w 5 minucie, po dośrodkowaniu Shaqiriego spod prawego narożnika spóźnił się z piąstkowaniem, przez co piłkę do siatki skierował Schaer. Była to niemal kopia gola zdobytego wczoraj przez Oliviera Giroud, w obu przypadkach strzelcy uprzedzili golkiperów o kilka centymetrów.
Od tej pory gra Szwajcarów wyraźnie się uspokoiła, nie forsowali tempa, a nieliczne próby ataku podjęte przez Albańczyków przypominały bicie głową w mur. Ta nieporadność przejawiała się w ostrych faulach, których dopuszczali się podopieczni Gianniego De Biasi. Jednak w 31 minucie świetną piłkę za obrońców, posłaną z prawej strony centralnej części boiska dostał Sadiku. Mógł spokojnie zapytać się Sommera, w którą stronę uderzać, jednak wybrał najgorzej – strzelił dokładnie tak, gdzie stał Szwajcar. W tej sytuacji po raz kolejny nie popisał się Djourou, co – jak słusznie zauważyli komentatorzy – można od dzisiaj wymawiać jako „Dziuru”. Ta sytuacja podziałała na Szwajcarów jak kubeł zimnej wody. Przejęli inicjatywę, a ich ataki stały się dużo szybsze i groźniejsze. W 36 minucie dobiegając pod albańskie pole karne w pojedynek wdali się Seferović oraz Cana. Gdy obrońca przegrał pojedynek, upadając złapał ręką piłkę tuż przed linią pola karnego. Poskutkowało to drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką. Sugerowano tam wcześniejszy faul Seferovicia, jednak walka o pozycję obu zawodników w tym przypadku nie przekroczyła przepisów. Rzut wolny świetnie wykonał Dzemaili, jednak po jego strzale piłka trafiła w słupek. Ten sam zawodnik w 41 minucie miał świetną okazję na podwyższenie wyniku, jednak jego strzał po podaniu od Shaqiriego nieznacznie minął lewy słupek bramki strzeżonej przez Berishę. Po pierwszej połowie, wynik 1:0 dla Szwajcarii.
Druga odsłona meczu to niemal jedna scena powtarzana co jakiś czas – ogromna przewaga Szwajcarii, przeplatana niemrawymi atakami Albańczyków oraz stuprocentowa sytuacja marnowana przez Seferovicia (miał ich co najmniej 4). Trzeba jednak oddać Berishy, że tego dnia, poza sytuacją z początku meczu, bronił świetnie, wielokrotnie ratując swoich kolegów. Pod koniec nieliczne ataki zawodników De Biasiego mogły zakończyć się golem. Było tak między innymi w 76 minucie, kiedy Sadiku mając przed sobą tylko Sommera, z dość ostrego kąta strzelił tylko w boczną siatkę. Kolejną, jeszcze lepszą okazję miał wprowadzony na końcówkę Gashi, jednak w sytuacji sam na sam w 87 minucie wyraźnie spanikował i oddał nieczysty strzał, dzięki czemu skuteczną interwencją mógł się popisać szwajcarski bramkarz. Doliczony czas gry to desperackie próby ataków Albanii, nie zakończone jednak sukcesem.
Mecz kończy się skromnym zwycięstwem Szwajcarii, a Albania, która miała szansę zostać sensacją Mistrzostw, jak na razie nie pokazała nic szczególnego. Mamy nadzieję, że zmieni się to w kolejnych meczach, a ten malowniczy kraj większości Polakom będzie w końcu kojarzył się nie tylko z twórczością pewnego „artysty” z Legnicy.