Arjen, przecież potrafisz

Benjamin Franklin powiedział kiedyś, że w życiu są pewne tylko dwie rzeczy: śmierć i podatki. Fani europejskiego futbolu uznaliby jeszcze jedną – zejście Robbena na lewą nogę. Od kilku, a może nawet kilkunastu miesięcy w mediach przedstawia się skrzydłowego z Bedum jako samoluba, który nie podaje do swoich kolegów z zespołu, a co najgorsze, nie dogrywa piłki do Roberta Lewandowskiego. Postanowiłem sprawdzić jak jest naprawdę i ile prawdy jest w stereotypie Robbena, który na murawie tylko się „chami”, a przez to cierpi cała drużyna i kibice.

Pozycja na boisku

Od kilku lat Arjen Robben związany jest z grą na prawym skrzydle. Przez wiele lat w futbolu nie do pomyślenia było, aby zawodnik lewonożny grał na prawej stronie. Ale czasy się zmieniły i obecnie w wielu klubach skrzydłowi mający lepszą lewą nogę grają po prawej stronie i odwrotnie. Przykłady nasuwają się same: Marco Reus, Eden Hazard, Franck Ribery, Gareth Bale i wielu wielu innych. Taka zmiana stworzyła więcej możliwości w ataku dla tych zawodników. Teraz mogą oni schodzić do środka i oddawać strzały na bramkę przeciwnika. Stali się po prostu bardziej nieprzewidywalni, a co za tym idzie, trudniejsi do rozszyfrowania dla rywala. Z tym rozwiązaniem wiąże się także ofensywna gra bocznych obrońców – wiadomo jak to wygląda. Tylko jak to się ma do sprawy Holendra?

Skuteczność

Każdy, kto widział choć jeden mecz Bayernu z Robbenem w składzie zauważył, że gdy dostanie piłkę na prawej stronie, schodzi do środka i próbuję oddać strzał. Dosłownie na palcach obu rąk mogłem policzyć zejście do prawej nogi (a sporo tych spotkań oglądałem). W końcowym rozrachunku złamanie do słabszej nogi prawie zawsze kończyło się brakiem zagrożenia bramki przeciwnika. No właśnie, nie było zagrożenia. Nie było strzału, nie było gola. Robben chce poprzez swoje firmowe zagrania dać drużynie bramkę, która da upragnione trzy punkty. A że robi to z pożytkiem dla zespołu to proszę bardzo. Bo przecież Bayern, do którego w większości trzeba się odnosić, z holenderskim skrzydłowym grającym w taki sposób wygrał wiele największych trofeów. Liga Mistrzów, krajowe mistrzostwa, zwycięstwa w DFB Pokal – to wszystko z nim w składzie. I nikt nie może powiedzieć, że Robben poprzez swoją samolubną grę, „zabrał” jakiś puchar Bayernowi. Żadna osoba znająca się na piłce nie zgodzi się ze słowami, że przez egoizm Arjena drużyna z Monachium nie wygrała jakiegoś ważnego meczu, decydującego o zdobyciu znaczącego trofeum. Patrząc na ostatnie osiągnięcia Bayernu można powiedzieć, że nie osiągnęłaby tego wszystkiego bez Robbena. Rzecz jasna każdy przypomni sobie finał Champions League z 2012 roku i niestrzelonego karnego Holendra oraz zmarnowane sytuacje sam na sam podczas finału Mistrzostw Świata w RPA – jednak jeszcze raz podkreślam – niewykorzystanie tych okazji nie było spowodowane samolubnym zachowaniem na murawie, a zwyczajną nieskutecznością.

