Getafe CF – klub z przedmieść Madrytu

Jak rezultaty ćwierćfinałów Ligi Mistrzów wpłynął na sytuację w Primera Division? FC Barcelona po przegraniu rywalizacji z Atletico może skupić się na lidze. Podopieczni Diego Simeone muszą za to walczyć na dwóch frontach. Nie stoją jednak na z góry przegranej pozycji. W 32. kolejce podejmą walczącą o utrzymanie drużynę z przedmieść Madrytu.

Getafe Club de Futbol powstał w 1945 roku za sprawą kilku lokalnych mieszkańców. Przez długie lata drużyna błąkała się po niższych ligach. Za przełomowy moment w historii klubu można uznać rok 1976, kiedy to Getafe awansowało do drugiej ligi. W Segunda Division „Azulones” grali przez sześć lat. W sezonie 1981/1982 zarząd klubu nie mógł się uporać z gigantycznymi problemami finansowymi i w skutek niepłacenia pensji piłkarzom drużyna została rozwiązana.

W 1983 roku udało się reaktywować klub. Getafe przez cztery kolejne sezony awansowało z ligi regionalnej do Segunda Divison B. W 1994 roku „Azulones” ponownie zagościli na boiskach Segunda Divison. Na awans do La Liga ich fani musieli jednak czekać kolejną dekadę. W międzyczasie do użytku został oddany stadion, na którym obecnie rozgrywane są mecze, Coliseum Alfonso Perez. Obiekt swoją nazwę zawdzięcza urodzonemu w Getafe wychowankowi Realu Madryt, który występował także w takich klubach jak: FC Barcelona, Betis Sevilla czy Olimpique Marsyllia.

Sezon 2004/2005 zapoczątkował nowy rozdział w historii „Azulones”. Debiutancki sezon w Primera Division pod wodzą Quique Sancheza Floresa, klub z przedmieść Madrytu zakończył na bezpiecznej 13. pozycji. Za największy dotychczasowy sukces drużyny z Getafe należy uznać dwukrotny awans do finału Copa del Rey. W 2007 roku w decydującym spotkaniu górą była Sevilla, która po golu Kanoute odniosła skromne zwycięstwo 1:0 nad zespołem prowadzonym przez Bernda Schustera, a w następnym sezonie już pod wodzą Michaela Laudrupa Getafe uległo w finale Valencii 3:1. Dzięki dobrej grze w Copa del Rey „Azulones” w sezonie 2006/2007 reprezentowali swój kraj w Pucharze Uefa. Debiut w europejskich pucharach przeszedł najśmielsze oczekiwania hiszpańskich kibiców. Getafe przez kolejne fazy rozgrywek szło jak burza i dopiero w ćwierćfinale pogromcą Hiszpanów okazał się Bayern Monachium.

Kolejną szansę na pokazanie się fanom z całego kontynentu Getafe miało w 2010 roku. Rekordowe szóste miejsce w Primera Division zapewniło, drużynie prowadzonej przez Michela, występ w Lidze Europejskiej. Drugie podejście do europejskich pucharów było jednak mniej udane. „Azulones” po zajęciu trzeciego miejsca w grupie odpadli z dalszej rywalizacji.

Drużyna z Getafe nieprzerwanie od dziesięciu lat walczy w Primera Divison. Obecne rozgrywki mogą jednak przerwać tę niezwykle udaną serię. Po 32. kolejkach drużyna Cosmina Contry zajmuje dopiero 18. pozycję. Rumun zespół objął dopiero w marcu. Na ławce trenerskiej zmienił Luisa Garcie, który przez prawie trzy lata odpowiadał za rezultaty osiągane przez „Azulones”.

Tegoroczne wyniki drużyny z przedmieść Madrytu stanowią nie lada niespodziankę dla sympatyków hiszpańskiego futbolu. Jeden rzut oka na skład klubu z Getafe dostarcza powodów do głębszego namysłu. Bramki „Azulones” strzeże doświadczony Miguel Angel Moya. W obronie kluczową rolę odgrywają: czterokrotny reprezentant Argentyny, Lisandro Lopez, była gwiazda Celty Vigo, Roberto Lago, czy występujący niegdyś w Atletico, Juan Valera. Jeżeli linia defensywna nie rzuciła was na kolana, to może zrobi to środek pola: Pedro Leon, Angel Lafita,  Jami Gavilan i Diego Castro. Największe zastrzeżenie można mieć do ataku, gdzie dotychczas zawodzą Ciprian Marica i Adrian Colunga.

Nowy szkoleniowiec musi szybko znaleźć sposób na wykrzesanie ze swoich podopiecznych maksimum możliwości. Do końca rozgrywek pozostało już tylko sześć serii spotkań. O punkty w najbliższej kolejce może być niezwykle ciężko. W niedziele Getafe na własnym boisku podejmie rozpędzonego lidera. Na murawie nie zobaczymy narzekającego na uraz kolana podstawowego bramkarza gospodarzy. W barwach „Los Colchoneros” niepewny jest za to występ Diego Costy oraz Ardy Turana.

Z uwagą na niedzielne wydarzenia spoglądać będą zawodnicy Realu i Barcelony. Dwie czołowe hiszpańskie drużyny liczą na wpadkę podopiecznych Diego Simeone, którzy po wielkim sukcesie w Lidze Mistrzów, mogą zlekceważyć słabo grający zespół z przedmieść Madrytu.

/Mateusz Rynans/