Transfer do Barcelony miał być dla Turka spełnieniem marzeń, początkiem pięknej przygody i jeszcze lepszego – po Atletico – etapu w karierze. Rzeczywistość okazała się jednak okrutna, a Arda Turan zdecydowanie częściej swoich kolegów musiał oglądać z ławki rezerwowych. Mimo upływającego czasu jego sytuacja nie poprawiała się, przez co coraz częściej słyszeliśmy o jego prawdopodobnym odejściu z klubu. Ostatni wybryk na pewno nie pomoże mu w pozostaniu w Katalonii.
Zawodnik, który w mijającym sezonie mimo wciąż małego zaufania u „Lucho” imponował skutecznością (13 bramek), wyraźnie nie utrzymał nerwów na wodzy. O co poszło? Wszystko zaczęło się od Bilala Mese – dziennikarza, który pisał o piłkarzach reprezentacji, jakoby Ci mieli domagać się większych pieniędzy za występy w jej barwach. Nie tyczyło się to wszystkich, jedynie „niektórych”. Mimo to duma pomocnika Barcelony została poważnie naruszona. Ktoś niemądry dopuścił do tego, by wspomniany dziennikarz wracał jednym samolotem wraz z kadrą, po poniedziałkowym spotkaniu towarzyskim z Macedonią (0:0)…
Turan, gdy tylko zobaczył pechowca, wyrwał się z pretensjami, krzycząc i oskarżając o pisanie kłamstw m.in. na jego temat, po czym złapał go za szyję i zamierzał uderzyć. Mówi się nawet, że to zrobił. – Powiedz mi Bilal, byłeś tam? Byłeś z nami, kiedy pisałeś o tej sprawie z pieniędzmi? Kogo prosiliśmy o pieniądze? Dlaczego teraz nie mówisz? Pytam cię tutaj, kto ci kazał to napisać?! Sram na tych, którzy pozwolili tu wejść takiej osobie bez honoru jak ty. Mogę zostawić futbol, ale nie pozwolę ci znieważać mojego honoru i mojej rodziny. Twoim szefem jest Demirören. Pracujesz w gazecie prezydenta tureckiej federacji? Sram na tego, kto cię wpuścił do tego samolotu – krzyczał wyraźnie niepanujący wtedy nad sobą Turek, którego słowa cytuje „Hurriyet”.
Cała sytuacja była tak poważna, że interweniować musieli Burak Yilmaz i Caner Erkin, odciągając kolegę od dziennikarza. Arda Turan na gorąco skomentował wszystko pod ostatnim zdjęciem na swoim Instagramie, co w skrócie brzmi: – Nie można atakować charakteru, rodziny i wartości człowieka. Są ludzie, którzy nie mogą o tym zapominać. Jestem wdzięczny dziennikarzom krytykującym moją grę… To jest zawód, to normalne. Jednak nie pozwolę na atakowanie mojej rodziny i moich wartości. Kto spróbuje atakować mój honor i moją rodzinę, otrzyma odpowiedź z całą mocą, jaką dał mi Bóg.
Po zajściu Fatih Terim – selekcjoner reprezentacji Turcji – postanowił wydalić swojego podopiecznego ze zgrupowania. Ogromną dumą po raz kolejny popisał się Turan, co pokazał na zwołanej później przez siebie konferencji: – Odchodzę z reprezentacji, nie zagram więcej w barwach Turcji. Incydent w samolocie był smutny, ale nie żałuję. Grałem we wszystkich kategoriach wiekowych reprezentacji, kocham mój kraj, moją flagę i moją reprezentację. Zdobyłem się na wiele poświęceń dla niej, ale to już koniec: odchodzę z kadry. Czuję się wolny jak ptak.
Trudno zgadywać, jak wpłynie to na dalsze losy Turka. Z reprezentacją się definitywnie pożegnał, co jednak z Barceloną? Nie od wczoraj wiadomo, że ewentualne pieniądze z jego sprzedaży są dla „Dumy Katalonii” bardzo kuszące, biorąc pod uwagę wiek zawodnika i jego słabą pozycję w zespole. Ewentualność kusząca, tym bardziej że większość doniesień mówiła o chińskich zespołach, które – jak wiemy – nie szczędzą gotówki. Ostateczne słowo będzie należało do nowego trenera – Ernesto Valverde – oraz Roberta Fernandeza, dyrektora sportowego. Trzeba jednak przyznać, że nad Turanem zebrały się wyjątkowo ciemne chmury…