Analiza szans angielskich drużyn w fazie grupowej Ligi Mistrzów

Wielkimi krokami zbliża się pierwsza kolejka spotkań Ligi Mistrzów, czyli rozgrywek, na które wszyscy kibice w całej Europie czekają z zapartym tchem. Kibice w Anglii szczególnie, bo wszyscy pamiętamy i nie chcemy wspominać tego, co stało się w zeszłym sezonie. Teraz Wyspiarze będą chcieli pokazać, że wcale nie są gorsi od Barcelony i Bayernu, ale przed całą czwórką zadanie bardzo trudne. Oczywiście karuzela będzie się rozpędzać z miesiąca na miesiąc, a najwyższą prędkość osiągnie dopiero na wiosnę. Na razie kluby z Premier League czekają wyjazdy na piłkarskie peryferie Europy. Oczywiście to jest jednak Liga Mistrzów, więc nikt nie powiedział, że będą to łatwe mecze, ba, nie wszystkie angielskie zespoły są nawet faworytem w swoich grupach. Spróbujmy więc przeanalizować grupy Arsenalu, Chelsea i obu Manchesterów pod każdym możliwym kątem i zobaczymy, jakie wnioski nam z tego wyjdą. W każdej kategorii zespoły będą ułożone od tego, który ma najlepszą sytuację, do tego, który ma najtrudniej.

Grupowi rywale 

Chelsea. Podopieczni Jose Mourinho zmierzą się z Porto, Dynamem Kijów i Maccabi Tel-Aviv. Tak naprawdę „The Blues” nie mają w grupie żadnego wymagającego rywala. Problemy mogą mieć jedynie w Portugalii, ale i tam powinni wygrać, przecież w dalszej fazie Ligi Mistrzów przyjdzie im się mierzyć z dużo bardziej wymagającymi ekipami.

Manchester United. Piłkarzy z Old Trafford czekają mecze z PSV Eindhoven, CSKA Moskwa i osłabionym brakiem Kevina de Bruyne Wolfsburgiem. Dla „Czerwonych Diabłów” jest to bardzo dobra grupa, ponieważ mogą ją potraktować, jako dobre przetarcie przed cięższymi meczami na wiosnę. W meczach u siebie powinni odnieść trzy zwycięstwa, zobaczymy jak poradzą sobie na wyjazdach.

Arsenal. „Kanonierzy” mieli by najłatwiejszą grupę gdyby nie wylosowanie z pierwszego koszyka Bayernu Monachium. Pozostali rywale to Dynamo Zagrzeb i Olympiakos, z pokonaniem których ani Bawarczycy ani drużyna Arsene Wengera nie powinna mieć żadnego problemu. Najciekawiej zapowiada się właśnie pojedynek niemiecko-angielski, który będziemy mogli oglądać w trzeciej i czwartej kolejce spotkań.

Manchester City. „The Citizens” trafili w tym roku do „grupy śmierci” razem z Juvenstusem, Sevillą i Borussią Monchengladbach. Jak widać los nie oszczędził piłkarzy z Etihad w losowaniu. Czeka ich sześć trudnych spotkań. Zobaczymy czy kibiców drużyny z niebieskiej części Manchesteru czeka kolejne rozczarowanie związane z europejskimi pucharami, czy być może jednak będą grać w nich tak dobrze jak na początku sezonu w Premier League.

Editorial use only. No merchandising. For Football images FA and Premier League restrictions apply inc. no internet/mobile usage without FAPL license - for details contact Football Dataco Mandatory Credit: Photo by Matt West/BPI/REX (4452166aa) Manchester City manager Manuel Pellegrini looks dejected UEFA Champions League 2014/15 Round of 16 First Leg Manchester City v Barcelona Etihad Stadium, Ashton New Rd, Manchester, United Kingdom - 24 Feb 2015

Terminarz 

Manchester City. Tak jak rywali wylosowano im bardzo trudnych, tak terminarz mają idealny. Na sam początek na Etihad przyjedzie Juventus, czyli od razu podejmą najgroźniejszego rywala na swoim boisku, a ewentualna wygrana może dać im pozytywną energię na resztę meczów. W drugiej kolejce czeka ich wyjazd, ale do pozornie najłatwiejszego przeciwnika z Monchengladbach. Może się zdarzyć tak, że po dwóch kolejkach będą mieli komplet punktów. Do tego zmagania grupowe kończą u siebie z Borussią, a wiemy jak ważne mogą być trzy punkty uzyskane rzutem na taśmę w ostatniej kolejce.

Arsenal. Wielu już wie na jakiej pozycji swoją grupę skończy każdy zespół z grupy F. Idąc tym tropem, pierwsze mecze w Zagrzebiu oraz na Emirates z Olympiacosem mogą to tylko umocnić. Potem przychodzi dwumecz z Bayernem, na który wszyscy kibice już zacierają sobie ręce. Pierwszy mecz na Emirates, co też jest dużym plusem. Następnie przyjęcie u siebie Dynama i przed wyjazdem do Pireusu awans powinien być już pewny.

