Fani „Rossonerich” z łezką w oku wspominają lata świetności, gdy „Grande Milan” tworzyli tacy giganci jak van Basten, Baresi czy Maldini. Teraz klub jest w dołku, z którego dość nieporadnie próbuje się wydostać. Czy prawdopodobne zwolnienie Seedorfa po zaledwie kilku miesiącach pracy to najlepszy wariant?
Umówmy się – samo zatrudnienie Holendra, który w kwestiach trenerskich był totalnym żółtodziobem, w jednym z najtrudniejszych momentów dla klubu od wielu lat, i to w dodatku w środku sezonu, nie było rozwiązaniem wybitnie rozsądnym tudzież przemyślanym. Co prawda Seedorfowi nie można odmówić pełnego oddania dla zespołu z San Siro, w którym spędził wiele niezłych sezonów jako piłkarz, podobnie jak chęci stawania się coraz lepszym szkoleniowcem, aczkolwiek wydaje się, że ściągnięcie akurat jego w miejsce Allegriego było po prostu swego rodzaju fanaberią Berlusconiego, do której jednak łatwo się zniechęcił. Szybko okazało się, że były pomocnik nie ma żadnego wsparcia wśród najważniejszych osób we władzach klubu. Sytuacja zrobiła się więc cokolwiek krępująca. Na przekór wszystkiemu Milan zaczął jednak bardzo skrupulatnie gromadzić punkty w kolejnych meczach ligowych. Dość powiedzieć, że za kadencji Seedorfa „Rossoneri” byli de facto trzecią siłą w Serie A. W pewnym momencie pojawiła się informacja o rzekomym ultimatum dla trenera, jakim był awans do Ligi Europy. Cel ten nie został osiągnięty, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że była to w zasadzie łatwa wymówka, bo akurat gra w tych drugorzędnych warunkach wcale nie miała dla Milanu wielkiej wartości, a pomysł pozbycia się Seedorfa pojawił się już dużo wcześniej.
Niestety nie wszystko jest takie proste, jak by się mogło wydawać. Za zerwanie kontraktu (obowiązuje do końca sezonu 2015/16) Seedorfowi należałaby się rekompensata w kwocie sięgającej aż dziesięciu milionów euro. Na obecną chwilę byłaby to dla Milanu bardzo ciężka do przełknięcia pigułka, dlatego też wydaje się, że dojdzie do próby wynegocjowania niższej stawki. Kiepskie możliwości finansowe klubu Silvio Berlusconiego bardzo dobrze ukazane są w trakcie rozmów z Valencią w sprawie wykupienia Adila Ramiego. Zapis w umowie mówi o siedmiu milionach, jednak ostatnia oferta Milanu opiewała jedynie na kwotę 3,8 miliona euro.
Na koniec kwestia najważniejsza, a więc wybór osoby, która miałaby Seedorfa zastąpić. Nieśmiało mówiło się o Spallettim, pojawiały się również nazwiska Emery’ego z Sevilli i Jorge Jesusa z Benfiki, jednak karty są już praktycznie odkryte. To Filippo Inzaghi ma być postacią, która poprowadzi „Rossonerich” do kolejnych triumfów. Lekkie deja vu? Jak najbardziej. Na pierwszy rzut oka nie widać wielkiej różnicy pomiędzy tym, co oferowała w styczniu kandydatura Clarence’a Seedorfa oraz tym, czym pochwalić się może były znakomity snajper. Są jednak dwa dość istotne elementy, które pozwalają sympatykom Milanu na lekką dozę optymizmu. Po pierwsze, „Superpippo” ma za sobą dwa lata pracy z zespołem młodzieżowym „Il Diavolo”, z którym udało mu się m.in. sięgnąć po prestiżowe Viareggio Cup. Generalnie jego praca spotkała się zewsząd z jak najbardziej pozytywnymi opiniami. Do grona osób, które uważa kandydaturę Inzaghiego jako bardzo dobrą dołączyli niedawno dwaj wybitni eksperci w fachu trenerskim, a więc Carlo Ancelotti i Cesare Maldini. Poza pierwszymi niezłymi doświadczeniami w nowej roli Inzaghi ma także inny, niezwykle istotny „plus” przy swoim nazwisku. Jest nim wsparcie, jakie bez cienia wątpliwości otrzymałby zarówno od Berlusconiego, jak i Gallianiego. Jest to kwestia niezbędna do tego, by powrót Milanu na szczyt miał się rzeczywiście spełnić. „Superpippo” powinien więc dostać wolną rękę przy wyborze swojego sztabu szkoleniowego oraz rzecz jasna mieć wpływ na politykę transferową klubu. Jednym z ciekawszych newsów, jakie ostatnio się pojawiły, jest jego chęć ściągnięcia na San Siro Alessio Cerciego.
Krótko podsumujmy:
W normalnych warunkach nie byłoby podstaw, by zwalniać już w lecie Seedorfa. Holender ma kontrakt na dwa kolejne sezony, a w czasie jego kilkumiesięcznej pracy zaczęły pojawiać się pierwsze symptomy poprawy gry zespołu. Z biegiem czasu stawałby się coraz lepszym trenerem. Niestety, biorąc pod uwagę zachowanie władz klubu, lepiej będzie, jeśli Holender odejdzie. Brak wyraźnego wsparcia ze strony przełożonych stawia pod dużym znakiem zapytania sens pracy Seedorfa na San Siro. Najlepiej by było, gdyby w jego miejsce przyszedł uznany i doświadczony szkoleniowiec (Spalletti!), jednak Milanu nie stać na opłacenie gaż pobieranych przez najlepszych fachowców. W takich okolicznościach zakontraktowanie Inzaghiego, który zdążył już zebrać pierwsze trenerskie szlify oraz który zostanie obdarzony większym niż Seedorf zaufaniem, zdaje się być dobrym posunięciem. Ponoć wszystko jest już dogadane, ale na efekty pracy „Superpippo” będziemy musieli jeszcze trochę poczekać.
/Paweł Gawron, @pablo_zzp/