Kluby z mniejszych lig, nawet te zasłużone i uznane, nie mają łatwego życia. Z roku na rok różnice finansowe robią się coraz większe, przez co nie mogą one walczyć o najlepszych zawodników. To ponad ich siły. Jedną drogą jest kreowanie takowych lub pozyskiwanie ich, zanim wespną się na szczyt.
Zarejestruj się z kodem GRAMGRUBO i graj BEZ PODATKU!
To zadanie wychodzi coraz lepiej Ajaksowi, który w ostatniej nieco ponad dekadzie przechodził różne momenty, jednak mało było tych naprawdę pozytywnych. To – jak świetnie wszyscy wiemy – zmieniło się w ostatnim sezonie. Zdolne pokolenie młodych perełek w połączeniu z kilkoma doświadczonymi zawodnikami i odpowiednim trenerem, poskutkowało zdobyciem nieoficjalnego miana rewelacji roku.
Trudno było jednak cieszyć się tym w pełni, nie tylko władzom klubu, ale i postronnym kibicom. Czemu? Właśnie z powodu wcześniej wspomnianych czynników. Wiedzieliśmy, że tak świetni zawodnicy w tak przeciętnej lidze po prostu nie mogą zostać. Na ten moment odeszli „tylko” De Jong i De Ligt, ale w przypadku reszty jest to jedynie kwestią czasu i odpowiedniej oferty. Ajax jest tylko przystankiem do wielkiej piłki.
„Dzień dobry, ja tylko na chwilkę”
Świetnie przedstawił to ktoś, kto w drużynie mistrza Holandii nie zagrał jeszcze ani minuty. Ajax kupił już pięciu zawodników za łączną kwotę ok. 55 milionów, a najnowszym nabytkiem jest Edson Alvarez. 21-letni meksykański obrońca odchodząc z rodzimego CF America zdecydował się na transfer do półfinalisty Ligi Mistrzów, mimo że miał wiele ofert. Czy jest zafascynowany Holandią? A może Ajax to klub jego dzieciństwa i marzył, by kiedyś w nim zagrać? Nic z tych rzeczy. Taki ruch wydał mu się po prostu najlepszą trampoliną do wielkiej piłki.
– „Widzę siebie w Anglii lub we Włoszech, w wielkich klubach, ale na razie po prostu skupiam się na Ajaksie”. Alvarez jeszcze nawet nie pojawił się w Amsterdamie, a już zdążył powiedzieć, gdzie chce grać w przyszłości (mokry sen Mino Raioli, chciałoby się powiedzieć). Oczywiście, należy docenić szczerość, bo chłopak powiedział to, co większość zakłamuje.
Z jednej strony lepsze to, niż całowanie herbu i mówienie o spełnieniu marzenia, jednak można było nieco przełożyć to w czasie. Zanim powie się coś takiego, warto najpierw udowodnić swoją wartość na murawie w miejscu, w którym się jest. Tymczasem mamy pracownika, który jeszcze nawet nie pojawił się w nowym miejscu pracy, a już oznajmił, że jest tak świetny, że przychodzi tylko na chwilę. Jednym może się to spodoba, dla innych będzie jednak wyrazem niedostatecznego szacunku. Jak będzie w praktyce? Oby boiskowe poczynania Alvareza potwierdziły te galopujące ambicje.