Następcą Boba Bradleya w Swansea (o jego zwolnieniu pisaliśmy tutaj) został Paul Clement. Anglik przedstawił własną wizję zespołu i z miejsca wprowadził kilka zmian, m.in. formując sztab szkoleniowy po swojemu. Nie znalazł w nim miejsca dla klubowej legendy, Alana Curtisa, jednak właściciele klubu nie mieli sumienia, żeby go zwolnić, i znaleźli mu nieco nietypowe stanowisko.
Jeśli nie wiecie, kim właściwie jest Curtis, już spieszymy z pomocą. Otóż 62-latek to były piłkarz „Łabędzi”, który w klubowych barwach w latach 70. i 80. rozegrał blisko 400 meczów. Po zakończeniu piłkarskiej kariery Walijczyk powrócił do Swansea, gdzie przez lata wcielał się w różne role w sztabie szkoleniowym. Często pełnił funkcję jednego z asystentów głównego szkoleniowca, po ich zwolnieniu awaryjnie obejmując stanowisko do czasu znalezienia nowego trenera. Tak było i po zwolnieniu Bradleya, ale Clement postanowił już nie przywracać go do wcześniejszej roli.
W Swansea stwierdzili, że głupio było ot tak żegnać się z człowiekiem, który jest w klubie od tylu lat. Do tego wiązałoby się to ze zwolnieniem człowieka z ogromną piłkarską wiedzą – i to nie, kto gdzie grał, lecz wiedzą czysto praktyczną. No i wreszcie, po co ranić klubową legendę i wywoływać poczucie bezużyteczności… Co więc wymyślili włodarze? Utworzyli dla Curtisa nowe stanowisko pracy. Od teraz będzie on – uwaga – „menedżerem graczy wypożyczonych z klubu”. Pracując w dziale skautingu, 62-latek będzie jeździł po klubach, do których wypożyczono piłkarzy Swansea, i oceniał ich sytuację oraz przydatność dla prawowitej drużyny. Wkrótce więc pojedzie on m.in. do Granady, o której dziś pisaliśmy, bo gra tam Franck Tabanou. Co na wieść o nowej pracy powiedział sam Curtis?
– Jestem zachwycony. Nie mogę doczekać się, żeby rozpocząć jak najlepiej wypełniać swoje nowe obowiązki. Naprawdę jestem podekscytowany, bo to dość ważna rola.
Może i nowy trener Swansea nie potrzebował Curtisa przy sztabie szkoleniowym, ale szacunek dla właścicieli klubu, że nie chcieli się go pozbyć. Legendy należy pielęgnować i dobrze się z nimi obchodzić, a tym ruchem działacze zapewnili byłemu piłkarzowi swojego klubu spokojny byt na kolejne lata. A sam Curtis dostał robotę-marzenie, bo nie dość, że będzie zwiedzał świat, to jeszcze będą mu za to płacić. Wspaniale!