Jadon Sancho o Ronaldinho i… Lampardzie. Puszcza oko w stronę Chelsea?

Kiedy zespół niebijący się rokrocznie o najwyższe cele, nieposiadający ogromnych zasobów pieniężnych ma w swoich szeregach nieprzeciętny talent, kwestią czasu jest to, kiedy ktoś go podkupi. Takie są prawa rynku i nic tego nie zmieni.

W podobnej sytuacji znalazło się w ostatnich latach wiele klubów, których nie można nazwać biednymi. Mimo tego nie były one w stanie zatrzymać swoich młodych perełek. Mowa tu choćby o Monaco i Mbappe, Benfice i Joao Feliksie, Ajaksie i duecie De Jong – De Ligt. To oczywiście jedynie przykłady. Obecnie w takiej samej sytuacji znajduje się także Borussia Dortmund.

BVB od momentu rozwinięcia jej przez Juergena Kloppa, stała się drużyną świetnie rozwijającą i promującą młodzież. Odczuły to także klubowe finanse, w których jeszcze nigdy w historii nie było tak komfortowej sytuacji, co obecnie. Sprzedanie wychowanka, Mario Goetze, było dopiero początkiem. To wywołało niemal całą lawinę, na której czele znaleźli się Christian Pulisic i Ousmane Dembele.

Kolejnym takim zawodnikiem, który zdecydowanie zostanie sprzedany za największe pieniądze, będzie Jadon Sancho. Rewelacyjny 19-latek już od ponad roku szokuje swoimi świetnymi występami w Bundeslidze i na arenie międzynarodowej, czego potwierdzeniem jest jego dziesięć występów w dorosłej reprezentacji Anglii. Borussia choćby bardzo chciała, nie jest w stanie zatrzymać takiego gracza.

Ten fakt od jakiegoś czasu powoduje mnóstwo plotek, łączących nastolatka z kolejnymi wielkimi klubami. Najwięcej mówi się o powrocie do ojczyzny i grze w Premier League. Być może Jadon Sancho właśnie sam zasugerował, do którego angielskiego klubu chciałby dołączyć.

– Ronaldinho był główną osobą, którą oglądałem na YouTube. Bardzo lubiłem także Franka Lamparda i Didiera Drogbę, kiedy grali w Chelsea. Byli trzema zawodnikami, w kierunku których spoglądałem – wyjawił Sancho.

Czy zawodnik, który za nieco ponad pół roku najprawdopodobniej zmieni klub, mówiłby takie coś, gdyby dogadywał się z – dajmy na to – Manchesterem United? Raczej nie. Poza Manchesterem City, do którego Sancho raczej nie wróci, w angielskiej czołówce poza Liverpoolem i Chelsea raczej nie ma klubu, który daje obecnie konkretną gwarancję bicia się o najwyższe cele. Czy to właśnie „The Blues” ruszą w bój o kolejnego (po Pulisiciu) zawodnika BVB?

Komentarze

komentarzy