Monchi, a więc najpopularniejszy działacz i łowca talentów w świecie futbolu, właśnie doszedł do porozumienia w sprawie rozwiązania kontraktu z Sevillą. Jego nazwisko jest na rynku transferowym nie mniej gorące od samych piłkarzy. W swoich szeregach chcą go mieć największe europejskie kluby.
Jeszcze latem do drzwi jego gabinetu pukali przedstawiciele Barcelony i PSG. Sevilla pozostawała czujna i za swojego wybawcę oczekiwała co najmniej 10 milionów euro. Zaporowa kwota pozwalała im spać spokojnie. Mówię o Monchim, jako o wybawcy, ponieważ na Sanchez Pizjuan pojawił się, gdy Sevilla grała w Segunda Division. Po 17 latach klub jest na europejskich salonach i w ścisłej czołówce ligi hiszpańskiej. Dotychczasowe dokonania są najlepszą wizytówką Monchiego.
Gdy światło dzienne ujrzała informacja o planowanym opuszczaniu Andaluzji, wiele klubów zwietrzyło swoją szansę. Ubiegać się miał odradzający Inter, który szuka odpowiedniej osoby do poprowadzenia tego projektu. Faworytem w tym wyścigu wydawał się jednak inny włoski klub – AS Roma. Wiadomo, że Monchi dwukrotnie spotykał się z przedstawicielami rzymian, ale po wczorajszej konferencji prasowej wiemy, że nie udało się osiągnąć porozumienia. Monchi nadal jest do wzięcia!
– Nie mam nic podpisanego. Prawdą jest, że Roma wykazywała największe zainteresowanie, i prawdą jest, że byłem w Londynie. Chcę tu przeprosić prezesa, że go o tym nie poinformowałem. Nic nie jest jednak zamknięte. Analizowałem tylko opcję i przeglądałem projekt. Muszę dobrze przeanalizować to, dokąd odejdę. Roma jest wśród zainteresowanych, ale są też inne kluby – powiedział Hiszpan.
Projekt AS Romy nie zdołał go przekonać. Na spotkaniu z dziennikarzami Monchi stwierdził, że chodzi wyłącznie o potrzebę zmiany otoczenia i zmęczenie pracą w jednym miejscu przez tak długi czas. Dodał, że propozycja Sevilli była tak dobra, że takich warunków nie dostanie nigdzie indziej, ale rezygnuje z dalszej współpracy z powodów osobistych. Inne kluby, o których wspominał, to według mediów Real Madryt i nieprzerwanie zainteresowane jego osobą PSG. We wrześniu tego roku w Madrycie przeprowadzone zostaną wybory na prezydenta klubu. Jasne jest, że na stanowisku pozostanie Perez, ale Hiszpan nową epokę chce naznaczyć właśnie transferem dyrektora. „Marca” twierdzi, że jeśli Real skonkretyzuje swoją propozycję, Monchi ją zaakceptuje, bo kusi go sprawdzenie się na takim poziomie, w takim klubie i przy takich trudnościach. Co więcej, w grę wchodzi też czynnik rodzinny, bo syn dyrektora Sevilli w następnym roku ciągle ma uczyć się w Madrycie.
Lista transferowych osiągnięć byłego dyrektora Sevilli jest dłuższa niż ta z drużynami, które chciałby go zatrudnić. Najlepszym, pod względem finansowym, posunięciem było sprowadzenie z Bahii za 550 tysięcy euro Daniego Alvesa, który później powędrował do Barcelony za około 30 mln euro. Swoją erę w Andaluzji Monchi rozpoczął od sprowadzenia, nieznanych wówczas, Kanoute, Luisa Fabiano i Renato. Mimo że bogatsi rywale co roku wyjmowali z przygotowywanej przez niego drużyny najlepszych graczy, on zawsze miał plan B. W ostatnich latach talentów szukał przede wszystkim we Francji. Z Ligue 1 do Sevilli dołączyli Gameiro, Keita, Kondogbia czy Ben Yedder. Co najlepsze – niemal każdy z nich zdobył z drużyną jakiś tytuł, a ze sprzedaży klub otrzymał ponad 50 milionów euro.
Jaki będzie kolejny przystanek najlepszego dyrektora piłkarskiego na świecie? Gdzie zbuduje swoją kolejną potęgę? Czy odnajdzie się w innej rzeczywistości? Na odpowiedzi przyjdzie jeszcze poczekać.