Statystki

Te mówią same za siebie – Arjen Robben asystuje i to dosyć często. W dotychczasowych 209 meczach dla Bawarczyków, Robben strzelił 113 goli i zanotował 73 asysty. Dla porównania należy podać dane innych graczy o podobnej charakterystyce. Marco Reus w 139 meczach dla Borussi Dortmund zdobył 65 bramek i zanotował 47 asyst. Eden Hazard w 183 spotkaniach dla Chelsea ma 49 trafień i 50 asyst*. Patrząc na te dane możemy zaobserwować, że z tym Arjenem nie jest wcale tak źle. Okazuje się, że nie odstaje tak bardzo, jak rozdmuchały to media, od tych teoretycznie grających bardziej zespołowo. Chodzi tutaj o pokazanie, że Robben potrafi asystować tak samo dobrze jak inni znakomici gracze na podobnych pozycjach. Oczywiście znajdą się Ci, którzy znajdą statystyki Francka Ribery – ok, ma ponad dwa razy więcej asyst w samym Bayernie. Ale są tacy zawodnicy jak Francuz i tacy jak Holender. Sam Pep Guardiola powiedział na konferencji przed meczem z Schalke, że nie zamierza zmieniać charakterystyki gry Robbena. Ceni go takim, jaki jest i koniec. Trener Bayernu wie, że potrzebuje takiego skrzydłowego gwarantującego mu bramki oraz asysty, a te wymagania spełnia Arjen Robben (o ile jest zdrowy).

Inni skrzydłowi w Bayernie

Przed sezonem 2015/2016 do klubu przybyło dwóch skrzydłowych – Douglas Costa oraz Kingsley Coman. Costa to lewonożny zawodnik, grający na lewej stronie boiska, – czyli ustawiany nieco staroświecko, jeżeli taki termin pasuje do opisu tej sytuacji. Jest to gracz bazujący na szybkości oraz dryblingowi, dającemu mu przewagę w ataku. Zawodnik, z racji tego gdzie znajduje się murawie, częściej dośrodkowuje w pole karne, co tworzy okazję do wykończenia akcji przez napastników. Coman to ewidentny rywal Robbena na prawej stronie pomocy. Dobry drybling czy ostatnie podanie to także atut tego gracza, którego jeszcze nie czas szczegółowo oceniać. Francuz ma szansę na pokazanie się w zespole także dzięki kontuzjom Holendra. Jeżeli jednak Robben będzie w pełni sił, to miejsce na prawej flance jest zarezerwowane dla niego. Istnieje także możliwość gry na trzech skrzydłowych – Guardiola stosował już takie ustawienie z mniej wymagającymi przeciwnikami i Bayern radził sobie doskonale.

Zestawienie z Lewandowskim

Obaj oczywiście kurtuazyjnie wypowiadają się w mediach o tym, że żadnego konfliktu nie ma. Prawda jest taka, że przy takim poziomie graczy każdy chce być najlepszy i nikt nie wmówi mi, że jest inaczej. Tyle, że Robert nie może się oglądać na to, co robi jego kolega ze skrzydła. Nie może się usprawiedliwiać brakiem podań od Arjena – i oczywiście tego nie robi. Jego zadaniem jest strzelanie bramek, niekoniecznie zdobywanych po akcjach Holendra i tak już pozostanie do momentu, aż jeden z nich opuści Bawarski klub. Do tego czasu będziemy mieli ciąg dalszy animozji między tymi znakomitymi piłkarzami. A klasa Lewandowskiego jest niepodważalna i nie definiuje jej ilość goli zdobytych po asystach Robbena.

Wnioski? Arjen Robben o takiej charakterystyce jest niezbędny Bayernowi Monachium. Klub ten potrzebuje jak ryba wody zawodnika dającego wiele bramek oraz asyst, a cała sprawa związana z jego samolubnym stylem gry została zbyt rozdmuchana. Jeśli dzięki takiej grze Arjena, Bawarczycy nadal będą walczyli o najwyższe trofea, to nikt nigdy w Monachium nie powie na niego złego słowa. A sam piłkarz Oranje z pewnością przejdzie do historii, jako jeden z najlepszych skrzydłowych ostatnich lat.

*Wszystkie statystyki pochodzą z portalu transfermarkt.pl (stan na 26.11.2015)

Komentarze

komentarzy