Życie byłoby zbyt nudne, gdyby każdy transfer był trafiony. Mimo systemów skautingowych i wnikliwych analiz, nigdy nie ma 100-procentowej pewności, czy ktoś „odpali”, czy nie. Niepewność pozostaje zarówno przy kupowaniu zawodników anonimowych, jak i tych sprawdzonych, uważanych za gwiazdy. Każdy klub ma swoją „listę wstydu” z kilkoma nazwiskami, o których nikt wolałby nie pamiętać. W Chelsea jednym z nich bez wątpienia jest Danny Drinkwater.
Wychowanek Manchesteru United ma bardzo zawirowaną karierę. Najpierw nie mógł liczyć na jakiekolwiek minuty w macierzystym klubie, potem był rzucany po wypożyczeniach (łącznie cztery). Ostatecznie wylądował w Leicester, a spędzone tam pięć i pół roku sprawiło, że nie tylko stał się rozpoznawalny, ale zadebiutował w reprezentacji i zdobył sensacyjne mistrzostwo Anglii. Rok temu, w wieku 27 lat, wszystko znów się odwróciło.
Kliknij i odbierz zakład bez ryzyka 110 zł + 10 zł na START + 400 zł od depozytu!
Pomocnik zdecydował się dołączyć do Chelsea, podobnie jak wcześniej jego „lisi kolega”, N’Golo Kante. Mówi się, że suma szczęścia zawsze równa się zero. W tym przypadku było dokładnie tak – Francuz stał się bezdyskusyjną gwiazdą „The Blues”, a Drinkwater… No właśnie. Jeśli komuś wydawało się, że ten w pierwszym roku na Stamford Bridge grał mało, ciekawe co powie teraz. Anglik u Sarriego nie gra absolutnie nic. Jedyne 30 minut gry dostał w pierwszym meczu sezonu, o Tarczę Wspólnoty. Jeśli ktoś zapomniał, jak wygląda były zawodnik „Lisów”, by to zmienić musi rozglądać się po trybunach. Drinkwater już raczej nie ma przyszłości w niebieskiej części Londynu, można więc podsumować jego nieudaną przygodę.
Zacznijmy od tego, że 28-latek jest 12. najdroższym zawodnikiem kupionym przez Chelsea (wg. Transfermarkt). 35 milionów funtów, jakie Leicester dostało od Chelsea to nieco więcej, niż kwota zapłacona za Kante. Drinkwater od transferu pojawiał się na murawie 23 razy, z tego 15 w Premier League i Lidze Mistrzów. Policzono, ile „The Blues” kosztowała gra Anglika właśnie w nich. Efekt? – 2,33 miliona za każdy mecz, 62 tysiące za każdą minutę, 1036 funtów za każdą sekundę. Biorąc pod uwagę grę, wyszły blisko 82 tysiące za każde podanie. A to wszystko nie licząc pensji zawodnika. Zwykle „drink water” jest sposobem na zaspokojenie kaca – w tym przypadku jest odwrotnie.
Dawniej zarzucano Romanowi Abramowiczowi robienie drogich transferów. Wtedy jednak płacił za zawodników, którzy w większości przypadków byli tego warci. Patrząc teraz na TOP8, mamy przed oczami Moratę, Bakayoko czy Bathuayiego. Polityka transferowa na Stamford Bridge pozostawia wiele do życzenia i chyba coraz bardziej widzi to choćby Sarri, który po prostu nie ma kim grać.
Kliknij i odbierz zakład bez ryzyka 110 zł + 10 zł na START + 400 zł od depozytu!