Dla wielu fanatyków kwestia kibicowania to sprawa życia i śmierci. Na pierwszy rzut oka zwyczajne powiedzenie, które ma tylko udowodnić istotę danej rzeczy, tak naprawdę może mieć znaczenie dosłowne. A to wszystko przez to, iż raz na jakiś czas zdarzą się idioci bez wyobraźni, którzy twierdzą, że są panami świata.
Kilka tygodni temu w Krakowie miał miejsce bardzo nieprzyjemny incydent. Pewien idiota, który uważał się za kibica Cracovii, wrzucił petardę hukową na boisko i ogłuszył nią piłkarza Legii Helio Pinto. Debilizm rzucającego spotęgował fakt, że petarda spadła akurat w ten rejon boiska, gdzie przebywali również piłkarze Cracovii! Czyli, podobno, ukochanej drużyny sprawcy całego zamieszania. Wystarczyło tylko, żeby pojawił się lekki podmuch wiatru i nieszczęście byłoby gotowe. Któryś z zawodników (obojętnie z jakiej drużyny) dostałby petardą w głowę i najprawdopodobniej nie skończyłoby się jedynie na kilkutygodniowej absencji.
Po całym zajściu nie wierzyłem w skuteczność klubu, PZPN-u oraz polskiej policji. W poprzednich latach niejednemu stadionowemu idiocie się upiekło. Ale muszę przyznać, że tym razem byłem w błędzie. Dwa tygodnie temu postanowiłem, z czystej ciekawości, sprawdzić, czy coś uczyniono w tej sprawie i okazało się, że rzucający jednak został zatrzymany! Teraz czeka sobie na rozprawę sądową. Więc należą się szczere gratulacje dla krakowskiej policji, która udowodniła, że szczytem jej możliwości nie jest zwykłe karanie meneli za publiczne spożywanie alkoholu. Aczkolwiek, żeby nie było za miło, należy teraz skrytykować prawo oraz działanie sądów. W niedawnym tekście o Emmanuelu Sarkim pisałem o udawanym Cristiano Ronaldo, który już po trzech dniach został ukarany przez wymiar sprawiedliwości. Wielka szkoda, że równie szybko nie został ukarany „Pan Petarda” z Krakowa, bo byłby to wyraźny sygnał dający chuliganom do zrozumienia, że okres ich sielanki się skończył.
Helio Pinto oraz pozostali mieli tamtego dnia olbrzymie szczęście. Petarda jedynie pozbawiła Portugalczyka słuchu na kilka sekund. Na pewno jest to nieprzyjemne uczucie, któremu towarzyszy ból głowy, ale lepiej nie słyszeć przez tych parę chwil, aniżeli mieć rozszarpaną twarz. Niestety w minioną sobotę inny piłkarz nie miał takiego farta jak Pinto. Kameruńczyk Albert Ebosse zginął po meczu ligi algierskiej, w którym zmierzyły się JS Kabylie z USM Algier. Ebosse był piłkarzem drużyny gospodarzy, która przegrała z USM 1:2. Kibicom Kabylie to się nie spodobało i zaczęli rzucać kamieniami w stronę „swoich ulubieńców”. Jeden z nich trafił właśnie w Ebosse, który zginął na miejscu.
Żyjemy w Polsce. Dobry kawał drogi dzieli nas od Algierii. Dlatego możemy uważać: Co nas to obchodzi? Przecież to Afryka. Przecież tam żyją jeszcze w ziemiankach. Przecież to prymitywy, głupie Allahy. Bardzo płytkie, bardzo głupie i bardzo brutalne myślenie, ale nie wyciągam tego wszystkiego z kapelusza. Często (chyba za często) schodzę do komentarzy pod różnymi artykułami, filmikami itp., które zostały zamieszczone w internecie. I widzę jak typowy Kowalski spostrzega różne rejony świata. W jego oczach Polska jest najlepsza, a reszta beznadziejna.
Może jest w tym trochę racji i nie powinniśmy się za bardzo przejmować jakimiś kibicowskimi wybrykami w Algierii? Bo co nam w ogóle do tego kraju? Chociaż…nie! Nie można ignorować takich zachowań! Nawet jeśli zdarzają się w Algierii, na Kiribati lub w plemieniu KupaKupa. Nie można też twierdzić, że kamieniami rzucają tylko w państwach trzeciego świata! Pamiętajmy, że właśnie nie tak dawno temu coś podobnego wydarzyło się u nas, w Krakowie, w królewskim mieście, w którym pochowano wielu znakomitych Polaków! Dlatego o sobotnim MORDERSTWIE Ebosse trzeba mówić głośno! Warto zaznaczyć, że był to Kameruńczyk! Piłkarz pochodzący z zagranicy. A co jeśli jakiś algierski klub zostałby przejęty przez miliardera, który namówiłby Polaka na grę u siebie? Nagle, po którymś przegranym meczu, powtarza się ta nieszczęsna sytuacja. Wściekli kibice rzucają kamieniami na boisko. W pewnym momencie Polak otrzymuje potężny cios w głowę i ginie. Oj! Wtedy ten problem nie byłby oddalony od nas o kilka tysięcy kilometrów. Cała Polska byłaby wściekła!
