Efekt Rooneya, czyli jak jeden zawodnik może odmienić drużynę

Dał się poznać jako genialny nastolatek, przed którym świat wielkiej piłki stał otworem. Trudno oczekiwać, by za kilka lat ktoś stawiał go w gronie najwybitniejszych piłkarzy w historii, ale Rooney przez ponad dekadę (na co najmniej dobrym poziomie) zrobił swoje i może czuć się spełniony. Choć trochę to trwało, pobił w końcu rekordy Bobby’ego Charltona, stając się najlepszym strzelcem zarówno w historii Manchesteru United, jak i reprezentacji Anglii. 

Wayne Rooney niedługo będzie obchodził 33. urodziny. Jak na dzisiejsze standardy nie jest to podeszły piłkarsko wiek, jednak Anglik od kilku sezonów prezentował się coraz słabiej. Efektem tego było odejście do macierzystego klubu – Evertonu, a po jednym spędzonym tam sezonie przyszła pora na odetchnięcie. Coroczna walka w Premier League może generować emocje prowadzące do wyrywania sobie włosów z głowy (czego Wayne powinien unikać) – co innego spokojna, przyjemna MLS…

Kiedy Rooney przechodził do D.C. United, trudno było chwalić ten wybór przez pryzmat czysto sportowy. 14 kolejek, 11 zdobytych punktów, -6 w rubryce różnicy bramek. Zawirowania na stołku trenerskim? – A skąd, to nie Europa… Na nim od niemal dekady jeden i ten sam człowiek, czyli 41-letni Ben Olsen, który łącznie w United jest już od około 20 lat (wcześniej jako piłkarz). Okazuje się, że bodźcem do zmian może być jeden człowiek, superbohater zza oceanu w postaci… Wayne’a Rooneya.

Odkąd Anglik trafił latem do klubu z Waszyngtonu, ten przegrał jedynie trzy z 17 meczów, aż 10 wygrywając. I choć Rooney nie ma liczb powalających na kolana (dużo lepsze ma chociażby Zlatan), jego dziewięć bramek i sześć asyst to tylko wierzchołek góry lodowej. Wszystko co poniżej „poziomu wody”, to jego wpływ na jakość gry, pewność siebie kolegów z drużyny i ciągnięcie ich coraz wyżej. D.C. United wydostało się z dna tabeli i właśnie pierwszy raz w sezonie, na dwie kolejki przed końcem sezonu zasadniczego, znalazło się na miejscu gwarantującym udział w play-offach. Jak widać można zjechać kilka poziomów niżej i wciąż cieszyć się tym, co się robi.

Zakład bez ryzyka w Fortunie. Możesz wejść i odebrać go właśnie w tym momencie

Komentarze

komentarzy