Patrząc na pierwszy zespół, FC Barcelona posiada w swoich szeregach zawodników, o których większość piłkarskiego świata może jedynie marzyć. Messi, Suarez, Busquets, De Jong, Ter Stegen, Alba… Można ich wymienić naprawdę wielu. Mimo wszystko myśląc jedynie o „tu i teraz” traci się kontakt ze światową czołówką. Bez przerwy trzeba pracować nad tym, by zabezpieczona była także kolejna „generacja”.
Wszystkie topowe zespoły bez przerwy pracują nad tym, by wyławiać i selekcjonować największe piłkarskie perełki. Mowa tu także o młodziutkich graczach, z którymi nigdy nie wiadomo, czy „wypalą”, czy nie. Ich pozyskiwanie nie jest jednak procedurą, która przebiega łatwo i bezproblemowo. Przekonało się o tym kilka klubów z zakazem transferowym, w tym Barcelona.
Kto wie, czy urzędujący mistrz Hiszpanii niedługo nie będzie miał kolejnych problemów. Tym razem mogą one wyniknąć z powodu jednego zawodnika, który przeniósł się do Barcelony latem. Mowa o Louie Barrym, wielkim angielskim talencie, o którego walczyło także m.in. PSG i kilka klubów Premier League. 16-letni napastnik ostatecznie zdecydował się na przenosiny do Hiszpanii.
??? Louie Barry se incorpora al Barça. ?? El delantero inglés, de 16 años, llega procedente del West Bromwich Albion y jugará en el Juvenil A.
? Welcome to Barça Louie!#FCBMasia #ForçaBarça?? pic.twitter.com/cF0He0ar6n
— FC Barcelona – Masia (@FCBmasia) July 11, 2019
West Bromwich miał w zamian otrzymać ok. 230 tysięcy funtów, które „należą się”, jeśli zawodnik odchodzi przed ukończeniem 18. roku życia. Obecny lider Championship czekał na wpłatę, jednak tej… wciąż nie ma. Barcelona od kilku miesięcy ociąga się z wpłaceniem kwoty, która jest dla niej „frytkami”. Najlepszy przykład? Jest to mniej, niż Leo Messi zarabia w ciągu dwóch dni…
Obietnica złożona przed miesiącami przez „Blaugranę” nie została spełniona, a West Brom stracił cierpliwość. Anglicy mają zamiast złożyć „donos” do FIFA, by ta zajęła się sprawą i ewentualnym wyegzekwowaniem należności. Pozostaje pytanie, dlaczego Barcelona zwleka z tak drobną opłatą. Historia ma jakieś drugie dno, czy może faktycznie zarząd „Dumy Katalonii” jest tak bezczelny?