Minuta do końca regulaminowego czasu gry, trzybramkowe prowadzenie Juventusu, osłabiona dwoma zawodnikami Roma, ustawiona na własnym polu karnym i czekająca na litość pilkarzy z Turynu – ten fragment meczu doskonale obrazuje nie tylko dzisiejszy mecz, ale także cały sezon w Serie A. „Piękny nocą” był dziś Juventus, podobnie jak łączący oba kluby w przeszłości Zbigniew Boniek, a im ciemniej robiło się w stolicy Piemontu, tym lepiej grała „Stara Dama”.
Jeżeli ktoś miał pokazać, że wyścig o tytuł mistrzowski w tym sezonie jeszcze się nie skończył, to z pewnością tym zespołem była Roma. Zespół budowany przez Rudiego Garcię gra w tym sezonie fantastycznie, długo utrzymując się przy piłce i kreując sobie mnóstwo sytuacji, jednak to nie wystarczyło na wywiezienie z Turynu nawet jednego oczka. Antonio Conte w przerwie świąteczno-noworocznej nie poprzestał na objadaniu się i hucznym witaniu Nowego Roku. Szkoleniowiec gospodarzy dosłownie podciął skrzydła Rzymianom, choć to zadanie przy dzisiejszej dyspozycji Gervinho i Ljaicia nie należało do najtrudniejszych.
Chociaż na prowadzenie Juventus wyprowadził niezawodny w tym sezonie duet Tevez-Vidal, tuż po przerwie geniusz Pirlo na gola zamienił Bonucci, a chaos w szeregach piłkarzy ze stolicy wykorzystał pewnie wykonując rzut karny Vucinić, to postacią numer jeden jest właście Conte. Człowiek, który w swoim pierwszym sezonie zdobył ze „Starą Damą” Scudetto i do tej pory nie zsiadł z tronu, dzisiaj popisał sie taktycznym mistrzostwem. Dał się wyszumieć rewelacji tego sezonu na Półwyspie Apenińskim przez pierwszy kwadrans, przez cały mecz uniemożliwił Rzymianom grę z kontry, a swój kunszt potwierdził tuż po przerwie.
Wydawałoby się, że to zwykły gol ze stałego fragmentu gry – geniusz Pirlo, dołożenie nogi Leonardo Bonucciego i po sprawie. Ten rzut wolny poprzedzony został jednak szturmem na bramkę Morgana De Sanctisa od pierwszego gwizdka sędziego po zmianie stron. Juventus miał jednobramkowe prowadzenie, pewnie większość trenerów w takiej sytuacji nakazałaby swoim zawodnikom cofnięcie się i czekanie na kontrataki. „Stara Dama” jednak postanowiła szybko załatwić sprawę i kontolować mecz tak, jak kontroluję cały sezon.
Roma dzisiaj próbowała, ale przy postawie gospodarzy wyglądało to tak, jakby pierwszy lepszy gimnazjalista chciał znokautować któregoś z braci Kliczków. Dużo szarpania, machania rękoma, ale wyższy i silniejszy rywal tylko wystawił rękę, przytrzymał młokosa i trzy razy uderzył go w twarz. Jedynym piłkarzem w ekipie gości, który na Juventus Stadium zasłużył na pochwały był Miralem Pjanić. Bośniak, nękany kontuzjami i zmieniony tuż po przerwie przez Garcię, niewiele mógł zdziałać w pojedynkę. Nie miał wsparcia nawet w postaci Tottiego, a Daniele de Rossi, który przejął od niego opaskę kapitańską – zamiast poderwać drużynę do odrabiania strat – tylko ją osłabił i zapoczątkował fatalne dwie minuty, po których Roma przegrywała trzema bramkami, a jej dwóch zawodników wyleciało z boiska.
Juventus wygrał mecz sezonu w SerieA i praktycznie może już – tym razem bez żadnych kontrowersji – dorzucić trzecią gwiazdkę nad klubowym herbem. Dziesięć zwycięstw z rzędu, osiem punktów przewagi nad drugą w tabeli Romą – Juventusowi w tym sezonie ligi włoskiej już nikt nie pokrzyżuje planów. Tym bardziej, że piłkarze Antonio Conte po odpadnięciu z Ligi Mistrzów będą mogli się skupić tylko na tym, by tej przewagi nie roztrwonić.
Juventus Turyn – AS Roma 3:0
1:0 – Arturo Vidal (18.)
2:0 – Leonardo Bonucci (48.)
3:0 – Mirko Vucinić (77.-k.)
Postać meczu: Antonio Conte
Cichy bohater: Carlos Tevez
Najgorszy na boisku: Adem Ljaić
/Bartek Stańdo/