Chelsea. Ciężko wyobrazić sobie sytuację, w której mając tak łatwych przeciwników, ma się trudny terminarz. Tak jednak dzieję się w przypadku „The Blues”. Mimo, że są zdecydowanym faworytem grupy i nikt nie wyobraża sobie żeby skończyli grupę nawet na drugim miejscu, to terminarz ich nie rozpieścił. Już po trzech kolejkach będą mieli za sobą wyjazdowe mecze z Porto i Dynamem, po których wszystko może się nieprzyjemnie skomplikować. Jose Mourinho na pewno wolałby trochę inną kolejność meczów ze swoimi rywalami.

Manchester United. Louis van Gaal nie może być zadowolony z rozlosowanego terminarza. Dla „Czerwonych Diabłów” najtrudniejsze mecze będą na wyjeździe, a już na początek jadą do Eindhoven gdzie czeka ich ciężka przeprawa z PSV. Wiemy jak ważne w LM są pierwsze i ostatnie mecze w grupie, a drużyna z Old Trafford nie dość, że zaczyna w Eidhoven to kończy na stadionie w Wolfsburgu. Gracze Manchesteru nie mogą więc sobie pozwolić na potknięcia u siebie.

Podróże 

Manchester City. Kolejna kategoria, w której „The Citizens” najbardziej się poszczęściło. Wiadomo, że wielkie kluby z Anglii, Hiszpanii i Niemiec chcą unikać w Lidze Mistrzów dalekich podróży na wschód Europy. Podopieczni Manuela Pellegriniego łącznie będą musieli wylatać 3637km, najdalej będą mieć do hiszpańskiej Sevilli, ale wszyscy ich grupowi rywale leżą na zachodzie Starego Kontynentu.

Manchester United. „Czerwony Diabły” aby dostać się na stadiony swoich przeciwników, będą musiały przelecieć 3997km, jednak lwią część z tego zabierze podróż na mecz z CSKA. Old Trafford od stadionu w Moskwie dzieli aż 2546km, a przecież potem podopiecznych Louisa van Gaala czeka mecz ligowy z… chociaż nie, o tym w następnej kategorii.

Arsenal. „Kanonierzy” w drodze na swoje wyjazdowe mecze w swojej grupie będą musieli pokonać 4652km. Już w pierwszej kolejce czeka ich podróż do Zagrzebia (1339km), a w ostatniej do Pireusu (2393km).

Chelsea. Bardzo łatwi (w porównaniu do reszty angielskich drużyn) rywale w fazie grupowej, ale za to strasznie długie podróże. Każdy wyjazdowy mecz to droga ponad tysiąca kilometrów, a podróż do Tel-Avivu to prawdziwy rekord – 3560km. Łącznie 7019km!

2A8E733700000578-3162432-image-m-62_1436970542407

Mecze w Premier League po wyjazdach w Lidze Mistrzów 

Wszyscy wiemy, że mecze w Premier League, które są rozgrywane trzy lub cztery dni po meczu wyjazdowym w Lidze Mistrzów często odbijają się czkawką. Może nie jest to ściśle związane z Champions League, ale skoro czytasz ten artykuł to pewnie jesteś fanem Premier League i cię to zainteresuje. Tak więc kogo czekają ciężkie mecze po dalekich podróżach?

Manchester City. Można by powiedzieć, że gdyby nie wymagający rywale w grupie to faza grupowa Ligi Mistrzów była by dla graczy z Etihad spacerkiem. Wygrywają już kolejną kategorię! Po wyjazdach zmierzą się z Newcastle, Aston Villą i Southampton. Ani wyjazdy długie, ani rywale w Premier League wymagający. Żyć nie umierać!

Chelsea. Drużynę Jose Mourinho po wojażach w Porto i Kijowie czekać będą pojedynki z Southampton i West Hamem. Gorzej to wygląda po wyczerpującej podróży z Tel-Avivu, ponieważ wtedy czeka ich mecz z Tottenhamem na White Hart Lane. Czyżby Spurs mieli po raz kolejny pokonać u siebie „The Blues”?

Manchester United. Po krótkich lotach do Eindhoven i Wolfsburga „Czerwone Diabły” zagrają z Southampton i Bournemouth. Na ich nieszczęście zdecydowanie najcięższy mecz czeka akurat po najdłuższej podróży do Moskwy. Zaledwie kilka dni po niej na Old Trafford przyjedzie Manchester City i będziemy świadkami derbów Manchesteru!

Arsenal. „Kanonierów” po meczach w Zagrzebiu i Monachium czekają pojedynki z Chelsea i Tottenhamem. Najbardziej kibiców „The Gunners” musi nurtować fakt, że po prawdopodobnie bardzo wyczerpującym meczu z Bayernem czeka ich najbardziej prestiżowy mecz sezonu w Wielkich Derbach Północnego Londynu. Arsene Wenger z pewnością jest zawiedziony z takiego obrotu spraw.