Stadionowych idiotów trzeba ganić! Obojętnie gdzie występują. Nie wolno im odpuszczać! Należy ich łapać skutecznie i karać skutecznie, aby byli dobrym przykładem dla im podobnym.
Nie krytykuję, ani nie zakazuję bycia fanatykiem. Jedynie zawsze proszę Ultrasów o posiadanie wyobraźni. Wszystko ma swoje granice, nawet doping. Uwierzcie, że stosowanie przemocy obojętnie w jakiej postaci, na pewno nie jest żadną formą wsparcia dla swojej drużyny. Jest tylko pokazem głupoty i sprowadzeniem na swoją głowę (na inne również) wielu nieprzyjemności. Lepiej dbać o wzajemne bezpieczeństwo na stadionach! Nie należy to do trudnych zadań. Przyjmijmy, iż jesteś w tak zwanym młynie i widzisz jak ktoś obok próbuje rzucić na murawę jakiś przedmiot (może być to i głupi plastikowy kubek). Podejdź do niego i go powstrzymaj! Daj mu do zrozumienia, że swoim czynem może kogoś naprawdę zranić! Tu już nie rozchodzi się o przyśpiewki a’la „jazda z ku**ami”. Tu rozchodzi się o zdrowie. Wyobraźcie sobie we dwóch, iż ten piłkarz po meczu wraca do domu, a tam czeka na niego rodzina. Założę się, że mało który Ultras jest totalnym samotnikiem. Wy też macie do kogo wracać. Więc czemu część z was próbuje przeszkodzić innym w tym powrocie do kochających osób? Ok! Ja kibicuje tym, a ty innym. W piłkarskiej rzeczywistości jesteśmy wrogami. Ale piłka to nie wszystko! W prawdziwym życiu ja i ty jesteśmy tymi samymi ludźmi. Żaden bóg, żadna książka oraz żadna osoba nie dała nam prawa, by nawzajem sobie szkodzić! Sport ma przecież łączyć! Ma przynosić pozytywną rozrywkę! Ma motywować do działania! Ma pomagać! Nigdy nie miał zabijać! Popularne jest krytykowanie brutalnych gier komputerowych, ale z tego co widzę, to więcej osób ginie z powodu piłki niż z powodu tych gier. To jest smutne. To trzeba zmienić, a tego mogą dokonać jedynie sami kibice.
Niedawno byłem w Biedronce. Widziałem nastoletniego chłopaka ubranego w pewną koszulkę. Z przodu miał herb klubu, któremu kibicuje. Natomiast z tyłu znajdował się przekreślony herb innej drużyny, z którą jego ukochany zespół grał tego dnia mecz. Dodatkowo w przekreślonym herbie zamiast nazwy zespołu, był umieszczony wulgaryzm. Ja wiem, że ten chłopak wybierał się na to spotkanie oraz że z całego serca kibicuje swoim. Nie zabraniam mu pokazywania swojej sympatii piłkarskiej. Lecz naprawdę nie wiem, co chciał zdziałać z tą koszulką! Co mu da ten przekreślony herb przeciwnika, ponadto z wulgaryzmem? Zdobędzie szacunek w Biedronce? Też nie wiem, co ta koszulka mogła zdziałać na meczu. Przeciwni kibice w ogóle jej nie widzieli! No chyba, że miała ich sprowokować po spotkaniu. Ale czy temu nastolatkowi nie szkoda życia na szukanie guza? Czy nie wystarczyłaby zwykła koszulka z herbem swojej drużyny?
Rozumiem, że dla fanatyków (ultrasów) powiedzenie „piłka to całe moje życie” jest święte. Ale jednak sądzę, iż w życiu znajdzie się jeszcze parę istotniejszych wartości. Może, gdy akurat przebywasz w młynie i śpiewasz do rytmu bębna, w twoim domu mama/żona przygotowuje kolację i martwi się o to, czy w ogóle wrócisz. O tym również trzeba pamiętać.