Piłka oczami Diego. kibica Atletico Madryt.
Po czterech latach od ostatnich wakacji w końcu znalazłem dwa tygodnie, aby odpocząć. Za cel podróży wybrałem Lanzarote, małą hiszpańską wyspę. Był to strzał w dziesiątkę. Hiszpański finał Ligi Mistrzów to powód do dumy dla fanów La Liga, ich drużyn i dla wszystkich tych, którzy na Półwyspie Iberyjskim znajdują wszystko to, czego od footballu oczekują. Na każdym kroku koszulki Realu, Barcelony i oczywiście Atletico. Wyspa została „najechana” przez Brytyjczyków, więc Premier League i La Liga panują tu niepodzielnie. W hotelu mamy WiFi i naprawdę świetnie, że jest bezpłatne. Szkoda tylko, że czasami sygnał znika na pół dnia. Mocno poirytowany szukałem wyniku Evertonu z City. Poszedłem, więc do recepcji, ale młody Hiszpan „ignorant” powiedział, że on kibicuje Realowi i nie ma zielonego pojęcia. Z pomocą jednak przyszedł jego kolego Diego: Czekaj zaraz sprawdzę w telefonie. Po chwili wypalił: City mistrzem, wygrali 3:2. Kiedy wychodził z livescore zobaczyłem u niego tapetę Atletico Madryt i zaczęła się … godzinna pogawędka przy lokalnym piwie Tropical o Atletico, La Liga i footballu ogólnie.
Diego jest kibicem Atletico od małego, tak jak cała jego rodzina. Zapytałem Diego, co czuje widząc Atletico tam, gdzie widział swój ukochany klub tylko w marzeniach.
Diego mówi: To coś, o czym każdy z nas kibiców Atletico marzył przez całe życie. Pokazuje to, że filozofia klubu może dać sukces. Możemy wygrać La Liga i Champions League. Już sama szansa to dla nas coś niewyobrażalnego. W świecie, gdzie grają topowe kluby, jak Real, Barca, Bayern, Chelsea i jeszcze kilka innych, nikt nie widział nas w roli faworytów. Niewielu doceniało nasz potencjał przed sezonem. Teraz mamy to, nad czym długo pracowali wszyscy związani z Atletico. Skład jest kompletny. Mamy świetnego bramkarza, obrońców, pomocników, którzy są chyba naszą najlepszą formacją w historii, świetnie uzupełniających się napastników. Do tego dodam trenera Simeone, którego największą zaletą jest to, że potrafi zaszczepić swoją pasję, wiarę i pazerność wygrywania każdemu w klubie. On wpoił wszystkim, że są ważnymi elementami tej drużyny i każdy ma wpływ na sukces. Jest oczywiście świetnym strategiem i taktykiem, Jednak nie zważając na miejsce w jakim Atletico się w tej chwili znajduje, należy pamiętać, że trener dopiero nabiera doświadczenia prowadząc swój zespół w meczach o tak wysoką stawkę.
Kiedy czytam prasę zarówno angielską, jak i polską to przebija się przez nią szacunek do Atletico, ale również zdanie, że miejsce drużyny Simeone jest również „zasługą” słabej, jak nigdy Barcy i nierówno grającego Realu. Diego odpowiada: W Hiszpanii jest trochę inaczej. Tutaj ludzie wiedzą, jak trudno pokonać oba kluby. Tu kibice znają potencjał obu zespołów doskonale. Oczywiście zarówno Real, jak i Barcelona mają problemy, ale spójrz, jak punktuje Atletico i jak wyrównane mecze gra właśnie z wymienioną dwójką. Do tej pory było tak, że potrafiliśmy z nimi wygrywać, ale później traciliśmy punkty seriami. Simeone wpoił zawodnikom, że jeżeli do każdego przeciwnika podejdą, jak do hiszpańskich gigantów to mamy szansę im dorównać. Właśnie, dlatego mówiłem, jak ważne jest podejście szkoleniowca do piłki. On uczy zawodników tego, czego zawodnicy Realu i Barcelony nauczyli się już dawno. Największy szacunek, jaki możesz okazać przeciwnikowi to potraktować go, jak najlepszą drużynę na świecie. Wtedy dajesz z siebie więcej niż potrafisz i wygrywasz.
Ludzie poza Hiszpanią, mam takie wrażenie, nie zdają sobie sprawy, jaką liga jest La Liga. Potencjał Realu i Barcelony jest globalny. Ich budżety, potencjał finansowy, zawodnicy, sponsorzy to absolutny top. Nikt, nawet z Premier League nie może się z nimi równać. To są kluby, które kupują najlepszych zawodników na świecie, gotowych do osiągania sukcesów od pierwszego dnia. Oni nie potrzebują dwóch lat na budowę drużyny. Oni muszą ją mieć gotową od pierwszego meczu i mają potencjał, żeby tak właśnie było. My musimy to robić stopniowo i z obawą, że każdy wyróżniający się zawodnik może zostać kupiony, jak nie przez naszych rywali to przez kluby z Wysp, Niemiec, Włoch.
Nasza pozycja to efekt ciężkiej pracy i coś, co zostało rozpoczęte kilka lat temu. Ta praca i jej wynik to sprawiedliwość footballu.
Co powiedziałbyś tym, którzy uważają La Liga za ligę nudną, gdzie w zasadzie co rok wszyscy grają o 3 miejsce?
