Nie każdemu psu na imię Burek, nie co dzień jest niedziela, ale Łukasz Teodorczyk jest jeden i to się nigdy nie zmieni. Świeżo upieczony mistrz Belgii i król strzelców tamtejszej Jupiler Pro League (22 gole) znów dał o sobie znać. Jak możecie się domyślać, typowy dla siebie sposób. Niestety…
O niechęci polskiego napastnikach do mediów wiadomo od dawna. Łukasz żyje w swoim świecie, nie zwracając zbytnio uwagi na pozaboiskowe obowiązki czy przyjęte kanony zachowania dla osoby publicznej. Zaczęło się od opuszczenia gali, na której przyznawana była nagroda m.in. dla najlepszego zawodnika belgijskiej ligi w 2016 roku. Teodorczyk postanowił nie zjawić się na niej, mimo że był jednym z kandydatów do otrzymania nagrody. Ostatecznie zajął drugie miejsce, ale niesmak pozostał. Za zaistniałą sytuację musiał przepraszać Anderlecht.
Po tym incydencie i dość długiej przerwie od podobnych wybryków – w której głośno było głównie o nieskuteczności Polaka – „Teo” o sobie przypomniał. Pokazywanie środkowego palca fotografowi i kibicom wywołało dość duże oburzenie, a Teodorczyk burę dostał od samego klubu. Od zamieszania nie minął nawet tydzień, a nasz ulubieniec znów harcuje.
Belgijskie media zawrzały, kiedy na wczorajszych dwóch spotkaniach mistrzowskiej drużyny – z mediami oraz władzami miasta – zabrakło dwóch zawodników. Jednym z nich był oczywiście Teodorczyk. Po doświadczeniach z przeszłości od razu zaczęto spekulować, czy Polak po prostu postanowił zignorować obowiązki lub „leczył się” po imprezie w nocnym klubie Carre.
De gemeente houdt van #RSCA & RSCA houdt van haar gemeente! #CHAMPIONS pic.twitter.com/2VRqi2EKq8
— RSC Anderlecht (@rscanderlecht) May 22, 2017
Wszyscy w niecierpliwości czekali na oficjalne doniesienia, a dopiero w okolicach południa wszystko się wyjaśniło. Tym razem sensacyjne zniknięcie okazało się mocno rozdmuchane, bo Polak po prostu wcześniej rozpoczął urlop. Drugi z nieobecnych, Kara Mbodj, wyjechał do Senegalu po ustaleniu z tego z klubem. Łukasz Teodorczyk najwyraźniej też musiał mieć wszystko dogadane, ponieważ do agenta zawodnika nie wpłynęła żadna skarga od klubu.
– Nikt z Anderlechtu nie kontaktował się ze mną w tej sprawie. Łukasz ma już urlop, a następnie pojawi się na zgrupowaniu reprezentacji Polski – uspokoił w rozmowie z WP SportoweFakty Marcin Kubacki.
– Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz – można by powiedzieć. W normalnych okolicznościach szukanie sensacji nie miałoby miejsca, ale wobec Polaka wszyscy w Belgii są już uprzedzeni. Trudno przypuszczać, żeby poza granicami uszło to bez echa, co może stać się problemem przy ewentualnej chęci zmiany klubu. Jeszcze zimą wszyscy wypychali naszego napastnika do Premier League, wróżąc wielką karierę. Teraz być może potencjalny pracodawca mocniej zastanowi się nad ściągnięciem zawodnika, który czasem nad sobą nie panuje. Odejdzie? Zostanie? Odpowiedź na to pytanie jest dużo trudniejsza, niż jeszcze pół roku temu.
Fortuna: Odbierz 110 zł na zakład bez ryzyka + do 400 zł bonusu!