Powrócić na szczyt nie będzie łatwo

Przed Milanem sezon, od którego wszyscy sympatycy klubu z San Siro oczekują odbicia się od dna. Jak na razie proces powrotu „Rossonerich” na należne im miejsce w hierarchii włoskiego i europejskiego futbolu można porównać do rozwiązywania skomplikowanego układu równań. Jeszcze daleko do znalezienia rozwiązania, ale już można wyczuć, że nie będzie ono takie, jakiego oczekiwano.

Przedstawiając wnioski z kolejnego audytu w stajni Augiasza ekipie Berlusconiego, lepiej chyba zacząć od pojedynczych jaskółek, które wiosny jednak czynić nie muszą. Oto one:

Filippo Inzaghi. Ktoś powie – w czym „Superpippo” będzie lepszy od Seedorfa?, zamienił stryjek siekierkę na kijek etc. Nie można oczywiście przejść obojętnie wobec faktu, że Inzaghi to ponownie wybór, który nosi w sobie znamiona oszczędnej polityki klubu, a co za tym idzie rezygnacji z angażu sowicie opłacanego trenera z najwyższej półki (vide Spalletti). Są jednak trzy zasadnicze różnice pomiędzy byłym świetnym snajperem a Holendrem.

Primo: Inzaghi ma pełne poparcie klubowych włodarzy, a przede wszystkim Gallianiego, który od początku kręcił nosem na pomysł zatrudnienia Seedorfa.

Secundo: Szatnia jest (przynajmniej na razie) w pełni po stronie „Superpippo”, w przeciwieństwie do casusu byłego pomocnika Milanu.

Tertio: FI z sukcesami prowadził drużynę młodzieżową „Rossonerich”. Nie oznacza to jednak, że nie został rzucony na głęboką wodę, ale przynajmniej zdążył już operować małą łódką przy brzegu jeziora. Seedorf przed przejęciem schedy po Allegrim bywał jedynie majtkiem, nie mając ze sterem nic wspólnego.

Zdrowy „Faraon”. Stephan El Shaarawy z powodu kontuzji w minionych rozgrywkach Serie A zdążył wystąpić zaledwie sześciokrotnie. Jedynego gola w całym sezonie zdobył w kwalifikacjach Champions League przeciwko PSV. 21-latek wrócił wreszcie do zdrowia po długiej walce z urazem stopy i to na niego są zwrócone wszystkie oczy z nadzieją, że będzie w stanie swoją postawą inspirować do lepszej gry kolegów z drużyny. Pytany o presję, jaka jest wywierana na jego osobę, zdecydowanie odpowiada: Ona mnie nie interesuje, może mnie co najwyżej dodatkowo zmotywować. Pomimo tego, że przez wiele miesięcy byłem poza grą, czuję się pewny siebie i swoich umiejętności. Chcę z nawiązką odpłacić wszystkim tym, którzy zawsze we mnie wierzyli.

Shaarawy

Młode talenty. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, tak głosi mocno już sfatygowane upływem czasu przysłowie. W przypadku dzisiejszego Milanu wspomnianym dobrem może być duża liczba minut na boisku zaciągu z Primavery bądź tanich, ale utalentowanych prospektów ściągniętych z innych zespołów. Kto ma szansę się wyróżnić? Warto zwrócić uwagę na gwiazd(k)ę YouTube, marokańskiego młodzieńca (rocznik 1998!) Hachima Mastoura oraz nieco starszych Bryana Cristante i Riccardo Saponarę. To jest wasz czas, chłopaki. No chyba, że inaczej postanowi „Superpippo”.

Już jednak koniec tego dobrego. Co pozostaje zmorą „Rossonerich”?

No money, no party. To już nie te czasy, gdy właściciele włoskich drużyn szastali forsą na lewo i prawo, zadłużając się coraz mocniej i mocniej, po to tylko, by znaleźć się na krawędzi bankructwa. Działacze poszli w końcu po rozum do głowy i zrozumieli, że żeby wydać, trzeba wcześniej mieć z czego. Nie jest niespodzianką, że z przychodami jest teraz w Italii po prostu ch**, dupa i kamieni kupa mizernie, a z piasku bicza przecież się nie ukręci. Trzeba zatem zaciskać pasa, a to niestety wiąże się z zawstydzającym biciem się o każde euro. W takich okolicznościach przyszedł do klubu Rami, w podobnych być może Taarabt. W przypadku Marokańczyka Galliani chce prawdopodobnie „wyczekać” QPR do końca mercato, gdy Anglicy staną pod ścianą: albo marne grosze od Milanu albo Adel zostanie w Londynie. A jak wiadomo, z niewolnika nie ma pracownika. Z kolei za darmo na San Siro sprowadzeni zostali Alex i Jeremy Menez. Zawodnicy oczywiście solidni, ale wcale nie najmłodsi. Jednym słowem półśrodki, które ból uśmierzą tylko na moment, o ile w ogóle im się to uda. Dostępu do bramki wciąż będzie bronił Abbiatti, do którego wyświechtane powiedzenie o winie niespecjalnie pasuje. Zagrozić potencjalnie mógł mu nowy nabytek Agazzi (ostatnia runda w Chievo), ale jego „popisy” w czasie tournee po Stanach raczej pewności siebie mu nie dodały.

Wyniki robią psują atmosferę. 0-3 z Olympiakosem, 1-5 z Manchesterem City. Takimi rezultatami „pochwalić się” może Milan jak do tej pory. Oczywiście tylko ktoś z ograniczonym pojęciem o realiach funkcjonowania zespołu piłkarskiego może na tej podstawie jednoznacznie osądzić, że z „Rossonerich” w tym sezonie nic już nie będzie, ale lampka ostrzegawcza mimo wszystko musiała się już zapalić. Wszyscy robią dobrą minę do złej gry, standardowo przekonując: jesteśmy na dobrej drodze (prawa autorskie: Phillippe Mexes), na 1. kolejkę będziemy gotowi (cała reszta). Na kogo, jak kogo, ale w takich sytuacjach nie można liczyć na Balotellego, który niedawno ponownie „zabłysnął”, frustrując się po błędzie kolegi z zespołu w trakcie jednego z treningów: jak mamy strzelać bramki, jeśli robimy takie rzeczy! Bardzo ważnym okresem dla podopiecznych Inzaghiego będzie sam początek sezonu. W pierwszych trzech kolejkach Serie A Milan zmierzy się kolejno z Lazio, Parmą i Juventusem. Ciężki kawałek chleba, którym „Rossoneri” mogą się zadławić, co wcale im w marszu w górę nie pomoże.