Odpowiedziałbym pytaniem: myślicie, że Chelsea, United czy Arsenal lub Liverpool mogłyby grać w La Liga o coś więcej? Te drużyny nie miałyby najmniejszych szans. Zdominowaliśmy Champions League i Europa League. Atletico bez problemu uporało się z Chelsea Mourinho, wielkiego taktyka. Nie udało mu się zabić footballu. Jose idealnie pasuje do Premier League, a w ogóle nie pasował do La Liga. Tu liczy się nie tylko wygrywanie, ale to, w jaki sposób to robisz. Tu ludzie chcą cieszyć się oglądaniem widowiska, a nie 10 meczami po 1-0. To jest mentalność, która daje hiszpańskiej piłce czołowe miejsce. Ta mentalność wpajana jest zawodnikom od najmłodszych lat. Jose to wielki trener, ale dla niego najważniejsze są zwycięstwa za wszelką cenę. Ja natomiast uważam, że to piękno gry i styl prędzej, czy później pozwolą zdobyć upragnione trofea.
Kluby angielskie i ich zawodnicy technicznie są słabi. U nas każdy piłkarz potrafi wyprowadzi piłkę, włączyć się do gry. Zawodnicy angielskich klubów, mam na myśli bocznych obrońców, bazują na szybkości. Jedyne, co potrafią zrobić to dośrodkować. Zejście do środka pola i wejście w pole karne to już coś, czego nie są wstanie wykonać. Właśnie dzięki technice hiszpańscy zawodnicy są elastyczni, a zespoły nie ograniczają się taktycznie do oddania piłki najlepszemu zawodnikowi i czekaniu, co on zrobi. We współczesnej piłce nie wystarczy już waleczność. To jeden z elementów, ale nie decydujący.
Wracając do „gry o 3 miejsce”. W Hiszpanii klubu są dumne z rywalizacji z wielkim i zawsze grają o mistrzostwo. Potencjał takich klubów, jak Atletico, Sevilla, Bilbao i Valencia jest wielki i one potrzebują czasu na dogonienie Realu i Barcelony.
Czytałem w Daily Mirror o tym, że podział pieniędzy od telewizji jest sporym problemem w La Liga.
Jest i zawsze był.
Jeżeli liga składa się z 20 zespołów to pieniądze powinny być dzielone proporcjonalnie. Oddawanie dwóm klubom połowy zwiększa tylko dysproporcje. Kluby ciężko pracują i mają problemy z pozyskiwanie sponsorów w lidze, gdzie każdy chce wspierać Barcę i Real. Tymczasem TV daje im jeszcze więcej. Espanyol i Valenica mają problemy finansowe. TV i pieniądze równo dzielone mogłyby pomóc i klubom i całej hiszpańskiej piłce. Denerwuje mnie to, kiedy piszę się, że cały prestiż La Liga budują dwa kluby. To bzdura. Niech założą sobie swoją ligę. Niech graja co tydzień ze sobą. Czy to będzie miało sens? Żadnego. To jest liga hiszpańska, a nie liga dwóch gigantów. Musi to zrozumieć zarówno sponsor La Liga, jak i władze Barcelony i Realu.
Podczas transmisji Grand Derbi polscy komentatorzy zawsze mówią, że tego dnia Hiszpania dzieli się na kibiców Barcelony i Realu.
Nie. Wcale tak nie jest. Oczywiście to mecz prestiżowy i niemal każdy go ogląda. Ogląda jednak mecz i może podświadomie chce, żeby wygrała jedna bądź druga drużyna. Jednak żaden kibic Atletico nie wyciąga z szafy na ten mecz koszulki Barcelony, czy Realu. Jest zupełnie tak samo, jak oglądamy razem z kolegami mecz Arsenalu z Chelsea. Liczy się widowisko, bramki.
W Hiszpanii mecz Realu i Barcelony traktuje się, jak pewien pojedynek filozofii. Królewska, czyli ściąganie wielkich nazwisk za wielkie pieniądze i tej katalońskiej grające swoim stylem z wieloma wychowankami. Ludzie wplątują w to jeszcze politykę, starcie dwóch najlepszych graczy naszych czasów, historię i jeszcze wiele innych rzeczy. Dla mnie i dla milionów kibiców w Hiszpanii to mecz, po którym oczekujemy wiele. Wszystko to dotyczy jednak piłki nożnej i niczego innego. Najważniejsza w piłce nożnej jest sama piłka nożna.
Czego spodziewasz się po końcówce La Liga i finale CL (rozmawiałem z Diego przed meczem z Levante)?
Zwycięstwa w obu rozgrywkach. W lidze potrzeba nam naprawdę niewiele. Poradziliśmy sobie z najlepszymi. Te ostatnie mecze powinny być nagrodą i musimy dać sobie radę z presją.
Champions League? Oczywiście Real jest faworytem, ale to jeden mecz. Tylko 90 minut. To najważniejszy mecz w klubowej piłce i na tym poziomie liczą się małe rzeczy, detale. Trzeba reprezentować odpowiedni poziom. To mamy. Trzeba mieć kilka wariantów. Simeone to przygotuje. Reszta to szczęście, a to wymodlimy.
Real jest po większą presją, ale Simeone wymaga od swoich zawodników wygrywania. Graliśmy w tym sezonie z Realem i byliśmy, moim zdaniem, piłkarsko lepszym zespołem.
To może być najpiękniejszy maj w historii naszego kluby i w życiu każdego kibica Atletico.
Tego Diego życzę Tobie i Twojemu klubowi.
muchas gracias
Rozmawiał Łukasz_Cro
Special Thanks to Diego Corea