Valencia chce odbudować swoją potęgę… Ile razy to już słyszeliśmy? Czy transfery klubu w letnim oknie transferowym pozwalają na to, aby tak myśleć?
Z zespołu „Nietoperzy”, tego lata wyfrunęło kilku podstawowych zawodników. Wśród nich są Joao Cancelo, Nani oraz obaj bramkarze – Diego Alves i Matthew Ryan. Poza tym, z wypożyczeń wrócili Munir el Haddadi, Guilherme Siqueira oraz Eliaquim Mangala. Klub, który w poprzednich sezonach znalazł się w dolnej części tabeli La Liga (dwukrotnie na 12. miejscu), wciąż ma w pamięci lata regularnej gry w Lidze Mistrzów. Europejska elita w Walencji to jednak obecnie jedynie sfera marzeń. O wiele bardziej realny byłby awans klubu do Ligi Europy, ale to również wymaga wytężonej pracy. I kilku znaczących wzmocnień…
Pierwszym ruchem klubu przed rozpoczęciem sezonu było zakontraktowanie Marcelino. Trener, który doprowadził Villarreal do półfinału Ligi Europy w sezonie 2015/2016, ma przywrócić klubowi dawny blask. Umowa ze szkoleniowcem została podpisana jeszcze w trakcie poprzedniego sezonu. Hiszpan znajdował się bowiem bez klubu od prawie roku. 10 sierpnia ubiegłego roku 52-latek zdecydował się rozwiązać kontrakt z „Żółtą Łodzią Podwodną”, po tym jak nie otrzymał odpowiednich funduszy na wzmocnienia. Valencia jednak jest nieco bogatszym klubem, a właściciel, Peter Lim, chciałby przywrócić jej świetność każdym kosztem.
Kto wzmocnił „Nietoperzy” w letnim oknie transferowym? Łącznie w klubie pojawiło się dziesięć nowych nazwisk, a poza tym stałą umowę podpisał Simone Zaza. Zmiany objęły każdą pozycję. Czy jednak wystarczą do walki o europejskie puchary…?
Po odejściu Alvesa i Ryana nowym bramkarzem Valencii został Neto. Przez ostatnie dwa lata golkiper występował (a w zasadzie głównie przesiadywał na ławce) w barwach Juventusu. „Jedynkę” będzie jednak przywdziewać dotychczasowy rezerwowy – Jaume Domenech. Nowe twarze pojawiły się również w środku obrony. Ezequiel Garay jest zawodnikiem podatnym na kontuzje i notabene w tej chwili jest wyłączony z gry ze względu na uraz pleców. Dlatego też Valencia zdecydowała się pozyskać zawodników z doświadczeniem w Europie. Jeison Murillo, który trafił do wschodniej Hiszpanii z Interu, oraz Gabriel Paulista z Arsenalu mają zapewnić klubowi pewność w defensywie. Ponadto, do klubu wrócił z wypożyczenia z Granady 23-letni Portugalczyk, Ruben Vezo. Wystąpił on w dwóch pierwszych meczach sezonu, jednak czeka go odpoczynek od futbolu z powodu złamanego palca u nogi.
Głównym wzmocnieniem środka pola „Nietoperzy” jest oczywiście Geoffrey Kondogbia. Francuz wypożyczony z Interu już w meczu z Realem pokazał się ze znakomitej strony, zdobywając bramkę. Do klubu trafił również zawodnik z klubu, który ostatnio niezbyt dobrze kojarzy się kibicom Legii. Nemanja Maksimović trafił do Valencii z Astany na zasadzie wolnego transferu. W ostatnim dniu okna grono „Nietoperzy” zasilił również na zasadzie wypożyczenia Andreas Pereira. Chociaż Jose Mourinho przez dłuższy czasu nie pozwalał na wypożyczenie Brazylijczyka, ofensywny pomocnik ostatecznie trafił do Valencii.
Wzmocnieniem ataku ma być przede wszystkim Simone Zaza, który występował w klubie już przez ostatnie pół roku. Włoch dobrymi występami przekonał działaczy klubu do podpisania z nim stałej umowy. Oprócz Zazy do klubu trafili również: były napastnik Celty – Fabian Orellana – oraz wypożyczony z PSG, uważany za nowego Cristiano Ronaldo – Gonzalo Guedes. Poza tym klub zdecydował się włączyć do pierwszego zespołu kolejnych kilku wychowanków.
Czy Valencia jest w stanie walczyć o puchary? Skład faktycznie może robić wrażenie w kontekście walki o miejsca 5-6. Dużo wnieść do zespołu może również osoba Marcelino, który niegdyś wyciągnął z dołka Villarreal. Najważniejsze jednak, żeby zawodnicy pozbyli się demonów z poprzednich dwóch sezonów i weszli na wyższy poziom, godny pucharowicza. Dwa pierwsze mecze sezonu w wykonaniu „Nietoperzy” napawają umiarkowanym optymizmem. W najbliższym czasie zespół czekają dwa trudne pojedynki – u siebie z Atletico oraz wyjazdowe derby z Levante. Swoje pokazali już Geoffrey Kondogbia, Jeison Murillo oraz Simone Zaza, teraz czas na resztę.