Mundial skończył się już jakiś czas temu, ale letnie okienko transferowe zdominowane jest przed bohaterów brazylijskiej imprezy. Mieliśmy już transfery Kroosa, Suareza, Jamesa, Sancheza… Można tak jeszcze wymieniać. Ja na „tapetę” biorę tych, o których podczas mundialu mówiło się, jeśli nie najwięcej to na pewno bardzo dużo. Mowa oczywiście o bramkarzach, a żeby być już w pełni precyzyjnym, o bramkarzach z obu, a nawet trzech Ameryk. Mimo iż na mundialu został wyrównany rekord zdobytych bramek, to w wielu meczach to właśnie bramkarze byli wybierani na najlepszych zawodników tych potyczek. Najpierw był zachwyt nad Ochoą z Meksyku, dobrze wyglądali Bravo z Chile i Ospina z Kolumbii. Muslera nie schodził ze swojego, przyzwoitego poziomu. W fazie pucharowej mieliśmy nowych bohaterów. Keilor Navas wygrał Kostaryce mecz z Grecją oraz nie wpuścił bramki przez 120 minut spotkania z Holandią. Sergio Romero wypadł z Oranje jeszcze lepiej i dzięki wspaniałej postawie w trakcie serii rzutów karnych, wprowadził Albicelestes do finału. Nawet wiekowy Tim Howard w meczu z Belgią wyczyniał cuda między słupkami.
Mundial się skończył, ale większość z wyżej wymienionych postanowiło wykorzystać swoje pięć minut sławy. Zainteresowanie ze strony wielkich klubów Europy zaczęło się jeszcze w trakcie mundialu. Pierwsza zareagowała Barcelona, która pozyskała Claudio Bravo. Ten doświadczony zawodnik ma być rywalem do bluzy z nr 1 dla Niemca Der Stegena. Osiem sezonów spędzonych w Sociedad sprawia, że ma duże szanse na wygranie tej rywalizacji. Nie będzie w jego przypadku tematu problemu z aklimatyzacją oraz barierą językową.
Sporo zamieszania było wokół Guilhermo Ochoy. Meksykański bramkarz na co dzień występujący we francuskim drugoligowcu z Ajaccio. Wszyscy pamiętamy historię ogłoszenia jednego z kibiców tego klubu, który wystawił na aukcje swój dom wraz członkami rodziny, żeby tylko zatrzymać Meksykanina w klubie. W przypadku Ochoi mówiło się o zainteresowaniu Malagi, Atletico Madryt, bardziej życzeniowo Liverpoolu i Arsenalu. Było tez Monaco, Milan czy Napoli. Póki co sprawa transferu jest jeszcze otwarta. Karty rozdaje 29-latek urodzony w Gualadajarze.
Kolejny „goalie” może wygryźć ze składu tego, który najbardziej zawiódł na mundialu. Iker Casillas zdecydowanie nie trafił z formą, a gdyby tego było mało, to może jeszcze pożegnać się z Santiago Bernabeu. Keilor Navas to największa niespodzianka czempionatu. Nic dziwnego, że znalazł sie w kręgu zainteresowań samego Realu Madryt. Bramkarz Levante tak jak Bravo, zna specyfikę Primera Division, jest jednak od niego o kilka lat młodszy. Transfer Navasa wydaje się być tylko kwestią czasu. Casillas chyba niedługo będzie robił częściej zakupy u Harrodsa.
Monaco prowadzi dziwną politykę transferową. Oddało już Jamesa, mówi się o odejściu Falcao, więc transfer Sergio Romero wcale nie musi być czymś niemożliwym, szczególnie ze w klubie z małego księstwa rozegrał tylko kilka meczów, a był tam tylko wypożyczony z Sampdorii. Wczoraj pojawiła się informacja, ze nowym klubem Argentyńczyka będzie Benfica.
Na koniec ten o którym podczas mundialu mówiło sie najmniej. David Ospina prezentował dobrą, równą formę. Zostało to docenione i w najbliższych dniach Kolumbijczyk zamelduje sie na Emirates Stadium aby walczyć o pozycję miedzy słupkami z naszym Wojciechem Szczęsnym. Jeśli dodamy do tego, że z całej piątki jest najmłodszy i przychodzi z ligi francuskiej, to może okazać się, ze częściej będziemy mogli Wojtka oglądać w Pucharze Anglii oraz Ligi Angielskiej niż Champions League. Jakby tego było mało, jak wspomniałem, na tapecie jest też temat transferu Ikera, który na pewno nie zadowoli się siedzeniem na ławce, bo przecież ma na to jeszcze czas.
Zastanawiam sie, czy ta moda na bramkarzy zza oceanu wyjdzie klubom na dobre. Z jednej strony wszyscy oni grają już w Europie, czyli odpada element zmiany środowiska, klimatu itd. Ja jednak podchodzę do tego zjawiska sceptycznie. Mundial to tylko kilka tygodni, podczas których łatwiej utrzymać bramkarzom wysoką formę. Dodatkowo turniej był rozgrywany w Ameryce Południowej, więc poniekąd mieli teoretyczna przewagę nad kolegami z reprezentacji europejskich. Przecież przez ostatnie lata wszyscy oni grali już w Europie, a Ci najwięksi i najbogatsi wcale się o nich nie zabijali. Wydaje mi się – ba – jestem nawet pewien, że moda ta skończy się jeszcze przed końcem tego roku. Zawodnicy Ci wylądują na ławkach rezerwowych swoich klubów i jeśli ich ambicje będą sięgać wyżej – czyli regularnej gry, to na koniec sezonu zmienią kluby na trochę słabsze czyli wrócą na swoje miejsce w szeregu.