Kadra 

Tutaj liczy się zarówno jakość zawodników, jak i ich ilość grających na wysokim poziomie. Wielkim ułatwieniem dla trenera jest posiadanie po dwóch solidnych graczy na każdą pozycję, ponieważ wtedy może nimi rotować i dać odpocząć temu, który grał 90 minut w ostatnim meczu. Spróbowałem przeanalizować kadry czterech angielskich drużyn na rozgrywki Ligi Mistrzów i rozstrzygnąć, który z nich jest w uprzywilejowanej sytuacji.

Manchester City. Kolejna kategoria wygrana przez drużynę Manuela Pellegriniego. Chilijczyk ma po dwóch zawodników na każdą defensywną pozycję, a do tego wszyscy z nich grają na równym poziomie. Każdy menedżer chciałby mieć taki skład, aby móc pozwolić sobie na umieszczenie na ławce Otamendiego, Clichyego i Zabalety. Do tego wielka siła ofensywna. Przecież do wspomnianej trójki w trakcie meczów mogą dołączyć Jesus Navas, Samir Nasri i Wilfried Bony. A kto gra w pierwszym składzie to wszyscy wiemy. Nawet kontuzje nie powinny zaburzyć równowagi składu „The Citizens”.

Manchester United. Louis van Gaal był bardzo aktywny na rynku transferowym i przynajmniej na papierze nie wyszedł na tym najgorzej. W klubie ma jednego z najlepszych bramkarzy świata w osobie Davida de Gei, a na ławce solidnego Romero. Obrona radzi sobie w tym sezonie bardzo dobrze, a na ławce zostają jeszcze Rojo i Jones. Holender swobodnie może rotować defensywnymi pomocnikami. Cała trójka Carrick, Schneiderlin i Schweinsteiger to bardzo wysoki poziom. Na ławce znajdzie również zastępstwo dla Maty i Depaya w osobach Younga i Herrery. Wygląda to naprawdę dobrze.

2(7910)

Chelsea. Podstawowy bramkarz „The Blues” Thibaut Courtios przeszedł niedawno operację kolana i nie wiadomo kiedy wróci do gry. Oznacza to, że stołeczna drużyna zostaje z jednym solidnym golkiperem, czyli Asmirem Begovicem. Do tego Jose Mourinho powołał na fazę grupową tylko szóstkę obrońców. Wiemy, że akurat oni najmłodsi nie są i niekoniecznie wytrzymają trudy rozgrywania meczów co trzy dni. Gdy przydarzy się jakaś kontuzja, mogą być problemy. W ofensywie jest o niebo lepiej, szczególnie imponują napastnicy. Remy i Falcao to znakomici zmiennicy dla Diego Costy.

Arsenal. Pierwszy skład Arsenalu jest na tym samym poziomie co składy pozostałej trójki, różnicę robi jednak ławka rezerwowych. Z obroną nie jest tak źle, bo jest widoczna konkurencja na każdej pozycji. Zdecydowanie mniej pozytywów jest w pomocy. Nie wiadomo kiedy wróci Jack Wilshere, więc jedynymi wzmocnieniami z ławki będą Alex Oxlade-Chamberlain i Theo Walcott. Uzupełniać ich będą Arteta, Rosicky, Flamini… Nie są to zawodnicy, którzy są w stanie rozstrzygać losy meczu. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja w ataku, bo przecież Olivier Giroud nie ma tam żadnego konkurenta.

To już koniec naszej analizy. Jak widać, najlepiej wygląda sytuacja Manchesteru City. Jedynym mankamentem są silni rywale, którzy jednak przy obecnej formie „The Citizens” nie powinni im jakoś wybitnie zaszkodzić. No bo kim tak naprawdę jest Borussia Monchengladbach przy klubie z Etihad? Największym rywalem Chelsea będą za to podróże, choć po ostatnich meczach w Premier League możemy się spodziewać, że groźna dla „The Blues” będzie też… ich forma. Z taką grą jaką pokazują do tej pory, FC Porto może ich ograć. Na Old Trafford muszą liczyć na dobre rotowanie składem Louisa van Gaala, ponieważ to wydaje się kluczem do awansu oraz zachowania balansu między krajową ligą, a europejskimi pucharami. Z kolei kibice Arsenalu są już na starcie praktycznie pewni awansu do fazy pucharowej swojej drużyny. Dwie pierwsze kolejki pokażą czy mają rację, a dwie kolejce czego tak naprawdę możemy oczekiwać po „Kanonierach”.

Wszystkim angielskim drużynom życzymy samych zwycięstw i grania w Lidze Mistrzów również na wiosnę! Wtedy będziemy myśleć co dalej. Kibicujmy całej czwórce!