Ciekawy przypadek Filipa Kurto

Trzeci sezon na boiskach Eredivisie spędza polski bramkarz Filip Kurto. Jego obecny klub FC Dordrecht nieprzerwanie od 12 kolejki zajmuje ostatnie miejsce w ligowej tabeli i wszystko wskazuje na to, że spadnie do drugiej ligi. Dla urodzonego w Olsztynie zawodnika byłby to druga degradacja z holenderskiej ekstraklasy pod rząd, gdyż rok wcześniej zaliczył spadek z Rodą JK Kerkrade. Jego postawa wciąż zaskakuje dziennikarzy oraz kibiców. Dobre interwencje przeplata z katastrofalnymi wręcz błędami. Wpuszcza masę bramek, został uznany nawet za najgorszego bramkarza rundy jesiennej sezonu 12/13, mimo tego od trzech lat gra regularnie, a na początku kwietnia odebrał nagrodę gracza miesiąca od dziennika „Aglemeen Dagblad” za marzec.

Kurto swoją przygodę z piłką zaczynał w szkółce piłkarskiej Naki Olsztyn. W dorosłej piłce zadebiutował w 2008 roku w barwach Promienia Opalenica. Jego dobre występy na poziomie trzeciej ligi przykuły uwagę skautów Wisły Kraków, którzy zaprosili 17latka na testy. W marcu 2009 roku podpisał swoją pierwszą umowę z zespołem ówczesnego mistrza polski. Przez cztery lata swojego pobytu w Wiśle Kraków występował głownie w Młodej Ekstraklasie. W pierwszym zespole „Białej Gwiazdy” wystąpił zaledwie dwa razy. Dużo kontrowersji wzbudziła więc decyzja Stefana Majewskiego, który właśnie Kurcie powierzył rolę pierwszego bramkarza reprezentacji U21 na eliminacje do Młodzieżowych Mistrzostw Europy. W maju 2012 roku zdecydował się nie przedłużać swojego wygasającego kontraktu, miesiąc później, 14 czerwca, w dniu swoich 21 urodzin, na zasadzie wolnego transferu trafił do Rody JC Kerkrade.

Jego przejście do holenderskiego zespołu było sporym zaskoczeniem. Wisła pozbyła się go bez żalu, a on sam nigdy nie dorobił się opinii młodego talentu, pozostając w cieniu swoich rówieśników Skorupskiego i Słowika. Jego głównym konkurentem do miejsca w bramce był Mateusz Prus. Kurto wygrał rywalizację i został pierwszym bramkarzem drużyny z Eredivisie. W swoim pierwszym sezonie wystąpił w 31 spotkaniach, siedmiokrotnie zachowując czyste konto, wyciągając jednak piłkę z siatki aż 60 razy. Roda skończyła ten sezon na 16 miejscu, jednak dzięki barażom utrzymała się w lidze. Kurto został uznany z jeden z gorszych transferów całej ligi holenderskiej, mimo tego zachował swoje miejsce w bramce na kolejny rok rozgrywek. W sezonie 2013/14 wystąpił we wszystkich meczach od początku do końca, nie był on jednak dla polskiego bramkarza udany. Jego zespół skończył sezon na ostatnim miejscu w tabeli, a on sam wpuścił aż 69 bramek.

Kontrakt goalkeepera nie został przedłużony, wydawało się więc, że jego przygoda z ligą holenderską dobiegła końca, wtedy jednak zgłosił się po niego FC Dordrecht. Kurto stał się więc jednym z 5 piłkarzy Rody, którzy mimo spadku, wciąż grają w najwyższej klasie rozgrywkowej. Beniaminek holenderskiej ekstraklasy spisuje się fatalnie i od wielu kolejek zajmuje ostatnią pozycję w tabeli, a do miejsca barażowego traci w tej chwili aż 7 punktów. Polak wpuścił dotąd 65 bramek, jednak jego pozycja wydaje się być niezagrożona. Świadczyć o tym może fakt, że pomimo opuszczenia przez niego dwóch ligowych meczów z powodu kontuzji, powrócił do bramki, choć jego konkurent w jednym ze spotkań zachował czyste konto. Warto dodać, że Kurto został raz wybrany do jedenastki kolejki (za wygrany przez jego zespół mecz 1-0 z Excelsior Rotterdam). Nagroda piłkarza miesiąca, nie trafiła jednak w jego ręce za uratowanie punktów swojej drużynie (wszystkie marcowe mecze Dordrecht przegrał), lecz za swoją postawę, dzięki której spotkania jego ekipy nie zakończyły się pogromami oraz niebywałą ambicję. Polski bramkarz zaliczył bowiem asystę przeciwko Willem II Tilbury, a w meczu z Feyenoordem w ostatniej minucie prawie zdobył bramkę.
Nie ma co się czarować, liga holenderska nie jest już tak ekskluzywna, jak jeszcze do niedawna była. Wciąż jednak znajduje się co najmniej półkę wyżej niż polska ekstraklasa. Kurto jest więc albo dobrym bramkarzem, lecz przy tym niesamowitym pechowcem, któremu nie pomagają obrońcy, bądź też ogromnym szczęściarzem, który gra w lidze nieadekwatnej do swoich umiejętności. Wydaje się jednak, że kolejne minuty na boisku obalają drugą z teorii. Kontrakt wygasa mu wraz z końcem tego sezonu. Zaczęła się wiec dla niego walka o być albo nie być w Holandii. Spadek jest raczej nieunikniony, lecz jego postawa może sprawić, że po raz kolejny uda mu się ominąć grę na zapleczu, a wtedy naprawdę przekonamy się ile warte są jego umiejętności.

Komentarze

komentarzy