Cały piłkarski świat stawia sobie pytanie: Czy Atletico zatrzyma rozpędzony Real? Mało uwagi poświęca się drugiemu istotnemu dla walki o mistrzostwo pojedynkowi, w którym to Almeria zostanie rzucona na pożarcie FC Barcelonie.
Klub z Andaluzji nie może poszczycić się bogatą historią jak większość drużyn grających w La Liga. Powstał dopiero w 1989 roku, jako Almeria Club de Futbol. Dzisiejszą nazwę, czyli Union Deportiva Almeria przyjął natomiast w 2001 roku. Obecny zespół wywodzi się z innego tworu: Agrupacion Deportiva Almeria. Drużyna ta postała w 1972 roku i istniała tylko przez dekadę. Zanim klub upadł z powodów ekonomicznych zdążył przez dwa sezony: 1979/1980 i 1980/1981 zagościć w Primera Division.
Po reaktywacji piłki w Almerii fani z tego hiszpańskiego miasta położonego na południu kraju nie doczekali się jeszcze znaczących osiągnięć. Klub boryka się z dużymi problemami finansowymi i jest jednym z najbiedniejszych w La Liga. Za duży sukces można uznać awans do najwyższej klasy rozgrywkowej i jednoczesne udowodnienie światu, że to nie pieniądze zdobywają punkty na murawie.
Po dwuletniej przerwie na grę w Segunda Division, Almeria po raz piąty staje w szranki z najlepszymi hiszpańskimi zespołami. Dotychczas najlepszym wynikiem było ósme miejsce z debiutanckiego sezonu 2007/2008. W tegorocznych rozgrywkach o powtórzenie tego rezultatu będzie niezwykle ciężko. Podopieczni Francisco Rodrigueza zajmują obecnie dopiero szesnastą lokatę i za cel stawiają sobie raczej walkę o utrzymanie niż marzenia o górnej połowie tabeli. Młody szkoleniowiec objął zespół w czerwcu 2013 roku, po dwóch latach trenowania drużyny rezerw. 35-latek przez wiele lat zachwycał kibiców Almerii pięknymi bramkami. Po zakończeniu zawodniczej kariery postanowił zostać w świecie piłki i krok po kroku wspinał się, począwszy od trenowania juniorów, przez rezerwy, do objęcia pierwszej drużyny.
Rzucony na głęboką wodę Rodriguez stanął przed ciężkim zadaniem. W przerwie międzysezonowej z klubu odeszło kilku kluczowych zawodników. Za największą stratę należy uznać sprzedaż do Celty Vigo króla strzelców poprzednich rozgrywek Segunda Division, Brazylijczyka Diasa. Charles Dias tytuł najskuteczniejszego napastnika wywalczył dzięki zdobyciu aż 32 bramek! Nic dziwnego, że zgłosił się po niego lepszy klub. Zaproponowany milion euro został zaakceptowany. W Almerii się nie przelewa i każdy taki wpływ do budżetu jest wyczekiwany jak manna z nieba.
Z polskich boisk znamy realia biednego klubu, który przed sezonem kompletuje skład na zasadzie swoistej łapanki. Nie inaczej było w Almerii. Rodriguez nie miał komfortu wydawania kroci na zakup nowych piłkarzy i wzmocnienia odbywały się na zasadzie wolnych transferów lub też wypożyczeń. Mimo tych niedogodności do drużyny dołączyło kilku ciekawych zawodników jak: piłkarz Liverpoolu Suso, ściągnięty z rezerw Barcelony Rodri czy gracz Sportingu Braga, Helder Barbosa.
O sile zespołu z Andaluzji poza wymienionymi wcześniej wypożyczonymi z Liverpoolu i Barcelony zawodnikami stanowią także niezwykle doświadczeni pomocnicy: Fernando Soriano i Verza. Dużym problemem jest jednak fatalna skuteczność zespołu. Najskuteczniejszy Rodri w La Liga w obecnym sezonie zdobył siedem bramek. Piłkarz ten zmaga się jednak z problemami zdrowotnymi i powoli wraca do gry po kontuzji. Bez niego linia ofensywna prezentuje się dramatycznie. Pięć goli, w tym aż cztery z rzutów karnych zgromadził Verza. Zdobycze bramkowe pozostałych zawodników należy przemilczeć.
Jak w takiej sytuacji marzyć o wywiezieniu z Camp Nou przynajmniej jednego punktu? Nie można zapominać, że futbol jest grą nieprzewidywalną. Boleśnie o tym przekonali się zawodnicy Atletico Madryt, którzy niespodziewanie kilka tygodni temu ulegli Almerii 2:0.
Obie bramki Verzy z tego spotkania, po „wielbłądach” Aranzubii zobaczyć możecie tu:
[sz-youtube url=”http://www.youtube.com/watch?v=zDrzmUloV30″ width=”640″ height=”360″ /]
Barcelona po wpadce z Realem Sociedad nie może sobie pozwolić na kolejną porażkę. Podopieczni „Tato” Martino liczą, że Atletico zatrzyma rozpędzonych zawodników Carlo Ancelottiego i ponownie te trzy drużyny zrównają się liczbą punktów. W Katalonii trzy „oczka” w najbliższym ligowym spotkaniu przyjmowane są jako pewnik. Więcej niż o zbliżającej się potyczce mówi się o ruchach transferowych mistrza Hiszpanii. Zaklepany już jest transfer chorwackiego młodego talentu, Alena Halilovicia. Prasa snuje także domysły o kolejnych gwiazdach, jakie mogą wzmocnić Barcelonę. Mówi się o takich graczach jak: Arturo Vidal i Thomas Mueller.
Wracając do niedzielnego spotkania. Szansę na grę ma wracający po kontuzji Jordi Alba. Na boisku nie zobaczymy za to raczej Gerarda Pique.
Każde dziecko zna bajkę o kopciuszku. Fanom Almerii pozostaje wierzyć, że kolejny raz ich ulubieńcy będą mieć „dzień konia” i nie zostaną rozgromieni w stolicy Katalonii.
/ Mateusz Rynans /