Neymar w PSG. Coś, co na początku wydawało się głupią, nierealną plotką i zadaniem nie do zrealizowania. Coś, co kiedy już było oficjalną informacją, zaszokowało cały świat. 222 miliony zapłacone za jednego zawodnika, w 2017 roku było czymś nie do pomyślenia. Właśnie wtedy – w połączeniu z Mbappe – w głowach wszystkich zaświtała wizja kosmicznego PSG.
Minęły już niemal dwa lata, a wizja wciąż pozostaje sferą marzeń i wyobrażeń. Neymar, który w Paryżu miał wyjść z cienia Messiego i stać się najlepszym piłkarzem na świecie, wpadł w jeszcze większy cień. Paryżanie w Lidze Mistrzów wciąż zawodzą, a o rywalizacji w Ligue 1 nie ma co wspominać, bo powiedziano już o niej wystarczająco dużo i nie były to raczej pochlebne opinie.
Neymar myślał, że robi krok naprzód. Że będąc najważniejszą postacią największego projektu sukces jest jedynie kwestią czasu. Szybko jednak zrozumiał, że się przeliczył i prawdziwe szczęście zostawił za sobą, w stolicy Katalonii. Nigdy nie powiedział tego wprost, ale to po prostu tajemnica poliszynela. Medialne domysły mogły jedynie sugerować taki stan rzeczy i szukać (czasem na siłę) dowodów, ale teraz dostaliśmy chyba jeden z lepszych.
Stara miłość nie rdzewieje
Wszystko za sprawą Adriano Correi, który miał okazję grać z Neymarem na Camp Nou przez trzy lata. Obecny obrońca Besiktasu w jednym z wywiadów zdradził między innymi, że niedawno kontaktował się ze swoim rodakiem… – Rozmawiałem z Neymarem jakieś trzy tygodnie temu. Żałuje opuszczenia Barcelony bardziej, niż jakikolwiek jej były zawodnik.
Raczej nie wydaje nam się, by Adriano miał sobie to wymyślać lub by Neymar za kilka dni dementował jego słowa. Każdy wie, że Neymar pluje sobie w brodę, niestety dla niego wydaje się, że pociąg z napisem „Barcelona” odjechał już bezpowrotnie. Może, gdyby nie zapłacono za niego tak ogromnych pieniędzy, może gdyby kontrakt był krótszy, może gdyby atmosfera rozstania była milsza… Wydarzyło się jednak zbyt wiele, a Neymar nie dość, że zawiódł własne oczekiwania, do spółki z PSG „rozwalił” rynek transferowy. Cóż, przynajmniej może pochwalić się, że jest najdroższy.