Po zostaniu piłkarzem sezonu australijskiej A-League, Adrian Mierzejewski zdecydował się na kolejną egzotyczną przygodę i przenosiny do Chin. Pierwszy występ ma już za sobą, ale raczej nie będzie go wspominał z uśmiechem na twarzy. Wszystko przez… rzut karny.
Polski obieżyświat w sobotę został zaprezentowany jako nowy zawodnik Changchun Yatai. Na jego sprzedaży Sydney FC zarobiło nieco ponad milion euro – nieduża kwota jak na zawodnika, który zdobył w sezonie 15 bramek i dołożył do tego 11 asyst.
Oficjalnie pic.twitter.com/vxb7hvn5Tn
— Adrian Mierzejewski (@adrianmierzej86) July 8, 2018
Kojarzycie te gwiazdy, które przenosząc się w nowe miejsce chcą od razu pokazać się kibicom ze swojej najlepszej strony? Neymar uczynił tak w Paryżu, Ibrahimović nie tak dawno w Los Angeles. Mierzejewski (zachowując rozsądną skalę bycia gwiazdą) chciał to uczynić w klubie zza Wielkiego Muru Chińskiego, a okazję miał doskonałą – wystarczyło wykorzystać rzut karny.
Zwykłe uderzenie to jednak za mało. Były reprezentant Polski chciał zdobyć bramkę a’la Panenka, jednak… bramkarz wyczuł jego intencje. Miało wyjść wirtuozersko i z dużą pewnością, wyszło pokracznie i wstydliwie.
.@adrianmierzej86, on debut for Changchun Yatai, tried to score a panenka past @glen_moss.
Never again ???
? @Sproulie72 pic.twitter.com/kPKVTVYK2X
— Hyundai A-League (@ALeague) July 9, 2018
Mierzejewski wszedł na murawę na ostatnie pół godziny towarzyskiego spotkania z Newcaste Jets, w ramach Super Champions Cup, przy stanie 1:1. Wynik nie zmienił się do końca meczu, więc zwycięzcę miały wyłonić rzuty karne. Polak podszedł pierwszy i… zrobił coś takiego. Ostatecznie jego drużyna przegrała w serii jedenastek 2:4.
Oby to były złe dobrego początki, tym bardziej, że Polak do wspomnianego karnego podchodzi z humorem i dużym dystansem. Szansa na debiut w oficjalnym meczu już 17 lipca. Changchun Yatai zmierzy się z Chongqing Lifan w ramach 12. kolejki Chinese Super League – obecnie zajmuje w niej 13. lokatę. Czy Adrian Mierzejewski podbije kolejną, już piątą ligę? Szanse ma na pewno duże. W trakcie swojej kariery być może nie kierował się drogą czysto sportową, ale nie można mieć wątpliwości, że będzie miał co wspominać i o czym opowiadać na stare lata. Zobaczyć duży kawałek świata, poznać różne kultury, tradycje, obyczaje… Kto by tak nie chciał?