Hiszpańska Fiesta cz. 2

Emocje związane z walką Atletico z Valencią już za nami. Z Estadio Mestalla przenieśliśmy się na San Mames, gdzie Athletic zmierzył się z Sevillą o czwarte miejsce w Primera Division. Piłkarze Unai Emery’ego w celu przedłużenia nadziei na przyszłoroczną grę w Lidze Mistrzów musieli pokonać Basków na ich własnym terenie!

Drużyna z Andaluzji nie ma chwili wytchnienia. Trzy dni po zwycięstwie w półfinale Ligi Europejskiej „Sevillistas” musieli stoczyć kolejny, niezwykle ważny bój. Tym razem w ramach 35. kolejki Primera Division przyszło im zmierzyć się z Athleticiem Bilbao. Po fatalnym początku sezonu Sevilla wiosną nabrała wiatru w żagle i zbliżyła się jedynie na trzy punkty do drużyny Ernesto Valverde.

Szkoleniowiec „Los Leones” nie mógł sobie wymarzyć lepszego początku spotkania. Już w 5. minucie Athletic wyszedł na prowadzenie za sprawą Markela Susaety, który bezpośrednio z rzutu rożnego pokonał źle ustawionego Bastosa. Taki obrót spraw całkowicie zaskoczył drużynę gości, która długo nie była w stanie zagrozić bramce rywali. Natomiast Baskowie skrupulatnie raz za razem próbowali podwyższyć prowadzenie. Blisko zdobycia drugiej bramki dla gospodarzy był Aymeric Laporte. Młody środkowy obrońca doszedł do sytuacji strzeleckiej po rzucie wolnym wykonywanym z prawej strony boiska. Uderzenie głową lewonożnego stopera, którym interesują się największe europejskie kluby, nieznacznie minęło światło bramki Bastosa.

Piłkę nad poprzeczką posłał także najskuteczniejszy zawodnik z Bilbao, Aritz Aduriz. Napastnik uwolnił się spod opieki obrońców i minimalnie niecelnie uderzył głową dośrodkowaną z lewego skrzydła futbolówkę. W odpowiedzi w dogodnej sytuacji znalazł się Kevin Gameiro. Francuski zawodnik sprowadzony do Sevilli z PSG nie zdołał minąć dobrze interweniującego Gorki Iraizoza i powracający defensorzy Athleticu zdołali oddalić zagrożenie spod baskijskiej „szesnastki”.

W pierwszej części spotkania niezwykle wyraźny był brak Ivana Rakiticia w składzie drużyny Unai Emery’ego. Bohater półfinałowego spotkania LE z Valencią niedzielny mecz zaczął na ławce rezerwowych.

Drugą połowę lepiej rozpoczęli goście. Przeprowadzili oni kilka groźnych akcji, w których brakowało jednak dokładniejszego ostatniego podania. Podopieczni Emery’ego finalizowania akcji powinni uczyć się od piłkarzy Athleticu. W 53. minucie boczny obrońca gospodarzy, Andoni Iraola pociągnął akcję prawym skrzydłem i dośrodkował piłkę do wbiegającego na długi słupek Ikera Muniaina. Młody napastnik z Bilbao, pozostawiony bez opieki przed bramką Bastosa pięknie złożył się do strzału i podwyższył wynik meczu.

W kolejnych minutach spotkania piłkarze z Andaluzji poruszali się ospale po boisku, tak jakby nie mieli już żadnych nadziei na końcowy sukces. Dopiero po kwadransie gry w drugiej części meczu dali o sobie znać ofensywni zawodnicy Sevilli. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego najwyżej w polu karnym wyskoczył Portugalczyk Carrico. Strzał pomocnika trafił jednak wprost w ustawionego na środku bramki Iraizoza.

Dopiero w 64. minucie na zmiany zdecydował się szkoleniowiec „Sevillistas”. Na placu gry pojawiło się aż dwóch nowych zawodników. Ivan Rakitić i Vitolo zajęli miejsce Piotra Trochowskiego i Carrico. Chorwat już minute po wejściu mógł zdobyć kontaktową bramkę. Po nieudolnym wybiciu futbolówki przez stoperów Athleticu piłka trafiła pod nogi Rakiticia, który fatalnie skiksował. Przeprowadzone zmiany pozytywnie wpłynęły na półfinalistę LE. Przez krótki czas goście zepchnęli przeciwników do obrony. Wszystko odmieniło się w 71. minucie za sprawą drugiej żółtej kartki pokazanej Figueirasowi.

Po chwili było już po meczu. Ander Herrera strzałem z dystansu odebrał Sevilli nadzieję na czwarte miejsce w La Liga. Stracony trzeci gol całkowicie załamał piłkarzy z Andaluzji. Gospodarze z niebywałą łatwością przedostawali się pod bramkę Bastosa. Wyśmienitą sytuację na pogrążenie rywali miał Aduriz, jednak jego potężny wolej trafił zaledwie w boczną siatkę.

Niespodziewanie honorową bramkę strzeliła Sevilla. Iborra uruchomił długim podaniem Samperio, a ten klatką piersiową zgrał piłkę do wbiegającego w pole karne Gameiro. Francuz bez zastanowienia huknął na bramkę Iraizoza, nie dając golkiperowi z Bilbao żadnych szans na udaną interwencję. Był to jednak wyłącznie chwilowy zryw „Sevillistas”. Do końca spotkania nie udało się im zdobyć bramki kontaktowej.

W Bilbao po dzisiejszym meczu mogą otwierać szampany. Następny sezon Athletic rozpocznie od kwalifikacji do Ligi Mistrzów. Awans do Champions League zapewni klubowi, który stawia jedynie na piłkarzy z kraju Basków poważny zastrzyk gotówki. Piłkarze Sevilli nie wytrzymali napiętego terminarza. Dopiero wejście oszczędzanego Rakiticia ożywiło zespół Emery’ego. Głupia czerwona kartka Figueirasa pozbawiła jednak szans piłkarzy z Andaluzji na wywalczenie korzystnego wyniku. Piłkarzy „Sevillistas” czeka jednak ważniejsze wyzwanie. Niebawem w rewanżowym półfinałowym spotkaniu z Valencią w LE bronić będą dwubramkowej zaliczki. Dzisiejsze spotkanie zawiodło wielu fanów La Liga. Zwycięstwo Athleticu pozbawia ich emocji związanych z walką o czwarte miejsce w Primera Division. Jednak biorąc pod uwagę całe rozgrywki to drużyna z Bilbao prezentowała stabilniejszą formę i całkowicie zasłużyli na reprezentowanie Hiszpanii w Lidze Mistrzów.

Komentarze

komentarzy