Nie tak to miało wyglądać. Młody zawodnik rozwijający się z sezonu na sezon, trafia w końcu do wielkiego klubu, w którym chce potwierdzić swoją wartość. Niektórym taka droga wychodzi lepiej, innym gorzej, ale zwykle mogą oni zrzucić winę/zasługi jedynie na siebie i na wykonaną przez siebie pracę. Co innego, kiedy ambicje i marzenia zostają brutalnie zatrzymane przez kontuzje. Z takim losem musiał pogodzić się Danny Ings.
W dorosłej piłce debiutował jako nastolatek w barwach Bournemouth grającego w czwartej lidze (tak, właśnie tego Bournemouth), z którym występował potem na trzecim poziomie rozgrywkowym. Najwięcej zawdzięcza jednak Burnley, które sukcesywnie dawało mu coraz więcej szans przez dwa i pół roku w Championship. W ostatnim sezonie, w którym „The Clarets” awansowali do Premier League, zdobył 20 bramek w lidze. Zderzenie z najwyższym poziomem rozgrywkowym miał również niezle, strzelając w EPL 11 bramek. To sprawiło, że niespełna 23-latek trawił do Liverpoolu.
Na tym kończy się wspaniała droga, a zaczynają poważne wyboje. Ings już w połowie października 2015 roku zerwał więzadła krzyżowe, przez co stracił niemal cały sezon. W kolejnym problemy się odnowiły, a zawodnik rozegrał łącznie 400 minut, głównie w Premier League U-21. Poprzedni sezon to walka o powrót do sprawności, występy w drużynach młodzieżowych, ławka i trybuny. Nieciekawie, ale najważniejsze, że w końcu bez problemów zdrowotnych. Co więcej, pod koniec sezonu Anglikowi udało się zdobyć bramkę w Premier League. Po dwa i pół roku…
He’s one of our own
He’s one of our own
Danny Ings
He’s finally come home ???Get this sung around ? @SouthamptonFC @IngsDanny #SaintsFc #newchant #backathome pic.twitter.com/13rbSefL4R
— Sammy B (@sammysfcb) August 10, 2018
W ostatni dzień, w którym angielskie kluby mogły się wzmacniać, Ings zaczął nowe życie. Przenosi się na południe Anglii, do rodzinnego Southampton. Na razie na zasadzie wypożyczenia, ale z koniecznością wykupu za rok, za 18 milionów funtów + 2 mln zmiennych. Danny Ings mimo nieudanej przygody i zmarnowanych trzech lat nie był w Liverpoolu kukułczym jajem. Wszyscy go lubili i szanowali, jednak do rozwoju sportowego potrzebna była zmiana.
– Pożegnanie się z Dannym to bardzo dziwne uczucie. Największe emocje budzi to, jak bardzo będziemy za nim tęsknić. (…) jest niesamowicie pozytywny i pełen energii. Ale nie będziemy tęsknić tylko za jego osobowością, bo jest również piłkarzem, posiadającym wszystkie „narzędzia”. (…) To jego dom (Southampton – red.), jego rodzina tam jest, to klub jego dzieciństwa – powiedział Klopp w emocjonalnym pożegnaniu.
– Kiedy pojawiła się taka możliwość, musiałem skorzystać z okazji i wrócić do domu. To fantastyczny klub, gra świetną piłkę i po prostu się cieszę, że mogę tu być – wyznał nowy nabytek „Świętych”.
Pozostaje trzymać kciuki, by południowy, domowy klimat sprzyjał Anglikowi, który właśnie zaczyna nowe, drugie życie. Danny Ings wiele wycierpiał przez ostatnie lata i dobrze byłoby zobaczyć, jak znów cieszy się dobrym zdrowiem i kolejnymi bramkami zdobywanymi w Premier League. Powodzenia!