Piłkarscy kibice od dawna zacierali ręce na myśl o tak intensywnej niedzieli. Po zmaganiach na Anfield Road i niespodziewanej porażce Liverpoolu z grającą rezerwowym składem, Chelsea Londyn fani skupili swoją uwagę na półwyspie Iberyjskim. 35. kolejka La Liga przyniosła nam trzy hitowe pojedynki. Futbolowy maraton rozpoczął się na Estadio Mestalla. W kluczowym dla losów mistrzostwa spotkaniu, Atletico Madryt na nieprzyjaznym terenie stanęło w szranki z Valencią.
Drużyna prowadzona przez Juana Antonio Pizziego na cztery serie spotkań do końca rozgrywek miała już tylko iluzoryczne szanse na wywalczenie miejsca premiowanego grą w europejskich pucharach. Spowodowało to, że w porównaniu do pierwszego półfinałowego spotkania LE z Sevillą, hiszpański szkoleniowiec „Los Che” dokonał aż pięciu zmian w wyjściowej jedenastce. Na podobne kalkulacje nie zdecydował się Diego Simeone. Znajdujące się o krok od zdobycia upragnionego mistrzostwa Atletico, niedzielny pojedynek rozpoczęło w najmocniejszym składzie.
Pierwsze minuty upłynęły na wzajemnym badaniu się rywali. Boiskowy marazm strzałami z dystansu spróbowali przerwać Paco Alcacer i David Villa. W obydwu sytuacjach zabrakło jednak precyzji i uderzenia mijały nieznacznie upragniony cel. Diego Simeone w swoim stylu od początku żywiołowo uczestniczył w meczu i nieprzerwanie przekazywał instrukcje swoim podopiecznym zza bocznej linii boiska. Pierwszy raz groźnie pod bramką Vicente Guaity zakotłowało się w 28. minucie. Wrzucona z prawego skrzydła futbolówka spadła pod nogi Filipe Luisa, który w ostatniej chwili został zablokowany przez ofiarnie interweniującego obrońcę. Akcja Atletico pobudziła licznie zgromadzonych na Estadio Mestalla fanów, którzy w początkowej fazie spotkania nie mieli powodów do ożywionej reakcji. Mecz długimi fragmentami toczył się w środkowej strefie boiska. Lider z Madrytu wykazywał jednak większe chęci do ofensywnego grania.
W 34. minucie spotkania po raz pierwszy swoje nieprzeciętne umiejętności zademonstrował najlepszy snajper „Los Rojiblancos”. Diego Costa pociągnął z piłką prawym skrzydłem i kiedy wydawało się, że obrońcy drużyny gospodarzy zdołają powstrzymać naturalizowanego Hiszpana, ten z zadziwiającą swobodą uwolnił się od opieki rywali i dośrodkował futbolówkę do niepilnowanego w polu karnym, Koke. Skrzydłowy gości nie miał łatwego zadania by wyprowadzić swój zespół na prowadzenie. Zdecydował się na ekwilibrystyczny strzał z woleja, po którym piłka przeleciała jednak nad poprzeczką.
Stadion zamilkł w 43. minucie, gdy Gabi wstrzelił piłkę w szesnastkę Valencii. Tam osamotniony Raul Garcia uprzedził stoperów oraz golkipera „Nietoperzy” i stojąc tyłem do bramki, strzałem głową umieścił futbolówkę w siatce. Gol „do szatni” hiszpańskiego pomocnika, była jego szóstym strzelonym głową w obecnych rozgrywkach! Gospodarze pomimo 67% posiadania piłki w pierwszej połowie nie byli sobie wstanie stworzyć dogodnej sytuacji. Atletico grało natomiast w swoim stylu. Diego Simeone perfekcyjnie przygotował taktycznie swoich podopiecznych, którzy nie pozostawiali rywalom zbyt dużo swobody w okolicach własnego pola karnego.
15-minutowa przerwa nie odmieniła drużyny Pizziego. Valencia nadal nie miała pomysłu na sforsowanie dobrze ustawionej linii defensywnej rywali.. Zdobyty przed przerwą gol zmotywował za to piłkarzy z Madrytu. Chwilę po wznowieniu meczu dwustuprocentową sytuację zmarnował Diego Costa. Gabi idealnym prostopadłym podaniem pomiędzy dwóch obrońców wypuścił swojego kolegę z zespołu. Ten w pojedynku sam na sam z Guaitą strzelił jednak wprost w dobrze ustawionego golkipera „Los Che”.
W 64. minucie w końcu swoją szansę mieli gospodarze. Pablo Piatti dośrodkował z lewego skrzydła do wbiegającego na długi słupek Jonasa. Gdy wydawało się, że brazylijski napastnik bez problemu umieści piłkę w siatce, jak z pod ziemi wyrósł Thibaut Courtois i odbił futbolówkę na rzut rożny. Wypożyczony z Chelsea Londyn bramkarz swoimi pewnymi interwencjami niewątpliwie przybliżył swój zespół do upragnionego zwycięstwa. Jednak w 74. minucie Belg nie miałby żadnych szans przy strzale wprowadzonego chwilę wcześniej Feghouliego. Francuz dopadł do odbitej futbolówki w polu karnym Atletico i huknął w kierunku bramki. W tej sytuacji opaczność czuwała nad podopiecznymi Diego Simeone. Piłka minimalnie minęła słupek, a tablica wyników ciągle pokazywała jednobramkowe prowadzenie „Los Rojiblancos”.
W końcówce spotkania kolejny raz w wymarzonej sytuacji znalazł się Diego Costa. Napastnik Atletico zmarnował drugą swoją szansę na podwyższenie prowadzenia. Ponownie lepszy w pojedynku jeden na jeden okazał się bramkarz Valencii, Guaita. Ostatnie sekundy meczu lider La Liga grał w osłabieniu. Sędzia bez wahania sięgnął po czerwony kartonik po brutalnym faulu Juanfrana. Gospodarze nie mieli już czasu na odwrócenie losów spotkania i zasłużenie ulegli lepiej dysponowanej drużynie rywali.
Atletico zrobiło milowy krok w kierunku wywalczenia mistrzostwa. Już tylko sześciu „oczek” brakuje piłkarzom Diego Simeone do upragnionego trofeum. Niedzielny pojedynek z Valencią nie zapadnie kibicom na długo w pamięci. Drużyna z Madrytu grała w swoim stylu, konsekwentnie pilnując w drugiej połowie skromnego, jednobramkowego prowadzenia. Niewątpliwie zawiódł Diego Costa, który dwukrotnie przegrał pojedynek sam na sam z golkiperem „Nietoperzy”. Wszyscy eksperci, którzy od dawna przewidywali kryzys formy „Los Rojiblancos” niewątpliwie w tej chwili zakopują się ze wstydu pod ziemię. Atletico przedłużyło swoją serię ligowych zwycięstw do 11 spotkań! Dwie najbliższe wygrane w La Liga sprawią, że w 38. kolejce, na Camp Nou piłkarzy Diego Simeone powita szpaler ustawiony przez zawodników ustępującego mistrza Hiszpanii.
/Mateusz Rynans/